Felix POV.
- Przyznaj się, kazałeś mi przyjść tylko dlatego, że twój mroczny koleżka musiał iść do pracy.- powiedział Chan zbierając moje brudne skarpetki do kosza na pranie. Zawsze jak do mnie przychodzi dostaje napadu jakiejś przypadłości przez, którą musi, dosłownie musi sprzątać.
- Oj no weź~ to nie prawda.- powiedziałem obserwując jak Chan odkłada kosz na pranie i zaczyna targać w moją stronę odkurzacz, prezent na moje zeszłoroczne urodziny.
- Poza tym musiałem przez ciebie wybłagać u Jinyoung'a wolny dzień.- wytykał mi Bang.
- Jakie tam "wybłagać"? Przecież Park cię dosłownie kocha, wielbi i ubóstwia!- nie no mówię serio, aż czasami się zastanawiam jak to możliwe, że Park jeszcze nigdzie Chan'a nie zaprosił, albo nie stał się yandere, czy czymś takim.
- W pewnym sensie to faktycznie. Wczoraj spytał się mnie czy chce z nim chodzić...- Chan uruchomił odkurzacz i zaczął agresywnie odkurzać. Widzicie? Wiedzia... Zaraz, co?!
- CO?! Czemu nic nie mówiłeś?! To strasznie ważne!- wrzasnąłem starając się przekrzyczeć odkurzacz.
- Co?- chyba nie usłyszał bo wyłączył odkurzacz i spojrzał na mnie niezrozumiale.
- Czemu mi nie powiedziałeś? Lub nie zadzwoniłeś?! To bardzo poważna sprawa!- powtórzyłem znowu podnosząc głos.
- Nie chciałem ci przerywać spotkania z tym mrocznym chłopcem, co jak co, ale ja chcę jeszcze trochę pożyć!
- Wypraszam sobie. Nie zabiłbym cię, napewno nie przez to...- zrobiłem obrażono-urażoną minę.- Ale chcę wiedzieć absolutnie wszystko!
- Wszystko?- Chan nie wyglądał na zbyt zachwyconego.
- Wszystko!
- No dobra...
Seungmin POV.
- Ale tu ładnie!- nie żartuję, w Dżakarcie jest masa cukierni, dużych, małych, i jeszcze innych (a/n dobra, przyznaje się, nigdy nie byłam w Indonezji, więc wszelkie informacje, które się tu pojawią są przeze mnie wymyślone, bo internet nie jest zbyt pomocny). A że słodyczy nigdy za wiele to wchodzimy do każdej po kolei. Rzecz jasna nie zjemy tego wszystkiego na raz, ale widziałem w pokoju hotelowym lodówkę, więc nic się im nie stanie, a my będziemy mieli co jeść w czasie całonocnego maratonu My Little Pony. Hyunjin coś wspominał, że w Korei ma z tym całą zastawę stołową, więc wnioskuję, że za tym bardziej niż przepada.
- Jesteś pewien, że potrzebujemy więcej?- spytał Hyunjin. Spojrzałem na niego, chyba faktycznie trochę przesadzam, bo zza pudełek z ciastami wystaje tylko jego czubek głowy.
- Wybacz... Daj wezmę trochę.- powiedziałem biorąc od niego trochę tych pudeł. Teraz przynajmniej widzę jego twarz. Chyba faktycznie wymęczyłem go noszeniem tych ciast, bo jest cały czerwony.
- A tak swoją drogą, kiedy pierwszy raz byłem w Dżakarcie to tutejsze hotele też mogły dostarczyć dobre wypieki, lub nie wypieki, ale było to dobre... i mało tuczące...- stwierdził poprawiając w rękach kartony i obracając się w drugą stronę w celu powrotu do miejsca naszego noclegu.
- Wierz mi, że biegając z drugiego końca Seulu na uczelnię, a potem gdzieś do centrum, i tak codziennie, nie mam za bardzo jak utyć.- zresztą jajka to ponoć jedna z najlepszych rzeczy jeśli chodzi o dietę, a tego to mi akurat nie brakuje.
- To nawet lepiej, ale chodźmy już, bo chcę wrócić do Seulu z rękami. Zaraz mi odpadną, a jak wrócę bez to jeszcze stracę jeszcze dwie kończyny, bo Bin się na mnie wścieknie.- zakomunikował i ruszył szybkim krokiem, znaczy się na tyle szybkim na ile mógł, do hotelu.
- Straszne z nich krzykaczki.- stwierdziłem oglądając kolejny odcinek MLP. Jak tylko wróciliśmy i przebraliśmy w piżamy, nie żeby coś Hyunjin'owa piżama w kaczuszki to najcudowniejsza rzecz pod słońcem, to zaczęliśmy oglądać. I tak jesteśmy już na którymś z rzędu odcinku, ja leżę z głową na kolanach Hwang'a i staram się ogarnąć o co chodzi, bo to nie jest takie proste, kiedy ogląda się to po raz pierwszy, natomiast Hyunjin pałaszując któreś z kolei ciasto gapi się w ekran z przymróżonymi oczami analizując absolutnie każdy szczegół, co jakiś czas też tłumacząc mi co się tam chwilowo dzieje.
- Nie, nie rozumiem.- stwierdziłem patrząc się na jakieś dziwne kozokształtne stworzenie. Poza tym dlaczego te kucyki są teraz szare? Nie ogarniam...
- Potem obejrzymy to jeszcze raz. Zrozumiesz.- stwierdził głaszcząc mnie po włosach.
- To już bardziej bym ogarnął którąś z twoich oper...- stwierdziłem zrezygnowany.
- Serio?!- no i się wpakowałem...
- Tak... A jeszcze bardziej bym ogarnął koncert Day6...- dopowiedziałem patrząc na Hyunjin'a sugestywnie.
-... Też dobrze...
- Super, a teraz spać!- powiedziałem stanowczo i zacząłem wygodniej się układać. Nawet po takiej ilości cukru nie będę miał problemów z zaśnięciem, ale co do Hyunjin'a nie jestem aż tak pewien, więc niech nie wyłącza tych Kucyków.
+++
Przepraszam, że znowu wstawiam rozdział tak późno, w najbliższym czasie będę wstawiać je trochę żadziej. Chciałabym chociaż jeden na tydzień. Będę bardziej zajęta niż normalnie jestem.
I dziękuję za to, że przy tych oczętach (ja naprawdę nie wiem jak to się nazywa) widnieje teraz 600! Za niedługo mi serce stanie ze szczęścia.
Miłego dnia!
CZYTASZ
" "/ Changlix/ Seungjin/
FanfictionChangbin wreszcie ma szansę usłyszeć swojego idola na żywo! Co mogłoby pójść źle?.. wliczając w to serie niefortunnych zdarzeń... Wiele rzeczy. Czy to angst? No cóż, faktycznie Changbin i Felix na początku zachowują się jakby ten fanfik nim był, czy...