Zbyt blisko, zbyt głośno

8.5K 498 98
                                    

Autobus zatrzymał się w wyznaczonym przeze mnie miejscu. Posiadłość była wielka, złudnie przypominała dom Dracona, ale nim nie była.

Zawahałam się. Nie miałam dokąd się podziać, nie było dla mnie miejsca na całym wielkim świecie.

Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi czarnoskóra kobieta, pani Zabini.
- Em... dzień dobry... jestem koleżanką Blaise'a - powiedziałam niepewnie.

Jakaś obca, zapłakana dziewczyna przyszła z walizkami pod jej dom i twierdzi, że jest przyjaciółką jej syna. Co ona musiała sobie pomyśleć?

- Jestem mamą Blaise'a - powiedziała podając mi rękę z promienująco-zaraźliwym uśmiechem na twarzy.
- Jessica Watson - przedstawiłam się. - Nie wiem czy mnie pani pamięta... Spotkałyśmy się już...
- Oh, tak, pamiętam, dziewczyna Dracona! Wejdź do środka - zaprosiła mnie.

Wystrój jej domu był bardzo wyzywający... Ściany były koloru ciemnobrązowego z odrobiną bieli, meble były orzechowe, panele także drewniane, praktycznie wszystko było tego koloru lub czarnego, a ona prawie zlewała się z wnętrzem swojego domu.

- Blaise ma gościa, ale możesz do niego iść, skrzat cię zaprowadzi. Brzydula! - zawołała pani domu, a z cienia wyszła skrzatka.
Była bardzo smutna i prawie tak bardzo zmarnowana jak ja. Kiedy przyjrzałam się bliżej tej najtragiczniejszą postaci z jaką w życiu miałam styczność, przypomniała mi się moja rodzinna tragedia. Minęło parę dni od tego czasu, ale mój ból wciąż był świeży.

Poszłam za Brzydulą, która prowadziła mnie na górę, po różnych korytarzach. Przyglądałam się przez chwilę gigantycznemu machoniowemu fortepianowi, musiał mieć piękną historię.
- Proszę, nie dotykaj - zapiszczała moja przerażona przewodniczka.
- Przepraszam - szybko cofnęłam dłoń z instrumentu.

Zatrzymała się w końcu przed jednych, z licznych drzwi , które dosłownie niczym się nie różniły, i kazała wejść do środka.
- Blaise? - zapytałam wchodząc do pokoju. Czarnoskóry urządził go sobie całkiem inaczej - w jasnych i świetlistych kolorach, poszedł raczej w błękit i biel. Było tu naprawdę prosto, skromnie i bez żadnych komplikacji: łóżko, biórko, szklane drzwi od garderoby, która była osobnym pomieszczeniem, osobna szafa na miotły, także ze szkła, żeby można mieć wgląd na całą kolekcję i podziwiać z daleka. Nic szczególnego, zwykły pokój ucznia.
Chłopak siedział na łóżku, ogromnym z atłasową pościelą, która także była kolorystycznie dopasowana.
- Jessica? Co ty tu robisz? Płakałaś? - pytał.
Wyglądał na bardzo przejętego, objął mnie, musiałam naprawdę potwornie wyglądać, że tak się zmartwił. Poczułam, że trzeba mi chodź odrobina czułości więc oddałam uścisk. Minęła chwila za nim się puściliśmy, ale wisiałam mu wyjaśnienia, a im szybciej mu wytłumaczę sytuację tym lepiej.
Jednak nie zdążyłam powiedzieć nic, gdyż ktoś z tyłu obrócił mnie w swoją stronę i przytulił mocno. Mignęła mi tylko przez chwilę twarz Dracona, ale to wystarczyło, żeby go poznać no i jeszcze ten męski zapach... rozpłakałam się. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa, jakiego nigdy nie dała, i już nie da, moja rodzina. Kocham go. Jak nikogo innego.
- Kochanie, co jest? - szepnął mi do ucha.
Nie mogłam się uspokoić i nadal płakałam wtulona w niego. Jak myślę o rodzinie... to wszystko... jeszcze za wcześnie.
- Skarbie...

*

Po jakiejś godzinie uspokoiłam się, a pani Zabini przyniosła mi ciepłe kakao. A Blaise zostawił nas samych. Opowiedziałam mu wszystko, od początku do końca, razem z moimi odczuciami i złymi słowami, które wypowiedziałam.
Kiedy skończyłam nic nie powiedział, a ja na myśl o prawdziwej rodzinie ponownie się rozpłakałam.
Przytulił mnie i nie póścił do momentu kiedy się uspokoiłam.

Nie jadłam nic solidnego od kilku dni i dopiero kiedy wypiłam ciepły napój, zrozumiałam, że chce więcej.
Leżeliśmy na łóżku, Draco bawił się moimi włosami, a co parę minut skradał mi pocałunki z ust.
- Kolacja - zawołała pani Zabini.
Prawie zbiegłam na dół. Rzuciłam się na jedzenie. Nigdy nie czułam się tak głupio. Matka Blaise'a na pierwszy rzut oka widać, że to wyrachowana i surowa kobieta z zasadami, a ja zachowuje się jak dziecko buszu.
Mimo wszystko, uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Przynajmniej przy jedzeniu mogłam zapomnieć o problemach rodzinnych. Zaraz. Jakich rodzinnych? Ja nie mam rodziny.

Kiedy skończyliśmy jeść, wszyscy rozeszli się w swoją stronę. Pani Blaise musiała wyjść na randkę, jak mi się pochwaliła, a chłopaki poszli na górę, ja ich zbyłam mówiąc, że później przyjdę.
Patrzyłam jak Brzydula męczy się ze stertą naczyń. Żal mi się robiło jak na nią patrzyłam - była uosobieniem nieszczęścia. Trochę taką jakby mniejszą wersją mnie.
- Odpocznij sobie, ja pozmywam - powiedziałam poczym wyciągnęłam z jej rąk gąbkę.
- Panienka nie musi, Brzydula daje radę - zapewniła mnie skrzata, chodź widziałam łzy szczęścia w jej oczach.
- Odpocznij.
Posłuchała mnie, dziękując przy tym wielokrotnie.
To ja jej powinnam dziękować: sprzątanie działało na mnie kojąco, zmywałam nie odpadki z talerza, a swój umysł ze złych myśli.

Kiedyś robiłam to z... mamą. Nigdy nie chciałyśmy mieć skrzata domowego, chodźby dla wspólnych chwil przy porządkach domowych.

Poczułam na biodrach czyjś dotyk. Potem podbródek na moim ramieniu i cichy szept przy uchu:
- Co robisz?
Nie przerywając czynności powiedziałam:
- Nie zrozumiesz tego.
Ku mojemu zdziwieniu, Draco zabrał ode mnie gąbkę i sam zaczął zmywać:
- Rozumiem.

**

- To co dalej? - zapytał nas Zabini.
- Zatrzymam się w hotelu, wyciągnę tyle ile mam w banku - już od dawna byłam przygotowana na te radykalne kroki.
- Nie chcę cię wyganiać, Jess, po prostu moja mama...
- Oh, zamknij się - warknął blondyn.
- Przestań, Draco. Nie szkodzi, Blaise, dam sobie radę.
- Nie chcę, żebyś sama wałęsała się po Londynie - oznajmił mój książę Slytherin'u.
- To chodź ze mną - zaproponowałam nieśmiało.
- No to jest oczywiste, ale nawet ze mną nie jesteś teraz bezpieczna - zciszył ton głosu do szeptu.
- Czyli? Gdzie mam iść?
- Do domu.
- Zapomnij.
- Jess... proszę cię, rodzice czy nie, oni cię wychowali, bez nich trafiłabyś do sierocińca... Pojadę tam z tobą, okej?

Bardzo tęskniłam za nimi, ale wciąż się wahałam. Przekonał mnie tym sierocińcem, ale skąd mogę wiedzieć czy oni chcą mnie widzieć po tym wszystkim? Nie chce im się narzucać w takiej sytuacji...

Slytherin... |2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz