Rozdział 79 "Rozgrzewka"

2.4K 169 12
                                    

Naga, nasmarowana oliwką skóra mężczyzny lśniła w białym świetle lamp. Każdy jego ruch był płynny i pełen gracji. Napinał mięśnie ud przy każdym skoku, odbijając się od ziemi. Jego ciało pokrywały kropelki potu, spływając po skroniach i zatrzymując się na skórzanej masce. 

-Dalej Diks - Conor zagwizdał, nadzorując ostatnią rozgrzewkę swojego pupila, przed konkursem. 

Nie przepadł za używaniem szpicruty, teraz jednak machał nią co chwila, obdarzając spięte pośladki Davida krótkimi pacnięciami, zachęcając go do większego wysiłku. 

Leo przeniósł wzrok na resztę sali. Była pełna rozgrzewających się mężczyzn i kobiet. Skakali przez niezbyt wysokie przeszkody, czołgali po ziemi i wspinali na stroną rampę. Wyglądało to jak wielki wysiłek. Chłopak spojrzał na czekający na uczestników tor przeszkód. Jeśli przeszkody treningowe wyglądały strasznie, to na widok tego człowiek mdlał z przerażenia. 

Wzmacniane metalem i wyłożone materiałem przeszkody z litego drewna stały na środku sali. Rzucały długie cienie na posadzkę, co jedynie dodawało im grozy. 

- Te ćwiczenia nie wyglądają na najprostsze... Diks się nie zamęczy? - zapytał zaniepokojony Toy.

Connor odpowiedział rozbawionym uśmiechem - Dla Ciebie nawet wejście po schodach na 4 piętro wydaje się ciężkim ćwiczeniem. Tak, to jest spory wysiłek, ale David ciężko pracował na swoją siłę - Master poklepał swoje udo, przywołując do siebie sapiącego Alfę. Mężczyzna poruszał się na kolanach, przekładając ciężar ciała z jednej strony ciała na drugą - Będzie pod koniec dnia padnięty, ale na razie to co widzisz to głównie lenistwo. Nie chce mu się biegać w kółko, więc jest taki niezadowolony. Na torze powinien się pobudzić - wyjaśnił, delikatnie przeciągając paznokciami po skórze głowy chłopaka, drapiąc ją czule.

- Przyganiał kocioł garnkowi. Ty też nie dałbyś rady przebiec tego toru. Nawet na dwóch nogach - zauważył Leo z udawanym urazem. Po jego ustach błądził słodki uśmiech.

Pochylił się zbliżając butelkę z wodą do warg Davida, pojąć go chłodnym płynem. Być może picie z miski było klimatyczne, jednak przy tak dużym wysiłku, ciężko byłoby mężczyźnie przyjąć wystarczającą ilość płynów.

- Możesz go rozmasować. Szczególnie uda i ramiona. Wydaje mi się, że wystarczy już mu rozgrzewki. - stwierdził Connor samemu wyjmując telefon z kieszeni - Dasz sobie radę chwilę sam? Znajomy napisał, że potrzebują pomocy z tablicą wyników - zerknął na świecący się na niebiesko ekran podwieszony do sufitu - Program im podobno przestał działać, a technicy zajmują się mikrofonami i głośnikami.

Leo szybko pokiwał głową - Leć. Damy sobie tu radę - obiecał, przekładając włosy Davida między palcami.

- Jak tam ma się mój ulubiony Alfa? - zapytał, gdy Master zniknął już z jego pola widzenia. Nie zaprzestał miękkiego gładzenia puchatej czupryny. 

Mężczyzna odpowiedział mu zmęczonym szczeknięciem, kładąc się na chłodnych płytkach. Sapał cicho, próbując ochłodzić się.

- Oh nie przesadzaj. Aż tak gorąco ci nie jest - stwierdził, szarpiąc do góry za smycz- Wstawaj. Możesz usiąść, ale jeśli myślisz, że pozwolę Ci leżeć na podłodze to się mylisz. 

Diks z pomrukiem podniósł się do siadu. Posłał swojemu kochankowi spojrzenie pełne wyrzutu. Ciało płonęło od ćwiczeń i chłód był czymś czego definitywnie potrzebował. Warknął by okazać swoje niezadowolenie. 

- Hej! Uważaj sobie! - Leo zganił go od razu - Pan kazał mi Cię pilnować. Nie wolno warczeć i dobrze o tym wiesz - pstryknął go w czoło za karę.

Alfa odwrócił głowę, prychając. Przekręcił ciało, odwracając się tyłem do Leo. Szczeknął zadowolony z siebie. 

- Hmm... obraziłeś się, Diks? - zapytał uległy, wydymając wargi.

 Po wielu miesiącach pokochał opiekowanie się Davidem, gdy ten był w puppy space. Na początku czuł się niezwykle przytłoczony, ale z każdą kolejną próbą przychodziło mu to łatwiej. Zachowanie kochanka nie zmieniało się co prawda drastycznie, gdyż David z natury miał wiele zwierzęcych cech charakteru, ale w czasie zabaw coś się w nim zmieniało. Stawał się bardziej niewinny, wolny i z braku lepszego słowa - głupiutki. 

Tak jak teraz, gdy oparcie wpatrywał się w przeciwną stronę, odmawiając nawet patrzenia na Leo. Chłopak pochylił się, składając pocałunek na pokrytej potem skórze kochanka - Gniewasz się? Przepraszam piękny. Nie chcę tylko żeby coś Ci się stało. Jak się rozchorujesz to kto ochroni mnie i nasze stado? - zapytał podchwytliwie, starając się ukryć rozbawienie na nagłe pobudzenie Diksa.

Psiak podniósł się na kolanach, rozglądając w poszukiwaniu niebezpieczeństwa. Nie widząc żadnego, wcisnął nos w szyję swojej omegi, warcząc terytorialnie. Przygryzł delikatną skórę. Nie na tyle by przebić ją zębami, jednak wystarczająco by zostawić ślad. 

- Głuptas - Leo pogładził go po boku, zezwalając na znakowanie. Mimo rozbawienia, po jego sercu rozlało się ciepło... i nie tylko po sercu. Przygryzł wargi, czując rosnącą w spodniach erekcje - Miałem Cię pomasować - zauważył słabo, po paru sekundach które alfa spędził na lizaniu i gryzieniu jego szyi, aż do ramienia. 

Niechętnie, ale odsunął się od alfy, którego usta były już całe czerwone -Mmm... Wyglądasz seksownie - zauważył Leo, przesuwając palcem po wargach kochanka.

- Przejdźmy do masażu. Zaraz zacznie się konkurs. Musisz być w szczycie formy - pokręcił głową, próbując odzyskać jasność umysłu. 

Wyciągał dłonie do ramion Davida, uciekając je. Mięśnie pod skórą były twarde i napięte, ciężko ustępując pod dotykiem. Leo musiał mocno się przyłożyć by je rozmasować. Był jednak wytrwały w swojej pracy, uważnie przyglądając się twarzy kochanka.

Mężczyzna uchylił wargi, oddychając ciężko. W jego ustach widoczny był mokry język. Widok był niebywale kuszący, szczególnie w połączeniu z wyraźnie umięśnionym ciałem i oczach błyszczących pożądaniem. Diks był chodzącym seksem. 

- Nie dziwie się, że wygrywasz te konkursy. Myślę, że skusiłbyś nawet heteryka - powiedział uległy, próbując przenieść myśli na coś innego niż półtwardy, błyszczący penis między nogami Diksa.

Przeszedł dłońmi przez całe jego plecy i boki, zatrzymując się na udach. David zamruczał, gdy zacisnął dłonie na twardym mięśniu - Boli? - Leo zmiękczył ruchy.

Poczekał aż David rozluźni się i pokręci głową, przymykając oczy. Już delikatniej naciskał na jego skórę, rozmasowując rozgrzaną tkankę. 

Zatopił się w zajęciu, odcinając od świata otaczającego ich. David również uległ rozluźnieniu, zamykając oczy. Był to jeden z tych momentów które potem wspomina się z uśmiechem na ustach i ciepłem w sercu. 

- Skarby? - łagodny głos zabrzmiał obok - Czas wrócić do żywych, zaraz zaczynamy - ciepłe oczy Connora przyglądały im się z czułością.

Leo skinął głową, powoli wybudzając się z transu - Jasne, wybacz. Chyba się zamyśliłem, patrząc na tego przystojniaka - wstał szybko, od razu tracąc równowagę. 

Master zacisnął dłoń na jego talii, przytrzymując w pionie - Powoli. Nie wiem gdzie mi odleciałeś, ale to było jakieś headspace. Daj sobie chwilę na powrót. - złączył ich nosy, ocierając czubki o siebie- Mój kwiatek. Wróć do mnie, ale powoli. Nie musisz dla mnie składać z klifu. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział kochani ^^

Dziś trochę spokojniej, ale to cisza przed burzą i trochę pokazania zmian naszych bohaterów. I pisałam go na wykładzie, więc jednak trzeba było spokojniej.

Mam nadzieję, że życie mija wam miło. Mi definitywnie tak od kiedy odkryłam magiczną moc nie posiadania kija w dupie xD Trzymajcie się i do później~

„Puppies shouldn't eat chocolate"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz