Ministerstwo kontra Zakazany Las

1.6K 123 17
                                    

Szliśmy przez błonia w stronę chatki Hagrida. Ron wciąż był zakneblowany, Neville siny od uścisku Crabbe'a na jego szyi, a Luna zamyślona i znudzona zaistniałą sytuacją.
Ja sama nie mogłam myśleć o niczym innym, niż to, że definitywnie wyrzucą nas ze szkoły.
Oczywiście nie było to naszym jedynym problem, wciąż nie było wiadomo co z Syriuszem. Jedynie po zaszyfrowanej informacji Harry'ego do Snape'a - „on dopadł Łapę! Są w tym miejscu gdzie TO jest ukryte!!!" można było wywnioskować, że Blacka nie było na Grimmauld Place, a to oznaczało, że sen Harry'ego jest prawdą.
Kolejną sprawą był psychiczny stan Umbrige, która próbowała użyć ZAKLĘCIA NIEWYBACZALNEGO na niepełnoletnim uczniu w obecności innych młodocianych. Nie mówiąc o ty, że przyznała się nam do napuszczania tych dwóch dementorów na Potter'a w wakacje.

Wszystko to świadczy o jednym... No baba jest psychiczna.

Byliśmy wobec niej całkowicie bezbronni - odebrano nam wszystkim różdżki. Zdecydowanie ona teraz rozdawała karty, a niewiadomo było do czego ta kobieta jest zdolna.

Jednak naszą iskierką nadziei wśród tego całego zamieszania okazała się Hermiona, która zachowała zimną krew. Gładko wymyśliła historię o tajnej broni, którą dopracowywali na rozkaz Dumbledore'a. Podkoloryzowana była ona skrajnymi emocjami, płaczem i krzykiem, ale udało się... Wiedźma łyknęła przynętę.

Widziałam kątem oka zmartwioną minę Dracona. Wiem, że nie łatwo mi się będzie z tego wykaraskać. Zostanę najprawdopodobniej wyrzucona ze szkoły, bez wykształcenia nie dostanę żadnej pracy, bez pracy nie będę zarabiać. Skończę jako uliczny grajek żyjący skromnie, lecz szczęśliwie... dopóki nie zachorują moi rodzice. Wtedy oni trafią do Świętego Munga, dom pochłoną opłaty i bank Gringotta, a ja...
- Dlaczego to zrobiłaś? Wiesz, że to było bardzo nieodpowiedzialne. Pogadam z tatą, może on by to jakoś załatwił... Twoi rodzice też są wpływowi. Zresztą tu chodzi głównie o Potter'a i Dumbledore'a - mówił Draco bardziej do siebie niż do mnie.
Ja milczałam nie wiedząc jak by tu móc mu to wszystko wyjaśnić. Wiem, że jest mną teraz rozczarowany.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co, po prostu nie wiem, co teraz będzie...

Jego słowa tylko pogłębiły mój strach.

Stanęliśmy przed skrajem Zakazanego Lasu. Hermiona pewnym krokiem szła przed siebie, nie zauważyszy, że nie każdy ma ochotę za nią podążać.
Widać było, że sama Dolores była nieco roztrzęsiona.
- Wy - wskazała na Crabbe'a, Goyle'a i paru innych przerośniętych typków wraz z ich ofiarami - Zostajecie. Malfoy i waszą dwójka idziemy.

Co prawda mnie nie wskazała, ale Umbrige chyba nie zauważyła, że Draco nie zostawił mnie w bezpiecznej strefie błoni tylko podążam wraz z nimi opuszczonym szlakiem lekko utartej ścieżki.
- Daleko jeszcze? - zapytała Ropucha.
- O tak! To musi być dobrze ukryte, przecież gdyby dostało się w niepowołane ręce mogłoby narobić wielu szkód - tłumaczyła Hermiona.
- Racja, racja.

Dolores stąpała niepewnie. Podwinęła spódnicę i, mimo że jej obcasy wcale nie były wysokie, wydeptywała najpierw teren.
Jej niepewność stale rosła, a wraz z nią niecierpliwość.

Próbowałam zrozumieć co kombinuje Gryfonka. Dokąd zmierzamy? Czy mamy jakikolwiek cel? Co zrobi jeśli ona się w końcu zorientuje, że to wszystko było ściemą?

Myślę, że wszyscy czuliśmy się obserwowani przez niewidzialne oczy. Mimo, że w Zakazanym Lesie byłam zaledwie parę razy to te uczucie było tu stałe i niezapominalne. Rozglądałam się niespokojnie słysząc z oddali trzask gałęzi. Draco trzymał mnie coraz bardziej kurczowo, nie zdawał sobie sprawy z nacisku i jaki ból mi niechcący zadawał.
- Auuu - upomniałam go.
- Wybacz.
Rozluźnił uścisk. Poczułam jak wsuwa mi w dłonie coś cienkiego o niestandardowej strukturze. Na początku się wystraszyłam, ale szybko poznałam kształt mojej różdżki.
Dokładnie wiedziałam, że swoją też już trzyma w pogotowiu.

Slytherin... |2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz