rozdział VI

188 15 3
                                    

    Felix  POV.

   Changbin poszedł ze mną... do parku. Zwykłego parku, w którym zwyczajnie spacerowali zwyczajni ludzie.

Nie żebym miał pretensje, ale... to dziwne. Ja myślałem nad jazdą konną, paintball'em i może karaoke. Park nie przyszedłby mi do głowy.

Muszę jednak przyznać,że jest to bardzo ładne miejsce. Drzewa wiśni, które o tej porze roku były pozbawione kwiatów nadal cieszyły oko. Co jakiś czas mijaliśmy ławki, place zabaw pełne dzieci, choć mimo ich obecności było tu cicho.

- Wiesz co jest fascynujące? Zawsze kiedy jem lody one bardzo szybko się rozpuszczają.- zaśmiałem się obserwując jak Changbin wywraca oczami i kontynuuje jedzenie swojego.

- To dlatego, że gadasz zamiast jeść.- powiedział i kontynuował jedzenie.

Wiecie co? On może mieć rację. Koledzy zawsze dawali radę jeść zmrożone lody...

- Te, myśliciel! Lody ci się rozpuszczają.-  przerwał moje rozmyślania Bin. Faktycznie słodycz spływał mi po ręce. Westchnąłem i zacząłem ją czyścić. Changbin uśmiechnął się lekko na moją reakcje. Mógłby to robić częściej, ładnie wtedy wygląda. Jak taki aniołek. Nie, że normalnie przypomina diabełka, ale... Po co ja się w ogóle produkuję? Przecież wiecie jak on wygląda.

- Lee Felix! Znowu odciąłeś się od rzeczywistości.- machał mi ręką przed twarzą Changbin. Uśmiechnąłem się do niego.

Changbin POV.

    Kto by pomyślał, że Felix będzie tak gadatliwy. Jak już zaczął to mógł bez końca. Na szczęście nie mówił o rzeczach nudnych, a o takich, które naprawdę ciekawiły.

- Reasumując, twierdzę, że tłumaczenie musicali jest naprawdę mądre. W ten sposób większa ilość osób może je poznać.-  powiedział robiąc minę wszystko wiedzącego filozofa, i w sumie w tym temacie się z nim zgadzam.

- Jesteś fanem musicali?- spytałem. Kiwnął głową potwierdzająco.

- Oglądam tak dużo jak tylko mogę.- ucichł na moment. Wyglądał jakby nad czymś myślał.- Pójdziemy na jakiś?

- Nie znam japońskiego.- skrzywiłem się.

- To chodźmy do mojego mieszkania i tam jakiś obejrzymy!- uśmiechał się szeroko zapewne ciesząc się ze swojej inteligencji. Wyglądał wyjątkowo dziwnie szczerząc się jak głupi do sera. Zwłaszcza w połączeniu z ciemnymi okularami, żółtą czapką i za dużą bluzą w bambusy.

- Jasne, poznaliśmy się zaledwie wczoraj, a ty już zapraszasz mnie do domu. Rozsądnie!- stwierdziłem.

- No widzisz! Czyli oboje nie widzimy żadnych przeciwwskazań!-powiedział i pociągnął mnie w stronę bramy parku.

Hyunjin POV.

    Siedzę w samochodzie razem z Taeyeon i myślę o Min'im- tak ZNOWU! Ten biedny aniołek na pewno zastanawia się co się ze mną, gdzie jestem i gdzie podziała się jego omma! Zniknęliśmy bez słowa, mimo, że ze zrozumiałego powodu, ale co jeśli Seungmin uzna go za niewystarczający i nie wybaczy mi zwłaszcza, że spaliłem mu patelnię.

- Hyun'nie skarbeńku, a ty co o tym sądzisz?- wyrwała mnie z zamyślenia Taeyeon.  Z racji na fakt, że jej słowa wpadały mi do głowy jednym uchem, a wypadały drugim nie za bardzo wiedziałem co odpowiedzieć, więc wybrałem najbezpieczniejszą opcję:

- Absolutnie zgadzam się z tobą w tym temacie.- stwierdziłem doceniając swój geniusz.

- Też twierdzisz, że chłopcy powinni chodzić  w sukienkach?- spytała z błyskiem w oku. Kiwnąłem lekko speszony głową. Taeyeon uśmiechnęła się szeroko ukazując przy tym śnieżnobiałe zęby.- Min'nie wyglądałby jak taka urocza księżniczka!

Taeyeon prawie piszczała. Wyobraziłem sobie Seungmin'a w sukience... i tak, on wyglądałby dobrze, ale ja przypominałbym bałwana (i nie, nie Olafa).

Znów ignorując Taeyeon wyciągnąłem telefon. Nieodebrane połączenie od Seungmin'a. Zrobiło mi się tak jakoś ciepło na serduszku... awww!

Spojrzałem za okno. Widok jak codzień. Szara betonowa ulica, płyty chodnikowe i masa pomniejszych sklepików. Ludzie spieszący się do pracy, szkoły. Niby nic wyjątkowego, a jednak miał coś w sobie. Osaka była w wielu szczegółach podobna do Tokyo, ale wciąż wydawała się być w jakiś niewyjaśniony sposób... lepsza? Każda pojedyncza rzecz była piękniejsza i sprawiała, że moje serce biło szybciej. Choć nie, nie każda, a zwłaszcza nie sposób parkowania Taeyeon. Samochód stanął, a mną szarpnęło. Moja kostka uderzyła o siedzenie. syknąłem  z bólu, a serce zamiast bić zatrzymało się na moment.

- Wybacz Hyun'nie! To przyzwyczajenie!- twarz Taeyeon wyraźnie pobladła ze strachu.

Chcąc opuścić samochód znów uraziłem się w bolącą kostkę i dopiero z pomocą Taeyeon jakoś się z niego wygramoliłem.

Zanim dowlokłem się uwieszony na ramieniu ommy Min'a usłyszałem głośny łoskot drzwi uderzających o ścianę. W progu ukazał się nam zdenerwowany Seungmin. Miał lekko rozszerzone powieki i zarumienione policzki. Dyszał jakby właśnie przebiegł maraton. 

- Hyunjin! Co się stało?!- podbiegł do mnie i przytulił mocno. Taeyeon zostawiła mnie w jego ramionach i odeszła. Gdy zniknęła za drzwiami usłyszałem ciche chlipnięcie, a chwilę potem kolejne. 

- Przepraszam. To moja wina, prawda?- moczył mi łzami koszulkę Seungmin.

- Ależ nie Min'nie. Potknąłem się o kabel i spaliłem patelnię. To tylko i wyłącznie moja wina.- tuliłem go do siebie, mimo iż sam nie jestem do końca przekonany, czy chciałbym przytulać się do popryskanej olejem koszulki, na której są też zarazki przyniesione ze szpitala, ale Seungmin'owi najwyraźniej to nie przeszkadzało. Przytulał się wręcz tak mocno jak tylko mógł.

- Bałem się, że ktoś cię porwał albo gorzej, i odwiedził nas jakiś kanibal, który cię zjadł. Było wiele możliwych opcji... A ty mogłeś do mnie napisać.- wytknął mi Kim robiąc smutną minkę.

- Mogłem, wybacz mi.- przytuliłem go jeszcze mocniej. Obym go nie udusił.

Seungmin już nic nie mówiąc pociągnął mnie w stronę domu.

+++

Well... No wiem, że troszkę nudne, ale dopiero się wczuwam i tak jakoś się wczuć nie mogę...(。•́︿•̀。)

"   "/ Changlix/ Seungjin/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz