25 ~ Jestem przecież w ciąży

268 13 2
                                    

Hermiona
Harry sciągał koszulkę, wiedziałam co zamierza i chciałam mu powiedzieć, że jestem w ciąży, ale nie umiałam odwrócić od jego torsu...
- Harry... - w końcu zaczęłam - ja jestem w ciąży.
- Hermiona, to dopiero połowa tygodnia, nawet nie wiemy czy na 100% jesteś w tej „ciąży" - miał racje.
- W sumie masz racje al... - jak zwykle nie dał mi dokończyć bo zaczął mnie całować w brzuch.

Harry niby taki grzeczny, miły gryfon, ale jest jednak bardziej ode mnie, pozytywnie nastawiony na posiadanie dzieci, w końcu to on do tego doprowadził. On to zaczął, ale się cieszę.

Poczułam jak powoli rozpina mój guzik od spódniczki.
- Harry...naprawdę...
- Hermiona...proszę...
- Ale, wiesz, że nie możemy... - mówiłam cichutko, prawie do siebie.
- Kto tak powiedział? - popatrzał mi się w oczy.
Te zielone oczka, one zawsze mnie przekonują.
Zaczęłam cicho chichotać, ponieważ „miły" Gryfon zaczął całować mnie w brzuch w różnych miejscach.
- H-harry p-prze-przestań - mówiłam przez śmiech.
Tak mi brakowało tej pieszczoty....
Poczułam jak Harry powoli wsuwa rękę pod spódniczkę. Była taka ciepła....Zaczął ją delikatnie zsuwać ze mnie. Zaraz potem stanął obok łóżka i mnie podniósł. Siedziałam przed nim, rozpięłam mu pasek od spodni, on je zsuną z siebie......

Rano Harry
Obudziłem się obok Hermiony, która wpatrywała się w sufit.
- Dzień Dobry kotku.
- Hej, Harry - powiedziała obojętnym głosem, dalej wpatrując się w sufit.
- Co się stało?
- Harry, co myśmy zrobili?
- Ale co...?
- Popatrz ma podłogę....
Jak powiedziała tak też zrobiłem, popatrzałem na dywan. Leżała tam moja koszula i spódniczka Hermiony, na fotelu jej koszulka a pod fotelem bielizna i moja i jej...
- Teraz już wiesz?
- Nie....po części....
- Popatrz pod kołdrę na siebie....
Odsłoniłem, a raczej wsunąłem głowę pod kołdrę i zrozumiałem, że leżę bez ubrań....
- He-hermiona...cz-czy t-ty też n-nie....
- Nie mam....
- Przepraszam...poniosło mnie....
- To nie twoja wina...szczerze mówiąc.... - bałem się co powie - brakowało mi tego.
- N...naprawdę? - nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.
- Przez to, że mamy dzieci oddaliliśmy się od siebie... - tym razem patrzała mi w oczy - masz piękne oczy wiesz?
- Wiem to dzięki tobie, ale i tak ty jesteś piękniejsza w tym związku - uśmiechnąłem się a ona zarumieniła się i pocałowała mnie w nos.
- To może ja już pójdę do Lily i Jamesa...
- Ok..
Hermiona powoli wstając od razu wzięła koc i się przykryła.
Zaraz potem otworzyła szafę i wyjęła dresy i jakąś bluzę. Nie będę mówić że brała stanik i majtki no bo nie wypada, chociaż już to powiedziałem. Stanęła w koncie i ubrała dwie rzeczy, o których wspomniałem choć nie wypada, zaraz potem zrzuciła koc z siebie i zobaczyłem jej piękną sylwetkę... ubrał się szybko do końca i zmierzała w stronę drzwi.
- Zaraz panienko. Czy to nie moja bluza?
- Eee przepraszam.. już ją oddaje...
- Hermiona, żartuje sobie weź sobie ją. Wyglądasz w niej ślicznie.
- Dziękuje Harry, zejdź na śniadanie.

Jeszcze przez chwilę myślałem o wczorajszym wieczorze. Mi też tego brakowało... Ostatnio faktycznie nie mamy dla siebie czasu, a za dwa tygodnie miałem jechać do Hogwartu bo terminy się trochę pozmieniały...
Musiałem załatwić współlokatora dla Hermiony. Ron...NIE! Nevill...nie on ma swoją żonę. Pani Molly...chyba to był najlepszy wybór. Zawiozę Mione do Nory.
Nie będzie tam Rona i Ginny, więc dobrze...

- Harry! Długo mam czekać?!
- Już idę! - zerwałem się z łóżka i ubrałem się szybko. Po 5 minutach byłem już w kuchni.
- Widzę, że dalej masz coś z czasem i spóźnianiem się.
- A ty za to zrobiłaś się jeszcze punktualniejsza.
- Oh, Harry..
- Hermiona... - zacząłem siadajàc do stołu - wiesz bo mam jechać do Hogwartu za dwa tygodnie....a nie mogę Cię zostawić samej z trójką dzieci...
- Mamy dwójkę, Harry.
- A kto siedzi u ciebie w brzuchu?
- To dziecko - wskazała na swój brzuch - jeszcze nie jest praktycznie widoczne więc nawet nie wiadomo czy się urodzi. Lekarz mówił, że narazie nie jest dobrze.
- Dobrze czyli?
- Że nie jest dobrze rozwinięte, żeby stwierdzić czy bije serce na przykład.
- Ale to nie zmienia faktu, że jesteś słaba, pomijając wczorajszy wieczór...
- Harry! Tu są dzieci!
- Ale TE dzieci mają bo 3 mięsiąca więc...
- Więc co zamierzasz zrobić jak wyjedziesz?
- Zawieść cię do pani Molly...
- Co?! O nie! Nie jadę!
- Ale Rona i Ginny tam nie będzie jeśli chodzi o nich.
- ALE TO ICH MATKA CO JEŚLI ONA TEŻ ZOSTAŁA ŚMIERCIOŻERCĄ?! - krzyczała tak głośno, że się dziwię jak mi bębenki nie pękły.
- Pani Molly?! Nigdy!
- Niech ci będzie, ale jadę tam z Luną
- Ok, dla mnie to nie problem. W końcu ona też ma dziecko.
- Luna ma dziecko?! Z kim i od kiedy?!
- Nie wiesz? Z jakimś Olivierem, ponoć gra w Quidditcha. Dziecko ma 5 miesięcy.
- Nie mam z nią kontaktu, nie pisałam do niej...ale ona też nie...
- Napisz do niej dzisiaj.
- Dobry pomysł, a teraz jedz.
- Już dobrze pani Szefowo.
- Harry!
Roześmialiśmy się i zaczęliśmy jeść już zimną jajecznicę i herbatę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka❤️🧨
Trochę więcej słów 800🎈

Wszytko jest możliwe ~ Harrmione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz