-Chciałbyś przyjść na tą imprezę? -zapytał prawie szeptem patrząc na prowadzącego samochód Damona.
- Jeśli tylko czułbyś się z tym komfortowo i... Zaprosiłbyś mnie to pewnie.
-Właściwie też jesteś w tym świecie. Zrobimy układ. Ja zaproszę cię teraz, a ty kiedyś zaprosisz mnie do siebie gdy będziesz klęczał przed swoim Panem w obroży. Może być?
- Noooo, umowa stoi - zaśmiał się.
-Okej -odpowiedział mu uśmiechem -Tylko musisz obiecać, że nie będziesz się śmiał. Możesz wyjść jak nie będzie ci się podobało... ale No wiesz.
- Leo...? - spojrzał na niego gdy staneli na światłach i położył dłoń na jego ręce - Nigdy... Nigdy nie będę się z ciebie śmiał. Jak możesz tak w ogóle mówić?
Blondyn nie odpowiedział od razu. Sam właściwie nie znał odpowiedzi -Wiesz jacy są ludzie. Wiesz jaki jest Tom... -odetchnął.
- Tom jest idiotą. Z resztą, ja chyba nie jestem jak Tom? - uniósł brew.
-Nie jesteś. Kocham cię braciszku -ścisnął jego rękę -A teraz patrz na drogę bo jeszcze coś nas potrąci.
Ten od razu się zreflektował gdy usłyszał trąbienie auta za nimi, oznaczające że powinni jechać. Nacisnął gaz - Pierwszy raz prowadzę tak duże auto - wymruczał
-I dobrze ci idzie. Ja potrafię prowadzić tylko motor -uśmiechnął sie. W końcu dojechali pod dom.
- Pomóc ci wszystko wnosić...? - zapytał parkując dość niemrawo.
-Tak. Przydałoby się. Mamy mało czasu do zwrotu auta -westchnął cicho wychodząc z auta i patrząc na dom. Swój nowy dom.
- Jest... Bardzo ładnie - Dam położył mu dłoń na ramieniu - Stresujesz się?
-Tak. Kocham ich ale... No wiesz. To będzie trudne mieszkać tak bez ciebie.
- Mam się wyprowadzić z Tobą? - uniósł brew z rozbawieniem - Słuchaj ja chętnie...
Leo tylko prychnął i uderzył go w ramie. Ruszył szybkim krokiem do drzwi i otworzył je swoim własnym kluczem. Znów poczuł wzruszenie i otarł oczy nie chcąc się rozryczeć.
- Leo? To ty?! - usłyszał od razu z przedpokoju głos Connora który wyłonił się z kuchni w swoim różowym szlafroku i uśmiechnął się na jego widok.
-Nie! Włamywacze! Oddawaj dilda! -zachichotał dobierając do niego i złączył ich wargi.
Connor uśmiechnął się szeroko gdy tylko się od siebie odsunęli - Wybacz, zbyt długo dziś pospałem - odparł ciemnoskóry.
-Nie ma problemu. Dam mi pomógł -wskazał na chłopaka za sobą.
- Dziękuję - Connor uśmiechnął się do niego ciepło - Chodź, dostaniesz w podziękowaniu herbatę. Co ty na to?
Damon podrapał się po karku. Nadal było między nimi nieco niezręcznie. -Um... nie trzeba. Nie chcę przeszkadzać.
- Och, nie przeszkadzasz słodziaku - uśmiechnął się Coni - Chodź, jesteś tu zawsze mile widziany.
-Słodziaku? -zarumienił się zasłaniając swoją twarz. Connor zaczął zwracać się do niego pieszczotliwie od kiedy tylko dowiedział się, że też jest w klimacie.
- Wybacz... Przyzwyczajenie. Jeśli sobie nie życzysz żebym tak do Ciebie mówił to...
-Nie nie! To bardzo miłe. Nadal się przyzwyczajam, że nie muszę być zawsze silnym męskim mężczyzną. Z chęcią napije się herbaty.
- Tutaj definitywnie nie musisz - zachichotał po czym zaprosił ich gestem do kuchni. - Chodźcie skarby.
Starszy usadził ich przy kuchennym stole wyjmując dwa kubki. Jeden z niebieską krową a drugi z jamnikiem. Dobrze wiedział że ten ulubiony Leo to właśnie jamnik i to tą herbatę posłodzić dodatkowo dodając cytryny. Damon już mu kiedyś wspominał, że pije bez cukru i tak też uczynił.
Postawił przed nimi dwa parujące kubki i uśmiechnął się szeroko.
- Jak wam poszło? Przywieźliście już wszystko czy coś jeszcze zostało w domu? - zapytał kładąc dłoń na udzie blondyna.
-Tak. Nawet Damon nas nie rozbił, chociaż od roku nie prowadził -zaśmiał się Leo i usiadł na kolanach swojego chłopaka.
Damon spojrzał na nich z radością i zazdrością. Też chciałby mieć kogoś takiego... kto by go kochał i gładził.
- Mam nadzieję, że jechaliście ostrożnie - spojrzał uważnie na blondyna - Ja już znam te twoje jazdy na motocyklu.
-Na szczęście jechaliśmy autem -przyznał zadowolony i uśmiechnął się szeroko.
Leo wtulił się w ciepłą klatę swojego chłopaka i zamknął oczy wdychając zapach jego perfum i skory.
- Gdzie jest Dav? - zapytał Leo patrząc na mężczyznę z zadowoleniem
Conni nie odpowiedział od razu, delikatnie gładząc swojego ukochanego po włosach i karku. Zatrzymywał się na ślicznej skórzanej obroży, którą niedawno mu ofiarował. Tak bardzo kochał swojego szczeniaka.
-Ma dziś jakąś ważną sesje. Ale już niedługo powinien wrócić.
- Na pewno da radę. Wierzę w niego - uśmiechnął się szerzej przymykając oczy - Czy on też się cieszy?
-To chyba oczywiste, dzieciaku -zaśmiał się zadowolony.
- A ty? - zapytał przesuwając palcem po jego klatce piersiowej.
Connor pocałował go w czubek głowy i odetchnął głęboko -Nie zaproponowałbym, tego gdybym nie chciał. Kocham cię śliczny.
- Ja Ciebie też Coni. Bardzo - wtulił się w niego - Czy Dam będzie mógł nas odwiedzać?
-Oczywiście. To teraz tak samo nasz jak i twój dom -Posłał damonowi przyjazny uśmiech -Jak sobie radzisz sam?
- Cóż, chyba dobrze. Chodź na razie nie byłem sam - uśmiechnął się - I mam nadzieje, że długo nie będę...
-Jak tam z nowym masterem? - zapytał masując uda swojego chłopaka.
- Na razie się trochę stresuje - przyznał cicho - To wszystko dla mnie nowe i boje się, że zrobię coś źle?
Connor skinął głową. Pamiętał jak on cholernie się stresował przed pierwszymi sesjami -W razie pytań możesz śmiało przychodzić do mnie. Przyjaciel mojego słoneczka jest moim przyjacielem.
- Naprawdę...? - zapytał niepewnie - Przecież ja... Po tym co się stało?
-Nie gniewam się już. Popełniliście błąd, tak, ale nikt nie umarł i nie trzymam urazy. Nie musisz się cały czas tak obwiniać
-Czuje się winny. Nigdy tak naprawdę nie zostałem ukarany za moje zachowanie -odetchnął pijąc kolejny łyk herbaty.
Connor uniósł brew - Może powinieneś poprosić o to swojego Mastera?
-O karę? Prosić? -zdziwił się trochę.
- Tak, gdy z czymś się źle czujesz możesz o nią poprosić by pozbyć się poczucia winy które wciąż siedzi w twoim serduszku.
Damon umilkł na chwile zastanawiając się nad tym intensywnie. Może Coni miał rację? Czuł się niezręcznie w jego towarzystwie, ale kiedy już by zmazał swoje grzechy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień dobry szczeniaczki!
Bardzo dziękujemy wam za wszystkie komentarze, dzięki nim aż chce się pisać. Jak tam u was? Wrzesień już w głowy, prawda?
CZYTASZ
„Puppies shouldn't eat chocolate"
RomanceLeo to chłopak, który zawsze miał nietypowe zainteresowania. Nieco inne niż jego rówieśnicy. Dopiero w chwili gdy podczas imprezy dostaje od przyjaciół "wyzwanie" do wykonania zdaje sobie sprawę, że to co z początku miało być tylko zabawą...