Rozdział 5 "Przyjaciele"

5.3K 167 22
                                    

Gdy zaczął wracać do domu i poinformował o tym swoich kolegów telefon w jego dłoni zawibrował sygnalizując połączenie.

- Halo? - odebrał go przystawiając do ucha przeczesując swoje włosy.

- No i co piesku? Dobrze się bawiłeś? - usłyszał śmiech swojego przyjaciela.

- Wręcz świetnie - wywrócił oczami - I proszę, mam dość określenia "piesku".

- Oj pieseczku. Nie podobało ci się bieganie za piłką? - dalej z niego kpił wyraźnie rozbawiony.

- Bardzo - prychnął - Może ty chcesz teraz spróbować? Idealna zabawa na twój intelekt. I nawet nie za trudna.

-Widzę, że nadal jesteś wyszczekany. Może twój pan powinien uderzyć cię w ten pyszczek gazetą? - odpyskował.

- Zgłoszę do niego ciebie. Powiem, że kolega potrzebuje szybkiego zdyscyplinowania. Mógłbym nawet być widzem - zaśmiał się.

- Nie zmusisz mnie żebym tam poszedł. - zaśmiał się rozbawiony - Ale szczerze mówiąc poszedł bym do jakiegoś żeby pośmiać się z tych dziwaków.

- Przestań - mruknął - To jest ich sprawa, każdy ma jakiś fetysz.

- Nie wmówisz mi, że uważasz za normalne przebieranie się za psy i bieganie za piłką. - chłopak znów prychnął kpiąco.

- Przypominam ci, że sami kazaliście mi tam iść z powodu jakiegoś głupiego wyzwania

- Oczywiście to miało być dla jaj. Ale zacząłeś ich bronić. Dlaczego? Czy mam się martwić Leo? -zapytał już poważniej

- N-nie zacząłem! - zająknął się - Nie, nie musisz się martwić. Bardziej to ja się powinienem martwić... - powiedział powoli.

- Czemu? - znów zapytał.

- Chłopaki kazali mi przynieść jakiś dowód pobytu tam. Kompletnie o tym zapomniałem - westchnął

- Czyli będziesz musiał tam wrócić? O Boże jak pięknie. A może specjalnie nie przyniosłeś żeby mieć pretekst do dłuższego udawania pieska?

- Zaczynasz mnie wkurzać - warknął cicho - Wcale nie uśmiecha mi się tam wracać - mruknął, chociaż... Nie do końca było to zgodne z prawdą.

- Oj przecież wiesz, że cię kocham pieseczku. Jeśli chcesz następnym razem możemy podjechać z chłopakami pod dom tego świra i udowodnisz im, że tam poszedłeś

- Dobry pomysł, pokaże im, że ja nie pękam przy pierwszym lepszym wyzwaniu - mruknął w zadowoleniu. W głębi duszy naprawdę chciał tam wrócić z niewiadomej przyczyny.

- No jasne, że nie. Jesteś odważnym pieseczkiem - W słuchawce znów rozległ się kpiący śmiech - Muszę już kończyć. Narka.

- Cześć - prychnął cicho chłopak i rozłączył się wciskając telefon w kieszeń.

Leo odetchnął i ruszył w stronę przystanku autobusowego. W jego głowie wciąż krążyły mu słowa przyjaciela. On naprawdę... Naprawdę chciał tam wrócić, znów być przy tym mężczyźnie i robić te wszystkie... Dziwne rzeczy. Czy już do reszty padło mu na głowę?

Nie... Napewno tylko mu się zdawało. Jutro tu wróci, da chłopakom dowód i zapomni o tym miejscu. Tak, musiało tak być...

Gdy dotarł do swojego domu w środku czekał już jego najlepszy przyjaciel Damon. Siedział na kanapie i patrzył na niego z kpiącym uśmiechem.

- Piesku do nogi - zaśmiał się i podniósł ze stolika babeczkę - Patrz co ci kupiłem. Z wiśniami, twoja ulubiona.

- Za to ci wybaczę - uśmiechnął się wiedząc, że rudowłosy się z nim droczy, po czym wziął ją do ręki i ugryzł kawałek - Świetna jak zawsze.

- Załatwiłem już sprawę z Alex'em i Tom'em. Następnym razem jedziemy z Tobą i poczekamy przed budynkiem. A potem pojedziemy do parku, żebyś mógł się wybiegać - rudzielec wziął jego policzek w palce i potarmosił.

- Och, pieprz się - wziął z kanapy poduszkę i rzucił w niego, na co ten jedynie się zaśmiał.

Gdy chłopcy już się uspokoili Damon włączył film. Jakąś głupią komedie byle by móc spędzić więcej czasu razem.

- A tak na poważnie, wszystko okey Leo? Ten świr cię nie skrzywdził? - objął go ramieniem pytając.

- Nie. I nie mów tak... - westchnął.

- Jak? - zmarszczył brwi.

- No... Tak o nim, nie jest świrem.

- Lubi wkładać innym facetom ogonki i rzucać im piłki. No dobra, jest mniejszym świrem niż ci, którzy się na to godzą, ale jednak... - spojrzał na niego zaskoczony tym, że chłopak broni tych fetyszystów.

- Ludzie... Mają różne potrzeby. Nie powinno nas to obchodzić - wzruszył ramionami - A on był naprawdę miły.

- Miły? -ponownie uniósł brew - Co się tam tak właściwe działo Leo?

- Różne rzeczy... Może i niepokojące, ale nie naciskał na mnie w żaden sposób - zaczął.

- Niepokojące? - Damon był coraz bardziej zmartwiony swoim przyjacielem.

- Było inaczej niż na tych... Niektórych filmach - powiedział cicho - Ten pokój, w którym byłem nie przypominał czerwonego pokoju pełnego dziwnych narzędzi. Bardziej wyglądał na jakąś... Sypialnie dziecięcą z pomalowanymi kolorowo ścianami i chmurkami na suficie.

- Może on dodatkowo jest pedofilem? Tak to brzmi...

- Nie jest - westchnął, patrząc na niego - Nie oceniaj go skoro nie widziałeś go nawet na oczy.

- Ktoś taki jak on nie może być normalny. Jesteś pewien, że cię czymś nie nafaszerował? - Damon spojrzał uważnie w oczy przyjaciela, z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Nie - warknął i wstał - Zrobił mi jedynie czekoladę i wiesz co? To była najlepsza czekolada jaką kiedykowlek piłem - powiedział, po czym wcisnął mu w dłonie trzymaną przed momentem poduszkę - A teraz sorry, idę się położyć.

- Ej, Leo. Nie obrażaj się tak odrazu, tylko się o ciebie martwiłem! - krzyknął za nim jeszcze chłopak, zanim drzwi zamknęły się z trzaskiem.

Westchnął i pokręcił głową. Jak widać chłopak potrzebował teraz czasu dla siebie.

*

- No, to dawaj pieseczku. Baw się dobrze a my tu czekamy - zaśmiał się Damon i spojrzał na Leo z wyzwaniem w oczach. Zastanawiał się czy chłopak stchórzy czy znów do niego pójdzie. Przeszła mu przez głowę myśl... A może, on chce tam wrócić? Nie, to nie było możliwe.

Potrząsnął głową.

- Zamierzacie tu siedzieć przez te kilka godzin? - zmarszczył brwi chłopak stając obok auta.

- Kilka godzin? Wystarczy że posiedzisz 30 minut i zaliczymy ci wyzwanie -zaśmiał się Alex.

- Sesje trwają tyle, ile zarządzi pan Connor - powiedział cicho - Wyjdę wtedy gdy on powie, bo inaczej... Byłoby podejrzanie - wymamrotał.

- A co cię to obchodzi, w końcu już nie musisz tam więcej wracać. Olej tego świra.

- Skoro już tam idę... To zamierzam chociaż wypełnić wyzwanie do końca - wycedził, po czym ruszył w stronę drzwi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Miłego wieczoru maluchy

Jak się podobał rozdział? Mamy nadzieję, że przypadł wam do gustu. Dobrej nocy

„Puppies shouldn't eat chocolate"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz