Rodział 74 "Rodzina"

3K 173 23
                                    

David podniosł się z zawadiackim uśmiechem. Uwielbiał towarzystwo ludzi, a rozmowa z nimi nie stanowiła do niego żadnego problemu. Zbliżył się do Mayi.

-Dzień dobry Pani -zaczął, posyłając jej swoje najlepsze spojrzenie zawodowego podrywacza.

- Witaj Dawidzie - uśmiechnęła się życzliwie, skinąwszy mu głową.

-Jak miewa się dziś Panie uległy? -zapytał grzecznościowo.

- Ah, jak widzisz na razie nie chce wyjść, ale zazwyczaj tak ma na początku. Co mały? - zapytała kojąco spoglądając pod siebie. 

Coś pod jej sukienką poruszyło się, jednak nie uzyskali więcej odpowiedzi. 

-Drugi uległy mojego Pana chciałby się z nim pobawić -oznajmił, siadając obok nóg Pani -Myśli Pani, że to będzie możliwe?

- Myślę, że gdy tylko mój mały się onieśmieli będzie bardzo chętny do zabawy - zapewniła.

Na słowo zabawa, coś pod spódnicą Mayi się poruszyło. Po chwili spod niej wysunęła się głową starszego mężczyzny. Miał długie włosy związane w kucyka. Teraz patrzył na Davida bystrymi oczami.

- O widzisz, chyba pamięta twój głos - uśmiechnęła się, a jej dłoń delikatnie spoczęła na głowie mężczyzny.

Ten wygiął się do góry, przylegajac policzkiem do jej palców. Cały jego nos i okolice ust były widocznie wilgotne.

-Miło mi to słyszeć. Przeżyliśmy przecież wiele pięknych chwil. -Dawid przypomniał z nieznikającym uśmiechem.

- Oczywiście, lubi twój głos. Jest taki spokojny. - uśmiechnęła się - Jak się ma Connor? Z nim również chętnie pomówię. 

-Connor, jak to Connor Pani. Tak samo uroczy i kochany jak zawsze. Mamy też w naszym związku nowego Partnera. To definitywnie dobry temat do rozmowy.

- Ah, słyszałam, to jeszcze szczeniak, zgadza się? - przekrzywiła głowę, nieprzerwanie gładząc mężczyznę przy swoich nogach.

-Większość na zawsze pozostanie szczeniakami. Umówmy się. Star też jest małym słodziakiem-wyciągnął dłoń do mężczyzny i pozwolił mu ją polizać.

Ten z radością zaczął wylizywać dłoń Davida, smakując ją dokładnie. -No właśnie. Taki mały szczeniaczek -David zaśmiał się gardłowo, po czym poklepał swojego znajomego po głowie. -O zobacz. Mam twój nos Star -wykonał charakterystyczny ruch dłonią, wkładając kciuk  między dwa palce.

Ten wydał z siebie cichy, zabawny pomruk pomruk przypominający warczenie.

-Nie podoba ci się, że go zabrałem? A co się stanie jak go zjem? -zaczął sunąć swoją dłonią w stronę ust.

Ten wydał z siebie znacznie głośniejszy pomruk i odsłonił drapieżnie zęby. Nie był to jednak przejaw agresji, a chęć zabawy.

-O nie! Taki jesteś? -pogroził mu palcem po czym włożył swoją rękę do ust. Przełknął teatralnie -Nie ma nosa! Mmmm... jaki był dobry!

Mężczyzna niemal od razu uniósł się, opierając dłonie na kolanach siedzącego Davida i odsłaniając zęby, uniósł podbródek.

-Mam wypluć tak? Chcesz odzyskać  nosek? -brunet puknął go w czoło palcem, zanosząc się śmiechem.

Ten podskoczył, chcąc dosięgnąć jego dłoni jednak i tym razem mu się to nie udało.

-Ale dobry psiak, star - Dawid potarmosił mh włosy po czym przyłożył dłoń do jego twarzy. -Proszę, oddaję Ci nosek, mój śliczny.

Ten szczeknął zadowolony i zaczął wylizywać mu z radości dłoń. Lubił tego człowieka.

Spojrzał na swoją Panią. Ją kochał najbardziej na świecie, jednak i ten Pan był miły. Pachniał znajomo i koił jego nerwy. Wciągnął mocniej zapach jego perfum. Nie były mocne, ale jednak odznaczały się w pomieszczeniu. 

Wyciągnął się na dłoniach, sunąc nosem w stronę jego pachy. Wtulił w nią twarz, zaciągając się męskim aromatem, tak różnym od woni jego Pani.

- Star, bądź grzeczny - ta poklepała go czule po głowie, przyglądając się poczynaniom mężczyzny.

-Jest bardzo grzeczny. Dawno chyba nie miał kontakt z samcem, prawda? -zapytał David, przeciągając paznokciami po skórze na karku Stara.

- Tak, minęło już nieco czasu - skinęła głową uważnie przyglądając się swojemu uległemu - Zapewne stęsknił się za kimś bardziej męskim.

Diks posłał kobiecie życzliwy uśmiech, bez przerwy pieszcząc skórę na karku słodkiego psiaka. Nie miał problemu z bliskim kontaktem z nieco starszym mężczyzną. Uważał wręcz, że jest przeuroczy, przynajmniej gdy przebywał w headspace.

Miał kiedyś przyjemność zapoznania się z jego personą, którą przedstawia w pracy. Jej nie nazwałby już w żadnym wypadku słodką. Uważał to za niezwykle ciekawe. Jak ktoś tak uległy, teraz pokrywający się zapachem z jego pachy, może być jednocześnie bezwzględnym szefem, nie mającym litości? Każący swoich pracowników za nawet najmniejszy błąd.

-Dziś jest wyjątkowo głęboko w headspace. Zazwyczaj nie zachowywał się aż tak pieskowo. -zauważył Diks, przesuwając paznokciami po skórze na głowie mężczyzny - Coś się stało w pracy?

- Dużo stresu, ostatnio dużo się dzieje i jest wyjątkowo nerwowy - pogłaskała go czule nerwowy - Bardziej niż zawsze… Mieliśmy trudniejszy tydzień. Przez to nie mógł wejść wystarczająco głęboko i dziś sobie to odchorowuje - przyznała kobieta - Projekty w pracy go dobijają, zresztą tak samo jak Archibalda i Filipa. 

Diks zerknął na blondyna siedzącego z zamkniętymi oczami na fotelu. Faktycznie jubilat wyglądał na nieco zmęczonego. Zmarszczki na jego twarzy powiększyły się, a skóra jakby poszarzała. 

-Problemy w pracy w końcu mijają. Ale rozumiem, że może być to przykre - skinął głową, opiekuńczo wciągając psiaka na kolana. Zaplótł ramiona za jego plecami. 

Kobieta odetchnęła. Czasem obawiała się, że nie da rady zająć się swoim uległym w wystarczający sposób. A była mimo wszystko jedynie człowiekiem. Często społeczeństwo wymagało od Dominujących, by potrafili rozwiązać każdy z problemów. Jak bogowie, nie ludzie z emocjami.

Podniosła wzrok na uśmiechniętego Argo ,który teraz przekroczył próg niosąc na wyciągniętych dłoniach tort. Pozwoliła sobie na rozluźnienie. Dziś nie musi się tym aż tak przejmować.

- Mam nadzieję, że lubicie beze. A nawet jeśli nie, to ta zasmakuje wam napewno. Lepszy kucharz niż mój Theo nie istnieje - rzekł, znacząco spoglądając na chłopaka.

Tort był ogromny, wręcz rozpływał się po brzegach wypełniony śmietaną i pysznymi, świeżymi owocami.

- Dodał do śmietanki coś oprócz swojej miłości? - Filip podniósł się z szerokim uśmiechem.

- Dodał jej tam tyle, że każdy z was umrze z przesłodzenia, ale spokojnie. Nie tym namacalnym cukrem - roześmiał się.

- To co? Śpiewamy stolat? - jeden z piesków z ich stada podniósł się, zarzucając ramiona na szyję Filipa.

- Byle jak najszybciej bo chcę już jeść - odezwał się ktoś z tyłu, na co kilkoro osób zaśmiało się w głos.

Zaczęli śpiewać rozkoszując się rodzinną atmosferą. Policzki Filipa pokryły się pięknym rumieńcem. Nienawidził gdy ktoś śpiewał mu życzenia. Czuł się wtedy jak przedszkolak. Z ulgą przyjął koniec piosenki. Podszedł na tortu i jednym dmuchnięciem zdmuchnął wszystkie świeczki. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie! Mam nadzieję, że wam się podoba!

Wszystkim którzy mają już wakacje, życzę czasu spędzonego z rodziną. A studentom powodzenia w sesjach! Trzymajcie się tam <3

„Puppies shouldn't eat chocolate&quot;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz