18 ~ porwanie

234 12 3
                                    

          Harry
Hermiona musiała zostać w szpitalu dwa tygodnie. Ja nie mogłem z nią zostać, ponieważ umówiłem się na rozmowę o pracę.

        Hermiona
Lily całe dnie śpi, za to James płacze cały czas. Wierci się strasznie. Cały tatuś, nie spokojny. Lily jak to Harry stwierdził „druga ja" haha. Najbardziej chciałam zobaczyć oczy Jamesa. Byłam ciekawa czy ma takie piękne zielone oczka jak mój kochany Harry...

         Harry
-Hermiona! - biegnąc krzyczałem do Miony.
- Kochanie! Mam pracę! Zaczynam za dwa tygodnie bo chce ci narazie pomóc z dzieciakami - tłumaczyłem mojej żonie.
- Oh, Harry! Ciesze się! Wiesz...odwiedziła mnie McGonagall.... - Miona mówiła, tak jakby się mnie bała.
- I co?
- Zaproponowała mi pracę...w Hogwarcie
- Ale jak to? Teraz? Mamy dwójkę małych dzieci na głowie!
- Harry, spokojnie dopiero za rok. Będę pracować na zmianę w bibliotece.
- Co ile będzie zmiana?
- Co dwa lub trzy miesiące...
- Wiesz...
- Harry? Co się stało?
- Chciałem ci coś powiedzieć na temat pracy...
- Przecież dostałeś pracę. Co się dzieje? Nie rozumiem...
- Będę pracować w Hogwarcie!
- Co?! Ale jak to?!
- Byłem na rozmowie u McGonagall, nie chciałem ci mówić bo chciałem zrobić Ci niespodziankę.
- Harry! Ale się cieszę!
- Ja też! W tym roku mam szkolenia, dopiero od przyszłego zaczynam.
- Zupełnie jak ja! Ale nie zadałam jednego pytania, cze....
- Trener Qwiddicha i ogólnie nauka latania na miotle.
- Super!

- Dzień Dobry! Nie chce przeszkadzać, ale chciałam państwu przekazać, że pani Potter wychodzi jutro z szpitala - powiedziała pielęgniarka, której nigdy wcześniej ani ja ani Hermiona nie widzieliśmy.
- Dzień Dobry. Bardzo się cieszymy! Dziękujemy.
- Dobrze, a teraz biorę Lily na badania.
- Dobrze!

Po chwili wszedł mężczyzna, doktor. Był bardzo wysoki, miał czarne długie włosy i pełno zmarszczek.
- Dobry, ja jestem Doktor Merle. Zabieram Jamesa na badania.
- Dzień Dobry, ja Hermiona Granger, znaczy Potter. Przepraszam dopiero co zmieniłam nazwisko.
- Oh, czy to nie Harry Potter? Pani jest żoną Pottera?
- Tak, proszę mówić Harrego. Nie lubi jak się mówi Pottera, przypomina mu to szkolne czasy. Miał wroga, Draco Malfoya, który go tak nazywał. Może pan kojarzy.
- Nie kojarzę. Coś mi dzwoni, ale nie wiem w którym kościele. Czy to nie ten śmierciożerca?
- Tak, to on. Taki blondyn.
- Znam! Ostatnio był u nas ze swoją żoną. Hmmm jak ona miała? A...a...a...Alicja! Tak Alicja!
- Draco ma żonę?!
- Widocznie tak... - odezwałem się po raz pierwszy od kąt odwiedził nas pan Merle.
- To nie będę dłużej przeszkadzać i wezmę Jamesa na badania, do zobaczenia!
- Dowidzenia! - wyszedł.
- Harry? Czemu się nie odzywałeś?! Nie ładnie nie powiedzieć nawet dzień dobry.
- Hermiona!
- Co? Nie krzycz!
- To nie był żaden Doktor Merle i pielęgniarka Evans!
- To niby kto?!
- Nie widziałaś?! Z kieszeni „pielęgniarki" - podkreśliłem ostatnie słowo - wystawała różdżka!
- I co?! Przecież każdy ją ma!
- Daj mi dokończyć! Różdżka dokładnie taka sama jak Narcyzy!
- Harry?! Czy ty myślisz, że doktor Merle to tak naprawdę....Lucjusz?!
- Tak!
- Przepraszam! Pani Johnson!
- Tak pani Granger?
- Potter proszę pani, Potter.
- Bardzo przepraszam.
- Porwano nasze dzieci!
- Jak to?!
- Doktor Merle i pielęgniarka Evans!
- Nie pracują tu takie osoby.
- No właśnie!
- Zawiadomię o tym ochroniarzy! - Pani Johnson zaczęła mówić przez mikrofon „drodzy pracownicy szpitala *Korytarz Magii* proszę o uwagę! Na terenie naszego budynku pracy, znajduje się para śmierciożerców z dziećmi Pani Potter i Pana Pottera! Drodzy ochroniarze proszę o zamknięcie wszystkich wejść!" Za pare sekund, gdy skończyła mówić, a raczej krzyczeć zrobiło się larmo. Wiedziałem gdzie jest Lucjusz i Narcyza. Zawsze miałem przy sobie pelerynę niewidkę i mapę Huncwotów.

Biegłem ile sił w nogach. Dotarłem do wielkich drzwi. Powoli je otwarłem i to co zobaczyłem, zatkało mnie.
Chciałem tam wbiec, ale wiedziałem, że mnie zabiją. Byli gam wszyscy śmierciożercy, którzy nie zostali zabici podczas wojny. Między innymi Lucjusz i Narcyza. Na szczęście najpotężniejsi śmierciożercy zostali zabici, czyli Bella lub Snape. Najbardziej zdziwił mnie stojący najdalej....DRACO! Już wiedziałem czemu gratulował nam dzieci! Był szpiegiem! Mówił, że jest dobry! Sam zabił swoją ciotkę Belle! (Potry ja zmieniam układ xd) Zaraz!
Nie wierzyłem w to co zobaczyłem...Bellatriks Lestrange! Weszła do sali cała i zdrowa! Jedynie miała laskę, którą się podpierała po upadku.
- Hahaha! - zaczęła się okropnie jak zawsze, śmiać - Lily, James Potter! Hhaha! Zupełnie jak rodzice Harrego! Jaki głupek nazywa swoje dzieci jak swoi rodzice?! Hahahahahah Niestety! Sławny chłopak jest aż tak głupi! Wiecie lubiałam go czasami! Jak krzyczał na tą szlame! Haha! Brakuje mi tego! Naiwniak! Myślał, że syn mojej siostry mnie zabije?! Dureń! - gotowało się we mnie, ale nie mogłem nic zrobić.
- Oh, Bella, Bella, Bella....dobrze się spisałaś! Co nie Draco? - tym razem odezwała się nie znana mi wcześniej kobieta. Miała białe włosy do kostek. Była bardzo podobna do Lucjusza.
- Siostrzyczko, proszę uspokój się! Bella mogła bardziej się postarać! - Lucjusz Malfoy ma siostrę?! Przyznam, że była młoda i ładna. Ale miałem już żonę i to najpiękniejszą na świecie.
Teraz nie było czasu na rozmyślaniu o Mionie.
- Przez was straciłem Alicje! Zerwała ze mną przez was!
- Draco! Jak śmiesz podnosić na nas głos?!
- Mogę jestem dorosły! Nie chce być śmiercioźercą! Chciałem być zwykłym czarodziejem takim jak Harry! On ma żonę, dzieci! A ja co?! Głupią rodzinę! - jak to usłyszałem zrobiło mi się trochę szkoda Draco.
- Draco!
- Tak ciociu?!
- Jesteś śmierciożercą! I będziesz!! - Bella strasznie głosno to krzyczała i na koniec rzuciła na Draco zaklęcie crucio. On padł na ziemie i zaczął się wić jak wąż.
Po chwili Narcyza podbiegła do niego.
- Bella! Coś ty zrobiła?! Crucio! - tym razem Bellatriks padła na ziemię.
- Mogłem cię zabić! A nie tylko udawać!
- Jak cię przezywali w szkole?!
- Potter, mnie przezywał od karalucha na przykład...
- I dobrze!
- Draco, dlaczego? - zapytała mama blondyna.
- Hermiona, ja ją przezywałem....od szlam...
- Oh, Draconie! Nawet wrogów tak nie powinieneś nazywać! Czego cię ten ojciec nauczył?! - wydarła się jak nigdy Narcyza.
- Narcyza?! Przeciw mnie, ty?! - dwójka śmierciożerców zaczęło się kłócić. Nie mogłem, nie zwrócić na to uwagi. W pewnym momencie usłyszałem najgorsze słowa w stronę żony, jakie może powiedzieć mężczyzna.
- Rozwód!
Tego się nie spodziewałem. Było mi szkoda Draco, on to będzie mocno przeżywał. Ale teraz nie to było najważniejsze, ponieważ usłyszałem bardzo mi znany głos, a raczej płacz. Lily!
Postać w czarnej pelerynie przywiozła moje dziecko w czarnej kołysce. Zaraz za nią szła druga postać w czarnej pelerynie. Jak i pierwsza osoba miała przed sobą kołyskę z moim synem Jamesem!
Nie mogłem nic zrobić...
Niestety po chwili usłyszałem bardzo głośny krzyk. Wiedziałem kto to, bardzo dobrze to wiedziałem....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Moje kochane Potry🧩🪀
Zostawiam was z zagadką🍡
Myśle,że wiecie kto to🍏
🍀Dzisiaj mnie poniosło🍀
🐲🐉Bardzo się wczułam🐉🐲
🍈Napisałam bardzo długo rozdział jak dla mnie🍈
jestem z siebie dumna✨
Nawet nie wiedziałam kiedy tyle napisałam🍃🌾
Chciałam dobić do 2000 ale niestety się nie udało🌵🌲
Przy okazji bardzo wam dziękuje💚🤍
Moja książka jest na #19
🤍💚🖤Kocham🖤💚🤍
A słów moi drodzy 1100💚

Wszytko jest możliwe ~ Harrmione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz