rozdział XII

132 9 5
                                    

Hyunjin POV.

Więc jest tak: jest mi zimno, nie jadłem obiadu, bo jedzenie sprzedawane w samolotach to rozbój w biały dzień i nie mogę zasnąć... A poza tym koło mnie siedzi jakiś kulturysta zajmujący dwa siedzenia i wgniata mnie w fotel. Czyli w sumie raczej siedzi na mnie..? Z resztą nieważne, Min'ie jest warty wszelkich poświęceń!

' Szykujemy się do lądowania. Proszę zapiąć pasy bezpieczeństwa' z głośników wydobył się zniekształcony kobiecy głos. Odetchnąłem z ulgą, że wreszcie będę mógł rozprostować kości. I zacząć regularnie oddychać...

Wciągnąłem mocno powietrze i podniosłem zwiniętą w pięść rękę ku górze. Od kilku minut stałem przed drzwiami pensjonatu rodziny Jung (a/n ale ponieważ Seungmin jest adoptowany zachował swoje nazwisko) i układałem w głowie możliwy przebieg wydarzeń. Lepiej od razu wykrzyczeć Min'iemu w twarz, że go kocham, znaczy się chyba kocham, czy przeprowadzić z nim długą poważną rozmowę? To trochę nie w moim stylu, ale nie zmienia to faktu, że mogę wtedy wyjść na bardziej zainteresowanego Kim'em. I co tu wybrać?.. Dobra, się zobaczy!

Zastukałem mocno w drzwi.

Nie musiałem długo czekać na ich otwarcie. Po kilku sekundach stała przede mną Jessica. Chyba wyciągnąłem ją z łóżka bo miała na sobie czerwony szlafrok w bociany, a jej włosy wyglądały bardziej jak siano, aniżeli faktyczne włosy. Znaczy się takie ciemne siano... Może jakaś dziwna odmiana... Siano ma w ogóle odmiany? O! Siano pomalowane czarną farbą. W każdym razie nie wyglądała na zbyt szczęśliwa z wizyty o tka późnej porze.

- Dzień dobry pani Jung. Przyjechałem do Min'iego. Nie śpi jeszcze?- wypaliłem na jednym wdechu. Jessica uniosła brwi w wyraźnie zdziwiona.

- Min'ie ci nie mówił?- zapytała nadal patrząc na mnie dziwnie.- Dosłownie kilka godzin temu wyleciał do Korei. W tym roku wrócił wcześniej. I moim zdaniem to ty byłeś powodem. 

Jęknąłem cierpiętniczo. Zniosłem lot samolotem i wszystkie związane z nim trudności, a jego tu nie ma?

Świetnie, a nawet nie spakowałem żadnych ubrań na zmianę. I szczoteczki do zębów. I w sumie to nic.

- Pani Jung, czy mógłbym tu przenocować? Proszę~- powiedziałem patrząc na nią błagalnym wzrokiem. Nie chcę spać na ulicy, a telefon mi się rozładował, więc nawet przez translator nie pogadam.

- Jasne, że tak. Wchodź.- zgodziła się. Chwała jej za to i wszyscy aniołowie... Czy jak to tam było... Może apostołowie? Nie wiem.

Chan POV.

Szczerze zaczynam się zastanawiać czy zatrudnienie się jako Jinyoung'owa sekretarka i pomoc domowa nie jest bardziej opłacalna niż bycie menadżerem Lix'a. Wbrew pozorom mniej stresująca. 

- Umiesz zrobić jajka z bekonem?- spytał Jinyoung siadając przy stole w kuchni. Jeśli każdy pan domu jest tak miły i niewymagający to zmieniam zawód. 

- Umiem.- odparłem i przemaszerowałem na drugi koniec kuchni. Kto układa patelnie w szufladzie tak daleko od kuchenki? Zwłaszcza kiedy kuchnia jest tak wielka jak ta. Pominę już fakt trzymania sztućców w sypialni. 

Ale tak szczerze to praca u Jinyoung'a faktycznie pomaga mi na samopoczucie. Nie mam czasu zamartwiać się swoimi sprawami bo muszę pilnować, żeby regularnie jadł i nie spóźniał się na spotkania. Nic trudnego. Doliczając do tego typowe dla sekretarki zajęcia, i bynajmniej chodzi mi tu jedynie o pracę, i zajmowanie się jego domem, do którego swoją drogą sam się już prawie wprowadziłem, mój czas na główkowanie o przeszłości jest bardzo ograniczony.

- Śniadanie.- powiedziałem z uśmiechem kładąc przed Park'iem talerz. Ten odwzajemnił uśmiech i zaczął pałaszować zawartość talerza. To ciekawe, że raz je tyle co kot napłakał, a czasami zjada wszystko i prosi o kilka dokładek.

- Smakuje?- spytałem patrząc na Jinyoung'a. Jasne, że to było pytanie retoryczne, ale nie chce siedzieć z nim w jednym pomieszczeniu w ciszy, to... Stresujące. W pewien sposób.

- Tak.- odparł szybko. Coś się nie kwapi do dłuższej konwersacji ze mną. Trudno.- A tak swoją drogą przełożyłbyś spotkanie z 15:30 na 16? Inaczej na nie nie zdążę.

Pokiwałem głową i z ulgą wyszedłem z kuchni w poszukiwaniu narzędzi mojej pracy. Znajdę je. Na pewno. Chyba, że Jinyoung'a znów odwiedził jego natrętny sąsiad i poprzestawiał mu wszystko w domu... Znaczy się on ma imię i ono brzmi, chyba, Bam czy jakoś tak... Zresztą nieważne.

- Jin'nie?! Masz może cukier!?- oj, a jednak ważne. To on. W każdym razie muszę go stąd znów wyprowadzić. Zawsze mówi, że zapomniał drogi do drzwi. Ehh...

- Panie Bhuwkurajcool proszę poczekać podam go panu.- powiedziałem odciągając Bam'a od lodówki. I pilnując, żeby niczgo nie ruszał.

Co rzecz jasna mi się nieudało, bo już chwilę potem trzymał w rękach mojego kapcia. Kto normalny z kuchni bogacza zabiera kapcia jego pracownika. I ja rozumiem, że moje różowe kapciuszki w króliczki przykuwają uwagę, ale szanujmy się!

+++

Kapciuszki robią comeback, a ja powinnam już spać, więc dobranoc, dzień dobry i tak dalej...

"   "/ Changlix/ Seungjin/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz