Polowanie w Hogwarcie

1K 63 9
                                    

- No więc co się stało? - zapytała znerwicowana McGonagall.
Przyjaciółka Katie Bell poszła do Skrzydła Szpitalnego po środki uspakajające. Gdy opowiadała o tym jak Katie znalazła zaczarowany przedmiot w toalecie i uparcie twierdziła, że musi to dać jako prezent komuś z Hogwartu, zrobiło się mi niedobrze. Myśl, że dziewczyna pod wpływem zaklęcia Imperiusa mogła doprowadzić do tragedii... że ktoś w ogóle poluje na kogoś ze szkoły.
Czułam jak moje nogi wiotczeją z nadmiaru stresu, wsparłam się delikatnie o Harry'ego.
- Wszystko w porządku? - zapytał cicho, żeby nie zwracać na nas uwagi, za co byłam mu wdzięczna.
Chłopak przytrzymał mnie silniej, przez co poczułam się bezpieczniej.
- Tak, jest... jest okej.
- Co się stało kiedy Katie Bell dotknęła naszyjnika? - pani profesor wydawała się coraz bardziej zaniepokojona.
Hermiona dokładnie opowiedziała wersję historii z naszej perspektywy.
- Czy mogę się zobaczyć z profesorem Dumbledore'em? - wtrącił Harry.
- Profesora nie ma, wróci w poniedziałek - stwierdziła cierpko.
- Nie ma go?
- Tak, Potter, nie ma, ale jeśli masz coś do powiedzenia na temat tej okropnej sprawy to na pewno możesz się zwrócić z tym do mnie!
Widać, że Harry się zawahał. Patrzał przez chwilę na mnie z rosnącym w jego oczach niepokojem.
Westchnął ciężko i wykrztusił z siebie to co go tak męczyło:
- Myślę, że to Draco Malfoy dał Katie ten naszyjnik.
- Co?! - jęknęłam płaczliwie przecierając na niego oczy jakby był jakąś fałszywą iluzją mojego przyjaciela.
- To bardzo poważne oskarżenia, Potter - stwierdziła McGonagall po chwili milczenia. - Masz na to jakieś dowody?
Harry szczegółowo opowiedział historię śledzenia Malfoyów u Borgina i Burkesa, a ja dosłownie nie mogłam wyjść z podziwu swojej głupoty.
Jak mogłam dać nabrać się na jego przeprosiny? Czemu on wciąż robi mi taką krzywdę? Czy naprawdę wierzy, że Draco mógłby to zrobić czy po prostu tak bardzo go nienawidzi?

Nie chciałam wiedzieć co ja mu zrobię, gdy wyjdziemy z gabinetu pani profesor. Poczułam piętrzącą się w moim żołądku złość. Jak mógł mi to zrobić? I TO ZNOWU!

Ponownie zrobiło mi się słabo, ale tym razem, gdy chciał mi pomóc nie pozwoliłam się mu dotknąć.

- Widziałeś jak Malfoy wychodzi ze sklepu z taką paczuszką?
- Nie, pani profesor, ale powiedział Borginowi, żeby to dla niego zatrzymał...
- Ale, Harry - przerwała mu Hermiona. - Przecież Borgin mówił mu, żeby to wziął, a Malfoy powiedział, że "nie".
Poczułam ulgę, gdy Hermiona obrała moją stronę, gdyż sama nie miałam żadnych informacji, aby wybronić swojego chłopaka z tej sytuacji mimo, że wierzyłam całym sercem w jego niewinność.
- Powiedział dokładnie: „Jakbym wyglądał z tym na ulicy” - zacytował Potter.
- No właśnie, coś tak małego łatwo ukryć, musieli mówić o czymś większym albo bardziej hałaśliwym. Zresztą byłam tam i pytałam o niego, a Borgin podał mi tylko cenę, nie mówił, że jest sprzedany albo zarezerwowany.
- Bo zachowywałaś się tak, że w 5 sekund cię rozgryzł...!
- Dosyć tego! Potter, doceniam to, że mi powiedziałeś, ale nie możemy oskarżyć Malfoya przez to, że był w sklepie przez który przewija się tysiące ludzi. Zresztą zastosowaliśmy w tym roku ścisłe środki bezpieczeństwa, nie sądzę, żeby uczeń mógł wnieść do szkoły coś tak czarnomagicznego...
- No właśnie, przecież mu mówiłem, mówiłem mu to - mruknął Ron.
- Poza tym pana Malfoya w ogólne nie było dzisiaj w Hogsmeade.
- Skąd pani wie?
- Bo miał u mnie szlaban.
Wytrzeszczyłam na nią oczy.
- Dziękuję wam za zwierzenie się mi, ale teraz muszę iść do Katie Bell.

Wszyscy wyszliśmy z gabinetu bez słowa, ale gdy McGonagall odeszła już na bezpieczną odległość, poczułam gotującą się we mnie wściekłość.

- Jak mogłeś mi to zrobić?! - krzyknęłam do Harry'ego popychając go lekko, ale prowokująco.
- Dobrze wiesz, że musiałem. Tu mogło chodzić o kogoś życie!
- Tak mogło, a ty mogłeś je zniszczyć komuś niewinnemu! Całe szczęście, że McGonagall jest rozsądna i nie planuje mu już wycieczki do Azkabanu za wejście do sklepu, w przeciwieństwie do ciebie!

Hermiona i Ron uznali, że najlepszym wyjściem z tej sytuacji było usunięcie się nam z drogi, więc zostaliśmy sami na opuszczonym korytarzu.

- Dzisiaj znów udawaleś mojego przyjaciela! Tak przepraszałeś, a teraz co! - zarzucałam mu.
- Powiedziałem ci, że tak czy inaczej zdania o nim nie zmienię, więc nie wiem czemu teraz się mnie czepiasz!
- Nie wiem jak mogłam ci ponownie zaufać, ty nic się nie zmieniłeś... ty... ty... hipokryto! - mój oddech stawał się coraz cięższy i coraz trudniej łapałam powietrze w płuca. Z nadmiaru emocji i krzyku zakręciło mi się w głowie.
- Jess, nie powinnaś się denerwować. Masz rację, mogłem rozegrać to inaczej, nie przy tobie, ale ty musisz wiedzieć, że on nie jest ciebie wart!
Nie zauważasz tego kim on tak naprawdę jest, kim ty się przez niego stajesz, jak on tobą manipuluje!
- Na razie jedyną osobą, która mną manipuluje jesteś ty.
- Jess, ja chcę dla ciebie jak najlepiej, uwierz mi. Daj sobie pomóc - wyciągnął do mnie rękę, gdyż zjeżdżałam plecami coraz niżej po ścianie, już prawie siedząc na podłodze.
Odepchnęłam ją, ale ten szedł w zaparte:
- Przysięgam, że nie zrobiłem tego, żeby się na nim zemścić albo narobić mu problemów. Miałem prawo mieć swoje podejrzenia, ja znam go z innej strony niż ty, ale może mieliście rację, może to nie był on i się po prostu pomyliłem - wiem, że jego słowa mają na celu tylko i wyłącznie uspokojenie mnie i zapewne swojego zdania nie zmieni.
Spojrzałam na niego niepewnie, dalej czekał aż podam mu rękę.
- Obiecuję, że nigdy więcej w ten sposób się nie zachowam, tylko jak będę miał dowody...
- Harry!
- W każdym bądź razie, nie chcę żebyś znowu się na mnie gniewała, wiem, że nasze relacje z Malfoyem są zupełnie różne, ale nie chcę żeby to poróżniło nas. Przepraszam cię za to co zrobiłem, i że na ciebie krzyczałem. Przeze mnie się źle poczułaś.

Westchnęłam ciężko intensywnie weryfikując naszą rozmowę. Podałam mu swoją rękę.

- Ja ciebie też przepraszam - powiedziałam. - Nie powinnam na ciebie krzyczeć.

Przytulił mnie bez zbędnych słów.

Do Pokoju Wspólnego wróciłam, gdy już mocno się zciemniało. Panoszyło się tam już wiele osób rozwieszając przemoknięte płaszcze i szaliki. Wiedziałam, że nie ominie mnie konfrontacja z Draconem, ale czułam, że nie mam na nią siły. Chciało mi się płakać na myśl, że nas związek się sypie. Okłamał mnie w tak błahej sprawie w imię czego? Nie chciał, żeby było mi przykro? Co jeszcze wymyśli? Czy ja jeszcze mogę mu ufać? Nie rozumiałam dlaczego jest w stosunku mnie taki chłodny i zdystansowany. Nie chce spędzać ze mną czasu, ciągle coś ukrywa przez co oddaliliśmy się od siebie jak nigdy. Bardzo mi na nim zależało i dlatego serce mnie bolało na myśl, że toczymy naszą wspólną przyszłość w niewłaściwym kierunku.
Jeśli nic się między nami nie zmieni, nie widzę sensu kontynuować nasz związek.
- Hej - weszłam do jego pokoju uprzednio pukając.
Draco spojrzał na mnie przygnębiony milcząc.
- Ja was zostawię - stwierdził Zabini zamykając za sobą drzwi.
- Jak było w Hogsmeade? - wszczęłam małą prowokację, aby zobaczyć jego reakcję.
Miałam nadzieję, że powie mi prawdę, że nie przyłapie go na żadnym kłamstwie, ale stało się inaczej:
- Super, poszliśmy z chłopakami do baru, cały dzień gadaliśmy - powiedział nie patrząc mi w oczy.
Poczułam się jakby właśnie zadeptał wszystkie moje uczucia, które do niego żywiłam. Potem jeszcze je spalił zakopał i utopił w rzece.
Kompletnie się rozkleiłam.
- Co ci jest? - zapytał w końcu ukazując jakieś emocje.
- Dlaczego ty mnie okłamujesz? Co ja takiego tobie zrobiłam? - wydusiłam przez łzy.
Momentalnie zauważyłam jego zażenowanie i smutek.
- Ja przepraszam, przepraszam cię, ja nie wiem...
Wstał z łóżka i podszedł do okna łapiąc się za potylicę, jakby szukając dobrych słów, które utknęły gdzieś z tyłu głowy. Patrzył tylko w okno nie wiedząc co powiedzieć.
- Ty chcesz jeszcze ze mną być? W ogóle mnie kochasz? - zapytałam go nadal łkając, obawiając się jego odpowiedzi.
W sekundę był przy mnie, klejącąc złapał mnie za rękę i pocałował niezbyt delikatnie kilka razy.
- Oczywiście, że tak, co ty mówisz. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie.
- To dlaczego się tak zachowujesz, jesteś dla mnie niemiły, nie chcesz się ze mną spotykać, okłamujesz mnie...
- Przepraszam, przepraszam cię. Ja obiecuję, że wszystko się zmieni, już niedługo. Znowu będzie jak dawniej, musisz mi jeszcze dać trochę czasu, ale zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa, obiecuję.
Otarłam łzy.
- Jeśli jest coś co powinieneś mi powiedzieć, powiedz mi to teraz - oznajmiłam mu.
Milczał przez chwilę mocno ściskając szczękę, jego duże zmartwione oczy wpatrywały się we mnie z przejęciem i błagalną litością.
- Nie, kochanie, nic takiego nie ma.
- Wierzę ci.
Poprawił mi kosmyk włosów i usadził mnie sobie na kolanach. Przytuliłam się do jego torsu. Chciałam, żeby ta chwila rozciągała się w nieskończoność...

Slytherin... |2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz