rozdział XXV

95 8 3
                                    


a/n nie zabijcie mnie po tym rozdziale. Musiałam, znaczy się nie musiałam, ale po prostu... no nie wiem, ale tak wyszło. W każdym razie z góry przepraszam, żeby nie było- wszyscy żyją i to nie jest smut. 

Chan POV.

- Wybacz, że cię tym obciąża, ale mógłbyś zająć się synem sąsiada? Jego opiekun nie zdoła dotrzeć, więc ja miałem się nim zająć, ale wyskoczyło mi coś ważnego.- powiedział Jinyoung w pośpiechu wkładając na nogi czarne pantofle. W ustach miał tosta z serem i dżemem. Strasznie niewyraźnie przez to mówił.

- Ale ja nie znam się na dzieciach.- ostrzegłem go.

Zanim wyleciał przez drzwi dodał jeszcze:

- Nawet lepiej. Jak zadzwonisz do drzwi powiedz, że nie mogłem przyjść.

I tyle go widzieli.

Tylko ja mam tam iść teraz czy jeszcze mogę zjeść śniadanie?

No i który to ma być sąsiad? Nie sądzę, żeby Nam miał dziecko, ale po drugiej stronie mieszka jakaś rysowniczka yaoistycznych manhw, która jest ode mnie sporo młodsza, więc to raczej też nie ona. Żeby nie było przez sporo rozumiem tylko 4 lata. Aż tak stary nie jestem.

Czyli zostaje mi ta kobieta z modnie ubrana świnką...

- Przepraszam? Nie mam dzieci i nie mam pojęcia o co panu chodzi!- kobieta w drzwiach prawie krzyczała.- Moje dzieci przestały być moje kiedy zdecydowały się zostać z moim mężem. Byłym mężem!!!

- J-ja przepraszam... a-ale nie wie p-pani może kto w tej o-okolicy ma dzieci?- spytałem starając się uniknąć uderzenia parasolką. 

- Kunpi ma. A teraz żegnam!- i trzasnęła mi drzwiami przed twarzą, no to idę. Kunpi... Kunpi. A! Że w sensie Bam... Nie wygląda na osobę, która ma dzieci.


- Mówisz, że Park'ie nie mógł przyjść? - Bambam stał w drzwiach w garniturze w panterkę. 

- Tak.

- Tylko kilka szybkich pytań.- powiedział skanując mnie wzrokiem. Człowieku nie widzisz mnie pierwszy raz.- Byłeś w więzieniu? Pijesz alkohol? Jadasz robaki?

-... Nie. Ostatnio nie. I nie.- odpowiedziałem.- To wpuścisz mnie, czy mam iść tłumaczyć Jinyoung'owi czemu nie zrobiłem tego co mi kazał? Bo prawdopodobnie mnie wyleje.

- Nie zrobi tego, bo jesteście parą. Ale tak wpuszczę cię.- stwierdził otwierając drzwi szerzej. 

Przynajmniej wnętrze domu pasuje do niego. Tu różowe, tam zeberka, kanapa w panterkę i złote wstawki.

- No więc tak: nie pozwalaj mu choćby zbliżyć się do szafki z alkoholem, nawet jeśli jest obwiązana kłódkami, nie wypuszczaj go poza posesję i nie wpuszczaj nikogo, zwłaszcza jego znajomych.- wyrecytował Bam. To... ile to dziecko ma lat?- Na co się tak patrzysz? O co chodzi?

- Nie...o nic.

- Znajdziesz go w jego pokoju, po schodach i w prawo. A ja muszę już lecieć, powodzenia~- wyśpiewał i biegiem poleciał w stronę drzwi. Czemu wszyscy dzisiaj są w takim pośpiechu? Pali się czy co?

Ehh... no to chyba czas poznać tego dzieciaka...

Zastukałem kilkukrotnie w, w przeciwieństwie do reszty domu, czarnych drzwi. Nikt mi nie odpowiedział. Może będą otwarte.

I są. Pchnąłem je lekko... I już drugi raz dzisiaj prawie dostałem czymś po głowie. Tylko tym razem był to telefon. No i w sumie to nie prawie. Bolało.

"   "/ Changlix/ Seungjin/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz