Każdy słyszał już o sprzeczce Harry'ego i nowej nauczycielki. Każdy znał najróżniejsze wersje owej plotki. Ale nie każdy znał zakończenie tej kłótni.
Ron namiętnie wypytywał jak tam u niej było, czy kara była straszna, jaki jest jej gabinet. Jednak tylko ja i Hermiona posłużyłyśmy się kobiecą intuicją i w ciszy obserwowałyśmy reakcje Gryfona na pytania przyjaciela. Wyglądał bardzo nijako czy może był przygnębiony, nie potrafiłam rozszyfrować jego uczuć, ale byłam pewna, że to co stało się w jej gabinecie było bardzo osobliwym zjawiskiem.
- Co ty masz na ręce? - zapytała Hermiona.
Siedziałam obok niego, wyraźnie czułam jak drgnął. Trochę za szybko pokazał jej dłoń, która wyraźnie się trzęsła.
- Ja mówię o tej drugiej... - złapała go szybko za prawą rękę, za nim zdążył ją cofnąć.
Harry syknął z bólu.
Poczułam nagły przypływ zainteresowania wobec jego dłoni i miałam ku temu powód. Miał na niej wyryty krwią napis "NIE BĘDĘ OPOWIADAŁ KŁAMSTW". Poczułam za równo silną wściekłość jak i fascynację. Ta kobieta była niezwykła i straszna zarazem, po części oczarowała mnie sobą, chociaż szczerze jej nienawidziłam - nie potrafiłam połączyć tych dwóch uczuć, chodź zdecydowanie przewyższało we mnie te drugie.
Nie zawahałam się o tym wspomnieć Dracowi.
- Genialne... jak ona może trzymać się tak blisko ministerstwa i jednocześnie tak namiętnie łamać zasady. Jest sprytna, okropnie przebiegła... Nie pasuje do polityki, raczej do NIEGO...
- Przestań już! - zdenerwował się Ślizgon.
Podskoczyłam na łóżku. Poczułam się nieco urażona jego wybuchem.
- O co chodzi?
- W ogóle mnie nie słuchasz - warknął po cichu. - Mówiłem ci coś o niej. Nie masz jej wielbić tylko unikać.
- Ale...
- Nie bądź głupia, ona się rozkręca. Zaczyna od Porter'a, ale na pewno się na nim nie zatrzyma. Masz być po jej stronie, ale nie zachwycać się jej poczynaniami.Draco miał rację. Ona torturuje mojego przyjaciela. Co ja sobie wyobrażam?
Mimo, że chciałam stłamsić w sobie te uczucie, po części ta kobieta i tak mi imponowała.
- Idę na trening, Ron chce być obrońcą i no wiesz... Także muszę już iść.
Nasza rozmowa nie dawała mi spokoju przez cały dzień. Męczyło mnie to co powiedziałam w pokoju.
Ron nie był najlepszy zawodnikiem w tym meczu, a mimo wszystko Angelina, która od września stała się nowym kapitanem drużyny, uznała, że przyda się kolejny Weasley. Strasznie się cieszyłam szczęściem Ron'a, był to naprawdę wielkie wydarzenie, dla chłopaka, który od zawsze interesował się tym sportem. Wiem, że połowę wakacji ćwiczył z braćmi i siostrą grę, dawało mu to wiele satysfakcji, dobrze, że miał jakieś poza szkolne zainteresowanie.
Między innymi dlatego tak bardzo nie mogłam doczekać się naszej pierwszej konfrontacji w meczu.
Kiedy wróciłam do lochów, Dracona nie było i nikt nie potrafił udzielić mi konkretnej odpowiedzi gdzie jest. Lekko mnie to rozdrażniło, w końcu nie spuszczał mnie przez cały czas z oka, a teraz znika bez słowa. Po jakiejś godzinie od mojego powrotu wpadł zdyszany do mojego dormitorium.
- Przepraszam, już jestem - wydyszał.
Nie byłam pewna jak zareagować, więc nie powiedziałam nic i wróciłam do odrabiania zadań.
- Z czego się uczysz?
- Gdzie byłeś?
Jego zachowanie wydawało mi się co najmniej dziwne.
Zmarszczył brwi i wbił wzrok w mój ledwo zapisany pergamin.Nie odpowiada, bo nie chce skłamać. Świetnie. Więc niech kłamie, chcę usłyszeć jaką wymyślną, ale wiarygodną historię, która zapokoiłaby moją pobudzoną wyobraźnię.
- Ehh, no chciałem sprawdzić czy ten rudzielec serio dostał się do drużyny.
Słaba, aczkolwiek wystarczająca wymówka... Czek*.
CZYTASZ
Slytherin... |2
FanfictionUWAGA! OKŁADKA ZOSTAŁA ZMIENIONA! Nasze czoła już się stykały. Złapał mnie w talii i czekałam aż złączy usta w namiętnym pocałunku, ale on tylko szepnął: - Dziękuję. - Za co? - zapytałam nieco zdezorientowana. - Uratowałaś mnie - oznajmił. - Przed k...