Czarne postacie otoczyły nas odcinając każdą z możliwych dróg ucieczki. Spod kapturów błyskały oczy, a tuzin różdżek wycelowanych było prosto w nasze serca. Neville jęknął płaczliwie.
- Oddaj mi to, Potter - powtórzył Malfoy. Co chwilę spoglądał na mnie spode łba rzucając wściekłe spojrzenie, jakby nie mógł uwierzyć, że tu jestem.
- Gdzie jest Syriusz? - zapytał chłopak.
Śmierciożercy wybuchnęli gromkim śmiechem.
- Czarny Pan zawsze ma rację - stwierdził któryś z nich.
- Zawsze - powtórzył cicho Lucjusz. - A teraz daj mi przepowiednie.
- Gadaj, gdzie Syriusz! - mówił coraz głośniej Harry, jakby chcąc zagłuszyć narastający w nim strach.
- Gadaj, gdzie Syriusz - powtórzyła za nim drwiącym głosem, kobieta na prawo ode mnie.
- Macie go, wiem o tym!!!
Poraz kolejny przez sale przeszła salwa śmiechu.
Wściekły Potter wycelował w Lucjusza różdżkę. Na jego znak wszyscy wycelowaliśmy w najbliższego śmierciożercę.
Kobieta, która wcześniej go drażniła, odezwała się ponownie z drwiną głosie:
- Patrzcie na niego, zachowuje się jakby myślał, że będzie z nami walczył.
- Nie znasz go tak jak ja, Bellatriks, Potter ma słabość do zgrywania bohatera - wytłumaczył jej Lucjusz spokojnym głosem.Nagle w sekundę skojarzyło mi się imię kobiety. Draco opowiadał mi o niej. To jego ciotka. Plakaty z jej wizerunkiem wisiały w Hogesmade - to ona zbiegła z Azkabanu!
- Mów gdzie jest Syriusz!
- Oj, Potter, Potter, pora nauczyć się odróżniać jawę od snu.Ta iluzja była bardzo oczywista. Wszystko było manipulacją, a teraz zapłacimy za to srogo, może nawet i życiem.
- Daj mi przepowiednie, a nikt was nie skrzywdzi - powiedział chłodno Malfoy.
- Na pewno, już to widzę jak nas puszczacie! - prychnął cały rozdygotany Neville próbując udawać całkowicie rozluźnionego.
- Accio przep...
- Protego! - Harry odbił zaklęcie Lestrange za nim ta zdążyła je wypowiedzieć.
- Oooo... Mały Potter umie się bawić, a co powie na...
- POWIEDZIAŁEM CI: NIE! - wrzasnął na nią ojciec Dracona. - Roztrzaskasz ją!Miałam ogromną ochotę zaufać im i oddać ową przepowiednię i uciec stąd jak najdalej, ale z drugiej strony, wiem, że nie powinna się ona znaleźć w ich rękach. Jednakże decyzja należała do Harry'ego.
Kobieta zrobiła krok do przodu i odsłoniła swoją twarz.
Moje przypuszczenia potwierdziły się - to zdecydowanie była jedna i ta sama osoba, co z listu gończego. Bellatriks zdążyła już trochę odzyskać blasku po tak długim pobycie za kratami, ale Azkaban i tak pozostawił po sobie ślad na jej ciele w formie zapadniętych policzków, worów pod oczami, niezdrowo bladej, prawie szarej, cerze.
- Potrzebujesz zachęty? - rzuciła mu wyzwanie. - Bierzcie tę małą z brzegu. Jak trochę popatrzy na jej cierpienie to może zmieni zdanie - zachichotała cicho odkrywając swoje szpiczaste kły. - Ja to zrobię.
Ciasno otoczyliśmy Ginny.
Harry poczuł, że musi grać na czas.
- Roztrzaskam przepowiednie jak się tylko do nas zbliżycie - zagroził chłopak.
Lastrange przeciągnęła jaszczurkowatym językiem po swoich suchych wargach, jakby z wściekłości planowała wbić swoje szpony w Gryfona.
- O jakiej przepowiedni w ogóle mówimy? - zapytał.
- To ma być żart, Potter? - warknęła.
- Nie, na czym Voldemortowi tak bardzo zależy?
- Jak śmiesz wymawiać jego nazwisko - splunęła pod niego.
- A tak - zacisnął ręce mocniej na kuli, gdyż z nerwów się pocił i utrzymanie jej stawało się coraz trudniejsze. - Tak bez żadnych oporów mówię Vol...
- Milcz! - krzyknęła rozwścieczona do białej gorączki czarownica.
- A wiesz, że on był mieszańcem? - prowokował ją wciąż. Hermiona jęknęła płaczliwie. - Jego matka była czarownicą, ale jego ojciec mugolem. Mówił wam, że jest czystej krwi?
- DRĘTWO...
- NIE!
Z końca różdżki Bellatriks wystrzelił czerwony promień, ale Malfoy był szybszy - jego zaklęcie odbiło czar wiedźmy, który roztrzaskał kulę tuż nad głową Harry'ego.
Ze szczątków szkła wyłoniły się dwie perłowo-białe postacie widmo, które zaczęły poważnym głosem deklamować.
- NIE ATAKUJ, MUSIMY MIEĆ TO PROROCTWO!
- JAK ON ŚMIE... PLUGAWY... - bełkotała Lestrange.
Duchy z kuli zniknęły.
CZYTASZ
Slytherin... |2
FanfictionUWAGA! OKŁADKA ZOSTAŁA ZMIENIONA! Nasze czoła już się stykały. Złapał mnie w talii i czekałam aż złączy usta w namiętnym pocałunku, ale on tylko szepnął: - Dziękuję. - Za co? - zapytałam nieco zdezorientowana. - Uratowałaś mnie - oznajmił. - Przed k...