rozdział XIX

100 10 0
                                    


Chan POV.

To nie jest tak, że mi to w jakiś sposób przeszkadza, ale po Jinyoung'u nie spodziewałem się po moim szefie wesołego miasteczka. To po prostu do niego nie pasuje, okej? Psychicznie nastawiałem się raczej na elegancką restauracje, w której nie staćby mnie było na nawet szklankę wody, a tu taka niespodzianka!

Choć w sumie pozytywna. Przynajmniej wkoło mnie są ludzie z mniej więcej tej samej warstwy społecznej co ja, a nie właściciele wielkich fortun.

- Nie przeszkadza ci, że nie poszliśmy do jakiejś drogiej restauracji, prawda? B-bo jeśli przeszkadza to możemy to zmienić!- nakręcał się powoli Jinyoung.

- Nie, choć tak właściwie jeszcze nigdy nie byłem w wesołym miasteczku.- tak, pracoholizm miałem już w przedszkolu i kiedy inne dzieci uczyły się jak robi krówka ja uczyłem się jak się czyta. To wada wrodzona.

A tak swoją drogą wesołe miasteczka są w ogóle otwierane w jesieni? Bo wydaje mi się, że to bardziej letnia rozrywka.

- Na co idziemy najpierw?- spytał Jinyoung i zaczął przyglądać się wszystkim atrakcjom jakie miał w zasięgu wzroku.

- Jest tu może taka duża łódka?

- Chyba jest.

- Więc już znasz odpowiedź.


Okej. Mój brak znajomości wesołych miasteczek ostro daje się we znaki. I nie, nie żartuję. Jinyoung wygląda jakby zaraz miał duszę wyzionąć. A poszliśmy tylko na łódź, karuzelę, kolejną karuzelę, a teraz na rollercoaster. Chodź to ostatnie chyba jednak odłożę na później bo Park jest tak jakby zielony. To w takim wypadku wata cukrowa chyba też odpada.

- Idziemy na strzelnicę?- spytałem uważnie obserwując jak twarz Jinyoung'a powoli nabiera bardziej naturalnego koloru. Choć dalej przypominał Hulk'a.  Nic nie odpowiedział tylko kiwnął powoli głową i zginając się wpół ruszył w stronę strzelnicy.

I tak, on świetnie strzela. A wygląda młodo, czyli jeszcze raczej nie przeszedł służby wojskowej. Chyba, że to jedna z tych osób, które nawet po siedemdziesiątce wyglądają na piętnaście lat. Ewentualnie minął się z powołaniem. To też się zdarza. Ja na przykład powinienem być terapeutą, a jestem menadżerem... No i teraz sekretarko- pomocą domową.

- Próbujesz?- spytał Jinyoung trzymając w ręku wielkiego pluszowego kangura.

- Jasne.- i jeśli was to ciekawi to strzelanie na pewno nie jest rzeczą, do której zostałem stworzony. Nic nie strąciłem, ale trudno. Przynajmniej też nikogo przy tym nie zabiłem. 

- Kangurka na pocieszenie?- nie że jestem przez to smutny, ale przytulanka kangura to przytulanka kangura.

- Pewnie! A wiesz co rozweseli mnie jeszcze bardziej?- spytałem patrząc się sugestywnie w stronę rollercoastera. Nie wiem kiedy będę miał następną okazję, żeby się nim przejechać, więc muszę korzystać.

Choć tym razem Jinyoung faktycznie może wyzionąć ducha. Trudno, jakoś go potem wskrzeszę. 

Seungmin POV.

Szkoda, że musimy już wracać. Chętnie spędziłbym tu więcej czasu z Hyunjin'em. Choć sugestywne spojrzenia ommy trochę mi w tym przeszkadzały.

Ale teraz już jesteśmy na lotnisku i czekamy na odprawę. Hyunjin usypia mi na ramieniu i co chwilę coś mamroczę. Ja natomiast cały czas sprawdzam, czy przypadkiem nie zgubiliśmy biletów i czy nasze bagaże na pewno są nasze, a nie kogoś innego kto ma takie same. Changbin kazał mi to robić regularnie jeśli nie chcę skończyć w Korei bez podstawowych rzeczy potrzebnych do życia. Im się to chyba zdarzało dosyć często, kiedy razem gdzieś wylatywali. Słyszałem nawet coś o zaginionym kocie, ale to chyba tylko żart... a przynajmniej taką mam nadzieję. 

- Proszę o umieszczenie tutaj swoich podręcznych bagaży oraz wyjęcie urządzeń elektrycznych.- odezwała się do nas pracownica lotniska. Nie spakowaliśmy nic co byłoby niedopuszczalne na pokładzie samolotu, więc bagaże bez problemów znalazły się po drugiej stronie. Gorzej było z nami, choć ja przez bramkę również przeszedłem spokojnie, tak Hyunjin zaczął piszczeć... ale dobrze jest, to tylko metalowe zapięcie paska. 

- Widzisz? Póki co wszystko idzie dobrze.- powiedział Hyunjin łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę bramek. 


- Hyun, jesteś pewien, że wsiedliśmy do dobrego samolotu?- spytałem z niepokojem wyglądając przez okno samolotu.

- Tak... Mi się wydaje. A czemu pytasz?- odparł też nieco zaniepokojony.

- Bo ten kraj, który widać pod nami tak jakby przypomina kształtem Koreę Południową. 

- Ups.

+++

Siedzę w kuchni czekając aż się ciasto na rogaliki mi się wyrobi, oglądam telenowelę o wampirach i piszę. Mój mózg potrzebuje więcej telenowel... to normalne nie? I piszę z tabletu, więc prawdopodobnie jest tu jeszcze więcej błędów niż normalnie.

Miłego dnia!

"   "/ Changlix/ Seungjin/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz