10. "Czemu mi to robisz?" 2/3

30 7 3
                                    

Zamówiłem sobie cuba libre, wziąłem dwa nienaruszone mojito i odszukałem ich właścicieli.

– Co ty tu robisz? – Clary zmierzyła mnie zdenerwowanym spojrzeniem, kiedy usiadłem w ich boksie.

– Bawię się w przyzwoitkę – uśmiechnąłem się do niej krótko. Postawiłem oba drinki przed nimi, starając się nie przejmować wściekłą miną dziewczyny. – Zapomnieliście tego.

– Myślałam, że według ciebie nasza dwójka jest zbyt nudnym towarzystwem – powiedziała chamsko.

Uśmiechnąłem się krzywo, z całej siły powstrzymując się od komentarza.

– Kochanie, nie przesadzajmy – wtrącił się niepewnie Garry i podrapał się niezręcznie po brwi. – Przyszliśmy tutaj we czwórkę, możemy siedzieć wszyscy razem.

– Jakoś nie widzę Alex – stwierdziła cynicznie, po czym zwróciła się do mnie: – Weź przykład.

– Słuchaj, wiem, jaki masz ze mną problem – syknąłem, nachylając się w jej stronę. – Rozumiem, że skrzywdziłem Jess, Garry mnie nie znosi, bla, bla, bla. Ale, do cholery jasnej, przestań choć na jeden wieczór starać się mnie zdenerwować, bo psujesz tym humor wszystkim dookoła. Kilka godzin możesz wytrzymać.

Spojrzała na mnie spod byka, ale ewidentnie się speszyła. Chyba nie spodziewała się, że jej odpowiem, szczególnie w obecności Garry'ego.

Mimo wszystko, w jakiś sposób to zadziałało i przez większość czasu siedziała cicho. Jedynie czasami patrzyła się na mnie z obrzydzeniem, ale byłem do tego przyzwyczajony i względnie dało się to wytrzymać. Mniej przyjemne za to było siedzenie z nią i jej chłopakiem jako całością.

Ostatni raz nudziło mi się tak na lekcji Smitha o brytyjskich poetach dwudziestego wieku. Clary i Garry nawet nie pili swoich drinków, po prostu siedzieli przy stoliku i zachowywali się, jakby byli w pieprzonym kółku dyskusyjnym.

Starałem się jakkolwiek ratować swój czas i chodząc do baru, zagadywałem do dziewczyn. Z kilkoma nawet tańczyłem, ale tak naprawdę do żadnej mnie nie ciągnęło wystarczająco, żeby coś z tego wyszło. Zazwyczaj więc wracałem po prostu do Garry'ego i siedziałem w milczeniu, słuchając, jak gada z Clary o jakichś pierdołach w stylu „który zespół z lat osiemdziesiątych mógłby tutaj zagrać".

Cień nadziei na wybawienie pojawił się, kiedy zauważyłem siedzącą w kącie delikatną blondynkę. Znudzona, bawiła się słomką swojego drinka, co jakiś czas rzucając smutne spojrzenie ludziom na parkiecie, jakby tylko czekała, aż ktoś z nich do niej podejdzie.

Szybko dopiłem resztki swojego drinka i odstawiłem szklankę na blat.

– Wybaczcie – zwróciłem się do Garry'ego i jego dziewczyny, którzy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Chłopak podążył za moim wzrokiem i pokręcił z niedowierzaniem głową, wzdychając lekko.

Przedarłem się przez tłum i z rozbrajającym uśmiechem stanąłem przed blondynką.

Salut, je suis Xavier. Étes-vous assis ici seul?²– zapytałem się jej, przysiadając się na wolnym krześle bez czekania na pozwolenie.

Z bliska wyglądała na jeszcze ładniejszą. Miała delikatne rysy i uroczy naszyjnik z motylem na szyi. Jedyne, co delikatnie mnie odstraszało, to to, że wyglądała na starszą ode mnie o dobre pięć lat.

– Cześć – powiedziała ostrożnie, mierząc mnie badawczym spojrzeniem. Mówiła z delikatnym brytyjskim akcentem, który brzmiał milion razy lepiej od tego Johnson. – Wybacz, ale nie mówię po francusku...

– Nie mów nikomu, ale ja też – puściłem do niej oczko, na co uśmiechnęła się delikatnie. – Pytałem, czy z kimś tu przyszłaś.

– Ach – zaśmiała się niezręcznie. – Moi znajomi są gdzieś tam. – Machnęła niezgrabnie ręką, pokazując na parkiet. – Ja pilnuję stolika.

The Falling CrownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz