Z każdym kolejnym tygodniem coraz bardziej czułem presję nadciągającego końca roku. Ewentualne ukończenie tak „prestiżowej" szkoły jak Long Pine dawało mi dużo przewagi, ale mimo to uniwersytety na moje zgłoszenia milczały jak zaklęte. Zdarzało mi się odświeżać po dziesięć razy stronę Auburn, Penn State i Ohio State, siedząc z laptopem na kolanach, zamiast się uczyć. Istniała niewielka szansa, że jeśli dostanę się do któregoś z nich, ojciec zgodzi się na płacenie czesnego, nawet jeśli nie będzie to jego ukochane USC. Na stypendium nie miałem co liczyć, odezwało się do mnie tylko kilka szkół z Kalifornii i Teksasu, do których nawet ludzie bez pieniędzy nie chcieli się zgłaszać.
Wycieczka wcale nie pomagała mi w... czymkolwiek w sumie. Była wrzucona w chyba najgorszym momencie w roku. Jakbym nie miał nic lepszego do roboty, niż pałętać się po europejskim mieście-śmietniku, razem z bandą nudziarzy i innych nieciekawych jednostek (takich jak Johnson).
Oficjalnie był to wyjazd edukacyjny w przerwie wiosennej, na którym dostawaliśmy wolne wieczory na naukę. W praktyce jednak oznaczało to jedynie, że codziennie wszyscy fajniejsi ludzie zarywali nockę w klubach, a tylko garstka odklejonych od życia społecznego frajerów autentycznie zajmowała się czymś rozwijającym.
W dzień wylotu zebraliśmy się wszyscy przed szkołą i czekając na autobus, przez trzydzieści minut słuchaliśmy nudnego wykładu o bezpieczeństwie, czytanego z kartki przez panią Blanc. Poza nią na darmowy urlop wkręcił się Smith, wygryzając przy tym panią Kaufman, okupującą to stanowisko od początku istnienia szkoły. Przez tydzień nie dawał mi o tym zapomnieć, na każdym angielskim wypinając dumnie pierś i pieprząc jakieś głupoty o „wspaniałej historii miasta".
Było to mniej więcej tak bliskie prawdy, jak stwierdzenie, że Johnson jest żywym wzorem do naśladowania. Paryż był przerażająco nudny, a wiedziałem to, bo za każdym z trzech razy, kiedy w nim byłem, nie znalazłem w nim nic ciekawego. Główną atrakcją był stelaż ze stali, ogromna katedra, z zewnątrz przypominająca zestaw klocków Lego i wielkie muzeum, w którym usypiałem zawsze po pierwszych pięciu minutach. Katakumby może i byłyby fajne, gdyby nie to, że część turystyczna była oświetlona jak choinka i wydeptana przez tysiące osób.
Stałem sam jak palec, bawiąc się rączką walizki i czekając, aż w końcu będę mógł założyć słuchawki i przestać zwracać uwagę na wszystkich wokół. Nie miałem nawet z kim porozmawiać, bo Preston miał pieprzone szczęście i tydzień przed wyjazdem złamał nogę. Garry, z którym kontakt nieznacznie mi się poprawił, trzymał się swojej dziewczyny jak deski ratunkowej, co oznaczało, że na niego też nie mogę liczyć.
Alex również stała oddalona od grupy, ze znudzeniem grzebiąc w swoim telefonie. Nikt z jej znajomych nie jechał (poza Garrym, który żył w swoim świecie), ale wiedziałem, że dla niej to nie jest żaden problem, bo zaraz kogoś sobie przekupi. Już trzy razy ktoś próbował do niej podejść i zagadywać, z czego dwa z nich były przez Morrisona, na którego, ku mojemu niezmiernemu szczęściu, trafiłem jako partnera w autobusie.
Jack Morrison był po prostu dziwny. Grał w lacrosse, pił energetyki ze szklanki i był fanem Jetsów* – to wszystko, co trzeba o nim powiedzieć. Przez całą drogę na lotnisko opowiadał mi o swojej żaglówce („Pretty Betty"; po pięciu minutach myślałem, że wcisnę mu pięść w gębę, jeśli choć jeszcze raz usłyszę jej nazwę), nie pomijając żadnych przeraźliwie nudnych detali, jakimś cudem przekrzykując muzykę z moich Beatsów.
Doprowadziło to do tego, że na lotnisku wręcz ucieszyłem się, kiedy okazało się, że w samolocie będę siedzieć obok Johnson. Nawet ona nie mogła być gorsza od Morrisona, a w dodatku jej najnowszy stan cichych dni wskazywał, że przez całą podróż będzie siedzieć z językiem za zębami. Wszystko pokrzyżowała jednak interwencja Blanc, która bardzo szybko zamieniła dziewczynę miejscami z Garrym, mamrocząc coś o tym, że jeszcze nie chce zginąć w katastrofie lotniczej.
CZYTASZ
The Falling Crown
Teen FictionBo mogli tylko patrzeć, jak ich korona rozbija się o bruk... W pracy mogą pojawić się wulgaryzmy, przemoc i opisy scen erotycznych. Praca wyróżniona w kategorii "Dla nastolatków" w konkursie literackim "Splątane nici", organizowanym przez @glnozyce