Rozdział 56 „Nowa Pani"

4K 172 30
                                    

Leo zamruczał wtykając nos w jego szyje i mamrocząc coś w nią. Czuć było miłość w pomieszczeniu. Dopiero po chwili odkleił się od niego -Pani przyjdzie za godzinę tak?

- Tak, zazwyczaj jest punktualna aczkolwiek wyznaje zasadę, zjawiania się kiedy sama tego chce - uśmiechnął się lekko przypominając sobie, jak często to powtarzała.

-Prawdziwa Pani. Inni dostosowują się do niej -zaśmiał się cicho. -Będzie super prawda?

- Oczywiście - skinął głową - Bo będziesz ze mną - uśmiechnął się.

Leo pokiwał głowa i przymknął oczy. Odpoczywali chwile dopókiu nie przyszedł czas na zmianę stroju. Chłopak ukarał się w luźną koszulę i czarne spodnie. Klasycznie i bardzo szybko mógł się rozebrać.

- Wyglądasz ślicznie - uśmiechnął się - Najpiękniej na świecie.

-A ty w co się ubierasz? -zapytał poprawiając włosy.

- Cóż... Dobre pytanie - uśmiechnął się - Może ty mi coś wybierzesz, masz lepszy gust.

-Chciałbym cię kiedyś zobaczyć w sukience. Wyglądałbyś prześlicznie -przejechał palcami po jego policzku. -Ale dziś może coś w kwiatki? -wyjął z szafy koszulę w kwiaty oraz proste czarne spodnie -Co ty na to?

- Jakbym wrócił z Hawaii, super! - wziął je do rąk.

-Pasuje do ciebie -też się zaśmiał słodko i sięgnął po spinkę z kwiatem wypinając mu ją w krótkie włosy. -Wyglądasz idealnie Panie.

- Tak, teraz jest jeszcze lepiej. Zostanę w niej - oświadczył..

Drzwi do sypialni otworzyły się i wszedł przez nie uśmiechnięty David -Wykład się przedłużył. Mam jeszcze chwile zanim przyjdzie Pani prawda? -zapytał dając buziaka najpierw jednemu a potem drugiemu.

- Owszem, jak było? - Conni oddał pocałunek i uśmiechnął się.

-Chujowo jak zawsze -odetchnął niechętnie -A do tego korek doprowadza mnie do szału. Wyjmiesz go w końcu?

Mężczyzna uniósł brew sięgając do jego pośladków i mocniej wciskając korek do środka - Nie lubię gdy mówisz w ten sposób.

-Panie... -jęknął chłopak wypinając się -Nie mogłem przez niego dziś wysiedzieć. Gdyby nie klatka spuściłbym się chyba z 30 razy.

- Właśnie dlatego dostałeś klatkę - uśmiechnął się i pocałował go w czoło - Możesz go wyjąć, ale klatka zostaje.

-Naprawdę muszę? To już 2 dni -zaskomlał patrząc na niego szczenięco.

- Dziś wieczorem Ci ją zdejmę okey? - zapytał.

-No dobrze. Kocham cię -zachichotał i dał mu kolejnego buziaczka.

Ten posłał mu jeszcze mocnego klapsa - Nie przeklinaj więcej, jak zobaczę, że demoralizujesz naszego szczeniaka dostaniesz lanie.

-Przecież ja jestem bardzo grzeczny prawda Toy? Jestem świetną alfą.

- Oczywiście, najświetniejszą - wtulił się w niego - Oboje jesteście świetni.

Cała trójka zacisnęła się w kochającym uścisku. Wymienili między sobą kochające pocałunki zanim odsunęli się od siebie i dalej zaczęli przygotowywać. 10 minut przed czasem usłyszeli pukanie do drzwi.

- J-ja mam otworzyć? - Leo zadrżał na samą myśl.

-Nie. Ale pójdziesz ze mną. -Coni pogładził go po plecach. Będzie dobrze.

Otworzył drzwi pochylając głowę. Leo nigdy nie widział go tak uległego -Witaj Pani.

Sam nie był pewny czy może unieść wzrok, więc również uczynił to samo spuszczając głowę obserwując czarne wysokie buty kobiety. Potem uniósł wzrok nieco do góry widząc jej czarny sięgający do kolan płaszcz. Wyżej nie odważył się spojrzeć.

-D-dzień dobry Pani -wyszeptał wtulając się w bok Mastera.

- Witaj Conni - dłoń kobiety dotknęła policzka ciemnoskórego mężczyzny, a potem zjechała na jego podbródek i uniosła go lekko wbijając w niego swoje szaro niebieskie oczy - Nic się nie zmieniłeś - uśmiechnęła się.

-Pani również nic się nie zmieniła -oddał uśmiech ocierając się o dłoń -Witaj Jakob -przywitał się ze stojącym za kobietą mężczyzną.

- Odrobinę się poszerzyłam, tylko tyle - uśmiechnęła się przeczesując swoje długie jasnobrązowe włosy - A ty jesteś Leo, prawda? - przeniosła na niego wzrok.

-Tak. Proszę Pani. Bardzo miło Panią poznać -cofnął się o krok -Może... wezmę Pani płaszcz?

- Ty mały jesteś dzisiaj gwiazdką tej imprezy - uśmiechnęła się wchodząc do środku nie czekając na zaproszenie - Jackob - przeniosła jedynie wzrok na mężczyznę

Cichy szatyn podszedł do Pani bez słowa i zaczął zdejmować ze swojej Pani wierzchnie ubrania. Leo patrzył na to oniemiały. Jak można było poruszać się w taką gracją?

- Czyżbym była pierwszym gościem? - spojrzała na Connora z uśmiechem - Nieprawdopodobne.

-Zaprosiliśmy Panią trochę wcześniej by Leo mógł się oswoić. Wie Pani jak to jest -ciemnoskóry zaprowadził ją do salonu. Gdzie na jednej w poduszek klęczał już David. Na stoliku leżała świeżo zaparzona herbata.

-Dzień dobry Pani -powiedział słodko patrząc na Panią i kiwając jej głową. On bał się jej chyba najmniej ze wszystkich w pomieszczeniu.

- Cześć Dav - jej dłoń przeczesała włosy mężczyzny - Jak się miewasz?

-Dobrze Pani. Uspokajam te dwa maluchy -zaśmiał się Patrząc na Coniego i Leo stojących pod ścianą -Czasem się zastanawiam czy to ja nie powinienem być Masterem.

- Oh, oczywiście - roześmiała się słodko - Jackob też by pewnie chętnie zamienił się ze mną miejscami- skinęła głową - Siadaj Leo, gdzie Ci wygodnie - uśmiechnęła się

-Dziękuje Pani. Usiądę przy Conim -oddał uśmiech i przytulił się do nóg mężczyzny gdy ten już usiadł na kanapie.

- Wyglądacie razem świetnie - powiedział radośnie gładząc po głowie swojego uległego - Jak wam się układa? - zerknęła też na Davida.

-Naprawdę dobrze. Wszystko jest świetnie. Naprawdę życie w trójkącie okazało się dla nas idealne -odpowiedział jej Coni -A co u Pani i slodziaków?

- A bardzo dobrze, jak widzisz - uśmiechnęła się po czym zerknęła na blondyna - Jest naprawdę uroczy, jak mówiłeś - skinęła głową - Wiele o tobie słyszałam Leo.

-Co takiego Pani? -zarumienił się stukając w nogę Conora -Nie widziałem, że Coni z Panią rozmawia.

- Nie rzadko dzwoni po radę - uśmiechnęła się - A tyle pochwał ile się o tobie nasłuchałam...

Leo zasłonił twarz dłońmi cały rumiany -Też wiele o Pani słyszałem -przyznał chcąc zejść z tematu siebie.

- Tak? - zapytała i wzięła do ust jednego z wysypanych do miseczki orzechów - Co takiego?

-Że jest Pani świetna -uśmiechał się słodko -I mówił też o Jackobie i Aleksandrze. Właściwe dlaczego przyszła Pani z Jacobem? -zapytał ciekawsko.

-Potrzebujemy osób do opieki nad taką ilością piesków w puppy space. Alex jest idealny do zajmowania się domem i tam czuje się dobrze. Nie przepada za wychodzeniem z domu, a do tego bywa dość.. szorstki w obyciu. Jackob za to świetnie się sprawdza w opiece- powiedziała głaszcząc mężczyznę po włoskach - Rozumiesz co mam na myśli?

-Tak sądzę. Chciałbym go kiedyś poznać. -przyznał. -Chociaż ciebie też miło poznać -uśmiechnął się do szatyna.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka szczeniaczki!

Kolejny rozdział! Jeśli nadal macie niedosyt zapraszamy do Caatio na opowiadanie o piratach.

Ps. Co sądzicie o Emili i Jackobie?

„Puppies shouldn't eat chocolate"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz