Boże, ale to był dziwny sen.
Głowa mi pulsowała.
Bardzo chciałam otworzyć oczy, ale gdy tylko się na to zbierałam to oślepiał mnie tak intensywny blask, że musiałam ratować moje oczy przed ich wypaleniem, zamykając je.
Na początku miałam także problemy z poruszaniem się - zardzewiałe stawy, nieokrzesane ruchy. Czułam się całkowicie sparaliżowana.
Gdy już odzyskałam władzę nad swoim ciałem, zasłoniłam zcierpniętą ręką źródło światła i rozejrzałam się dookoła.Miejsce, w którym się znajdowałam nie było ani Hogwartem ani Ministerstwem ani moim domem.
Leżałam na jednym z łóżek uzdrowiska św. Munga.
Obok mnie drzemała starsza pani z jedną ręką omdlewająco zawiśniętą nad głową, a drugą w temblaku.
Jeszcze na lewo od niej leżał młody mężczyzna sztywny i powyginany w nienaturalny sposób, zapewne spetryfikowany.
Coraz szybciej przyswajałam tę nietypową sytuację.
Oczywiście nie widziałam, co mi jest, ale zrozumiałam, że wydarzenia w Ministerstwie potoczyły się nie do końca po naszej myśli.
Ubrana byłam w cieniutką piżamkę i moją pierwszą, nieprzyzwoitą myślą, a dokładniej pytaniem, było kto mnie przebrał? Jakiś lekarz? Ohhh... Co za wstyd...
Zrobiłam szybkie, wstępne oględziny, ale nie było żadnych widocznych ran.
Nie rozumiem więc czemu tu jestem?Moja szamotanina obudziła panią obok.
Zaczęła stękać wręcz konająco w charakterystyczny, wydramatyzowany sposób. Pociągnęła wolną ręką za sznureczek nad głową.
Ja w tym czasie usiadłam na skraju łóżka. Moja szafka nocna zapełniona była kwiatami, pluszakami, karteczkami, zdjęciami, a nawet rysunkami.
Trochę mnie to zdziwiło, w końcu nie umierałam... chyba. W sumie ruszać się mogłam, więc to chyba jeszcze nie mój czas.
Do sali weszła bardzo młoda pielęgniarka, nawet nie jestem pewna, czy nie kojarzyłam jej z pierwszej klasy z Hogwartu. Chciałam się jej o to zapytać, bo nagle stało się to dziwnie irytujące, że kojarzyłam jej twarz, ale nie wiedziałam skąd, lecz gdy ona mnie zobaczyła spojrzała na mnie i szybko wybiegła z sali, ku niezadowoleniu starszej pani.
Zaciekawiona sięgnęłam po pierwszą lepszą kartkę okazyjną:Wracaj szybko do zdrowia.
Tęsknimy za Tobą
Twój cioteczny stryj Libacjusz wraz z małżonką GeorgiąTakkk... a więc mam jakiegoś stryja ciotecznego. W dodatku nazywa się Libacjusz... okej...
Poczułam niespotykany dotąd ból w plecach. Rozciągnęłam się pozwalając "strzelić" moim kościom.
Na korytarzu zrobiło się ogromne zamieszanie, chciałam wyjrzeć, aby sprawdzić co się dzieje, ale do sali wparowali rodzice w swoim roboczym umundurowaniu.
Mama jęknęła płaczliwie ze szczęścia i ujęła mnie w ramiona przytulając mnie z całych sił. Tata objął nas obie, wyraźnie powstrzymywał łzy, w przeciwieństwie do mamy, która dała się ponieść emocjom.Nie do końca rozumiałam ich reakcji, gdyż w moim mniemaniu była nieco wyolbrzymiona, jak na fakt, że nawet nie jestem ranna.
Mama łkała wciąż w moje włosy, przy dezaprobacie mojej wiekowej współlokatorki, która starała się jęczeć głośniej od niej.
- Możecie mi powiedzieć co się dzieje? - zapytałam w końcu i przez chwilę sama nie rozpoznałam swojego głosu: był bardzo ochrypnięty. Szczęka jakby "zakurzona", dawno nie używana potrzebowała rozruchu, jak moje ciało po obudzeniu.
Rodzice jednak nie mogli się jeszcze ode mnie oderwać - tulili, głaskali, całowali jakbym miała zaraz gdzieś zniknąć.
- Obiecujemy, kochanie - odpowiedziała w końcu moja rodzicielka, ocierając oczy z łez. - Najpierw jednak wszystkie badania i wizyta doktora.
- Wy jesteście doktorami - oznajmiłam.
- To jednak trochę... kodeks lekarza. Zaraz ktoś przyjdzie. Kochanie, zawołaj doktora.
- Mamo, proszę, nic mi nie jest. Powiedz mi tylko co się stało.
- To ty nic nie pamiętasz? - zapytała lekko przerażona.
- No nie do końca... Byliśmy w Ministerstwie ratować Syriusza, ale on... Bellatriks go... więc poszliśmy za nią i...
- Dzień dobry, Śpiąca Królewno! - odezwał się mężczyzna w średnim wieku ubrany w typowy strój doktora.
- Dzień dobry? - odpowiedziałam marszcząc brwi, zdziwiona jego spoufaleniem.
- Jak się czujemy? - zapytał przeglądając papiery.
CZYTASZ
Slytherin... |2
FanfictionUWAGA! OKŁADKA ZOSTAŁA ZMIENIONA! Nasze czoła już się stykały. Złapał mnie w talii i czekałam aż złączy usta w namiętnym pocałunku, ale on tylko szepnął: - Dziękuję. - Za co? - zapytałam nieco zdezorientowana. - Uratowałaś mnie - oznajmił. - Przed k...