- Współczuję szlachcie.
- Hm? Czemu?
- Będzie kalać ich oczy.
- A, no w sumie racja.
Tak jak wcześniej byłaś w stanie wyczuć otaczającą cię magię, tak teraz nie mogłaś tego zrobić. Byłaś wykończona, a aktualnie jedynym dobrze działającym zmysłem był słuch. Oczy miałaś zamknięte ze zmęczenia, nos zatkany przez gluty, które nazbierały się w nim podczas płaczu, w ustach czułaś tylko krew, a całe twoje ciało cię bolało po tych wszystkich cięciach i soli w świeżych ranach. Ale z tego wszystkiego to chyba najbardziej bolały cię plecy, po tym jak odcięli ci skrzydła.
Jednak dzięki słuchowi, wiedziałaś że cię gdzieś ciągną.
Z każdą chwilą robiło się coraz głośniej i głośniej, a do twoich uszu zaczynało napływać coraz więcej krzykliwych głosów.
Chyba nadszedł czas "rozprawy".
Ty i dwóch mężczyzn, którzy ciągnęli cię za nogi po ziemi, zatrzymaliście się przed drzwiami na sale sądową. Chyba.
Po paru sekundach stania, z sali doszedł was rozkaz Damnatio. "Wprowadzić!" - tak on brzmiał.
Duże drzwi otworzyły się, zalewając cię jasnym blaskiem. Nawet mając zamknięte oczy, widziałaś światło, prześwitujące przez twoje powieki.
Poczułaś jak jeden z mężczyzn mocniej łapię twoją nogę, by po chwili rzucić cię gdzieś na środek tego hałasu.
- Daliście jej ten specyfik?
- Tak, Damnatio-sama.
- Odczekaliście tyle ile trzeba było, by zadziałał?
- Oczywiście, Damnatio-sama
- Świetnie. W takim razie rozwiązać ją. - rzekł człek z rodu Kira
Zdziwiły cię jego słowa. Czyżby środek, który ci podali, blokował twoją magię i osłabiał? Zapewne tak, skoro posuwa się do takich czynów.
Usłyszałaś jak jeden ze Strażników podchodzi do ciebie i kopnięciem w brzuch pomaga podnieść ci się na kolana. To jeszcze nie bolało aż tak bardzo.
Ból się zaczął dopiero wtedy, gdy zamiast cię rozwiązać, odciął ci obie łapy razem z więzami.
Twój wrzask był przepełniony bólem i agonią. Był wręcz potworny dla ucha. W poziomie rozpaczy przewyższał nawet krzyk Emmy z pierwszego odcinka The Promised Neverland.
Znowu z twoich oczu poleciały łzy.
Natomiast z miejsca, w którym jeszcze przed chwilą były dłonie, zaczęła wytryskiwać bordowa krew, lejąc się na podłogę i powoli rozlewając po sali.
Twoje związane dłonie, które odleciały gdzieś w bok, rozpłynęły się już w powietrzu, zostawiając po sobie tylko sznur, który je krępował. Reszta twojego ciała upadła bezwładnie w kałużę twojej własnej krwi. Byłaś już wyczerpana ciągłym leczeniem się i ciągłym przeżywaniem bólu.
- [Imię]... - powiedział drżącym głosem chłopak, stojący parę metrów przed tobą - [Imię]!!! Co ty tu robisz?! Co oni ci zrobili?!?! - krzyknął rozpaczliwie, zaczynając biec w twoją stronę
Zanim jednak do ciebie dobiegł, straż go zatrzymała i powstrzymała od dalszego biegu.
- A więc znasz tego demona chłopcze. - powiedział Damnatio, patrząc na niego z wyższością
- As..ta.. - powiedziałaś niemrawo, z trudem otwierając oczy
Widziałaś zielonookiego nastolatka, który próbował się wyrwać straży i podbiec do ciebie. Co on tu robił? Przecież miało go tu nie być.
CZYTASZ
🖤Miłość Demona🖤Asta x Reader🖤Black Clover 🖤
FanfictionMiłość Demona... Pytanie tylko którego do kogo lub kogo do którego. Akcja opowiadania dzieje się w okolicach 70 odcinku Black Clover i idzie "wzwyż", że tak powiem, więc jeśli nie skończył*ś tej serii to najpierw obejrzyj do końca, a później tu wró...