rozdział XXX

84 9 2
                                    

Felix POV.

Macie czasami takie coś, że mieliście coś i uważaliście to za coś normalnego, a kiedy to tracicie to wam tego brakuje jak powietrza? Bo ja się tak właśnie czuję i nie jest to przyjemne. Dosłownie czuję się jak Chan po każdym jego nieudanym związku! Aż zaczynam mu współczuć, bo on się tak czuje całkiem często...

W każdym razie siedzę teraz w łóżku zawinięty w pościeli i... i chciałem użyć mojej terapii na smutek, ale ponieważ polega ona na słuchaniu muzyki z mojego dzieciństwa to też kompletnie nie pomaga, bo kojarzy mi się z Changbin'em... A tak właściwie to wszystko mi się z nim kojarzy... Nawet mycie zębów! Staję wtedy przed lustrem i mam takie uczucie, że moje życie  jest puste i straciło senes... 

A najgorsze jest to, że niedługo skończy mi się wolne i będę musiał wrócić do pracy i to nie będzie tak, że jak Chan rzucę się w wir pracy i obowiązków i zapomnę o wszystkich problemach, co to to nie! Ponieważ właśnie przez pracę poznałem Bin'a to teraz czegokolwiek w niej nie zrobię to z nim skojarzę, a wiecie ile przez niego napisałem piosenek? Teraz przy każdej z nich będę płakał... Właśnie! Napiszę piosenkę o złamanym sercu! W końcu takie coś może złamać serce, prawda? Nie trzeba od razu kogoś kochać pod względem romantycznym, żeby móc mieć przez niego... połamane, podeptane i rozerwane na strzępy serduszko... no i znowu płaczę. A do tego wszystkiego skończyło mi się kakao i muszę iść do sklepu, bądź poczekać aż Chan skończy pracę, ale coś tam wspominał, że ma się opiekować jakimś tam vorbez selbą, czy czymś tam.

Znaczy się. Mam. Iść. Sam... wiecie co? Pójdę do sąsiadki może ona ma kakao na zbyciu...

Z tą oto myślą skierowałem się, nadal w kołdrze, w stronę drzwi. Wsunąłem na nogi jeszcze moje rozpadające się kapcie i niezbyt żwawym krokiem ruszyłem w stronę mieszkania mojej jakże normalnej sąsiadeczki. Mówię serio, to w żadnym wypadku nie jest sarkazm. Ona ma może ze 40 lat, jest rozwiedziona i nie ma kota! Ale ma za to kanarka.

Stanąłem przed dębowymi, dosłownie wypolerowanymi na błysk drzwiami i zastukałem. Zero odpowiedzi. No to zastukałem jeszcze raz. I znowu. Może jej nie ma? 

Ale... drzwi są... otwarte. Dobra, w tym momencie czuję się jak w jakimś horrorze... Powoli otworzyłem drzwi i wślizgnąłem się do mieszkania. Światło było zgaszone. Ale jakieś dziwne dźwięki, jakby... no, nie wiem co to, ale do tego teraz doszedł krzyk bólu. Chyba jednak lepszym pomysłem było zostanie u siebie... Nie będę bohaterem, po prostu grzecznie cofnę się do drzwi, a potem niezauważenie prześlizgnę się do siebie. Proste jak bagietka!

I by mi się udało, gdyby nie to, że w momencie, w którym do drzwi brakowało mi już zaledwie kilkunastu centymetrów nagle zapaliło się światło, a do pomieszczenia z łazienki wyszła dziwna postać z czymś niebieskim na głowie, a ja przestraszyłem się, krzyknąłem, a w czasie próby ucieczki potknąłem się o dywan i jak długi wyłożyłem się na podłogę.

- Felix?- czy ja już jestem martwy? Bo słyszę głos mojej sąsiadki. Ale to chyba dobrze, bo to by przynajmniej znaczyło, że jestem w niebie.- Co tutaj robisz?

- Umarłem. Zupełnie jak pani.- w tym momencie moja sąsiadka, czy może w tym momencie powinienem powiedzieć była sąsiadka, zaśmiała się i zaczęła zbierać mnie z podłogi. 

- Znaczy się, że jeszcze żyję?- spytałem rozglądając się. Mieszkanie to samo, sąsiadka... ups, wystraszyłem się własnej sąsiadki w szlafroku i turbanie. 

- Oczywiście, że żyjesz, choć mogłeś poczekać, aż wyjdę z łazienki. Tak się spieszyłam, żeby ci otworzyć, że się poparzyłam.- a więc to przez to był ten krzyk... to wiele wyjaśnia.

- Tak właściwie to drzwi były otwarte...

- Ah! Pewnie zapomniałam je zamknąć.- stwierdziła po chwili sąsiadka.- W każdym razie, chciałeś czegoś?

- Tak, skończyło mi się kakao, a kompletnie nie mam ni siły, ni chęci, żeby wyjść do sklepu i zastanawiałem się, czy mogłaby mi pani trochę pożyczyć...- a teraz słodka minka i jeśli sąsiadeczka ma mój skarb uświęcony, bynajmniej nie chodzi o Changbin'a, to mi go odda.

- Oczywiście, że mam! Poczekaj tu chwilkę, już po nie idę.- mówiłem? Swoją drogą... aua, stłukłem sobie twarz, a to jeden z moich głównych atutów!

Ale warto  było, bo moja cudowna sąsiadeczka miała kakao i oddała mi całą swoją paczkę... co prawda mało nosa nie złamałem, ale mówimy o kakale, co nie? To jest mój skarb... Skończę jako gollum z ziarnem kakaa... ewentualnie powinienem zrobić cover Treasure od Ateez, ale ta piosenka nie jest o kakale, więc jeszcze to przemyślę.

W każdym razie zgadnijcie kto ogląda Kingdom w kołdrze i pijąc przy tym kakałko, żeby skupić się na czymkolwiek innym niż myślenie o Changbin'e?

Tak, to ja. Swoją drogą jakbym zadebiutował w zespole to chętnie bym w tym wziął udział...

+++

Tak szczerze to też oglądam Kingdom, ale pisząc to. 

A tak serio to właśnie zauważyłam, że to jest 30 rozdział i... wow. Nie żebym ja je skrobała jakieś wyjątkowo długie, czy coś, ale to jest najdłuższa rzecz jaką kiedykolwiek napisałam. Nie żeby sam w sobie był jakiś wyjątkowy i wnosił wiele do samej fabuły, o ile takowa tu występuje, ale w sumie to nawet nie wiem, więc nie wiem, może okaże się jednym z ważniejszych. 

Miłego dnia!

"   "/ Changlix/ Seungjin/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz