rozdział XXVIII

86 7 0
                                    


Chan POV.

Bambam nic nie zauważył i chwała mu za to, bo Jinyoung prawdopodobnie, by mnie powiesił. No dobra, nie powiesiłby mnie, ale szczęśliwy to by nie był. Znaczy się, wiecie, bo upicie się słabym soju i pozwalanie nastolatkowi, który jeszcze nie jest pełnoletni picie, nie jest zbyt odpowiedzialnym zachowaniem. Choć dziwi mnie, że nie zwrócił uwagi na fakt, że witałem go już w ubraniach Vulpes Zerda, bo moje były tak trochę mokre. Byleby tyko nie uznał, że mnie związał i rozebrał, i do tego robił zdjęcia, żeby potem szantażować. 

- Chan'ie?- zaświergotał Bhuwakul. Byleby nie chciał ode mnie nic nie możliwego. Chciałem dziś jeszcze upiec indyka.- Jeśli opiekunka Jeongin'iego będzie jeszcze jakiś czas zajęta to mógłbyś go popilnować?

No to pięknie. 

- Yyy... ja... no więc... tak?- no i się wkopałem jeszcze głębiej. Skończę w więzieniu za demoralizację nieletnich. 

- Świetnie!!! To do zobaczenia jutro!- zaraz, zaraz... że jutro? Świetnie...

- To do jutra...- powiedziałem niezbyt zadowolony. Albo Jinyoung mnie ukatrupi, albo sam sobie strzelę w łeb. Wnioskując po mojej sytuacji... to drugie. 


- I jak? Było aż tak źle?- spytał Jinyoung kiedy wszedłem do jego domu. Że akurat może zjeść obiad w domu to mam mu go zrobić, tak to bym poszedł do siebie i walnął się w pościel w pandy. 

- Nic mi nie mów. Już rozumiem dlaczego ty się nim nie zająłeś...- westchnąłem ciężko i usiadłem na kanapie obok niego. 

- Ale to nie tak, że nie lubię się nim zajmować. Po prostu miałem kilka spotkań, a że ty jesteś pracusiem jakich mało i pozbyłeś się dokumentów zalegających od kilku lat, a i zrobiłeś wszystko co miałeś zrobić, to poprosiłem ciebie. - wytłumaczył i położył moją głowę na swoim ramieniu.

- Czyli, że jutro też mam tam iść?

- Jeśli ci to nie przeszkadza. 

- Nie, dlaczego by miało?- powiedziałem ironicznie, ale Jinyoung chyba nie zwrócił na to uwagi, gdyż ciepło się uśmiechnął. Ja się naprawdę wkopałem. W końcu skończę na odwyku. Razem z tym vulpes zerdą.


Właśnie grzecznie zmywałem naczynia, kiedy przez kuchenne drzwi wleciał jak wiatr, mało ich przy tym nie łamiąc, Felix. I od razu rzucił się na mnie z ramionami i łzami w oczach... tak jakby.

- Chan'nie!!!- zachlipiał głośno i uwiesił się na mojej biednej szyi. 

- Coś się stało?- spytałem starając się postawić go na jego własne kończyny, bo zaraz urwie mi głowę. 

- TAK! To okropne!- zostawił moją szyję w spokoju, po to tylko, by chwilę później zacząć mną potrząsać.- Ale nie będziemy o tym tutaj rozmawiać. Idziemy gdzieś indziej.

I wyciągnął mnie z Jinyoung'owego domu, następnie idąc w stronę mojego samochodu. Nawet nie dał mi czasu na zdjęcie mojego fartuszka z kurą! Ani założyć jakąś kurtkę, a co jak co ale jest już początek października! (a/n a ja cały czas przez to ryję, ale tak właściwie to zaczęłam pisać to jakoś we wrześniu i miałam przerwę przez jakiś czas, żeby potem  wrócić do tego... w grudniu? Może wcześniej? Nie pamiętam...)


- To co się w końcu stało?- spytałem kiedy siedzieliśmy już w samochodzie jadąc do mieszkania Felix'a. Zrobię mu jakieś kakao to się uspokoi. 

"   "/ Changlix/ Seungjin/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz