Jeszcze wieloma tygodniami szkoła żyła rozszczepieniem Susan. Widziałam, że na kolejnych zajęciach teleportacji liczba chętnych zmniejszyła się o paru uczniów, ale zyskała także nowych gapiów, którzy czujnie nas obserwowali w poszukiwaniu nowych sensacji. Na ich niekorzyść i moje szczęście do tego pory nikt ponownie się nie rozszczepił. Nie powiem, że nie wstrząsnął mną widok, ale ostatecznie Susan już po godzinie od tego feralnego wydarzenia była widziana w otoczeniu zacnego tłumu ciekawskich przechadzająca się po szkolnych błoniach.
No ale to wciąż tylko noga.
A co gdyby to była głowa?
Lubię moją głowę i wolałabym, żeby została na miejscu.
Jednak zajęcia trwały jak co tydzień, a ja do tej pory nawet nie drgnęłam.
Pocieszał mnie fakt, że na razie nikomu się to nie udało.Draco przykładał się do tych zajęć bardziej niż do eliksirów. Byłam tym dość mocno zdziwiona, ale on argumentował tym, że to akurat bardzo przydatna umiejętność. Nie mogłam zaprzeczyć, wydawało się, że właśnie w tych najczarniejszych czasach mogła mieć największe znaczenie.
Jednak chyba jego skupienie zakłócała moja osoba. Zawsze był blisko mnie na wypadek, gdybym znów źle się poczuła. Mimo, że obiecałam mu, że następnym razem, gdy źle się poczuje to od razu mu powiem i obietnicy tej miałam zamiar dotrzymać, to i tak widziałam jak zerka na mnie ukradkiem przez całe zajęcia. I pewnie dlatego ja też nie mogłam się skupić.
Doszło do tego stopnia absurdu, że musiałam wymyślać najgłupsze wymówki, żeby się od niego oddalić i potrenować chwilę bez palącego wzroku na karku.- Skoczę do toalety - rzuciłam w jego stronę.
- Trzeci raz? Serio?
Uśmiechnęłam się i rozbawiona wzruszyłam ramionami.
- W takim razie idę z tobą - stwierdził nieugięty.
- Ty lepiej ćwicz, bo widziałam jak Neville ostatnio zrobił się prawie pół-przeźroczysty, a my nadal twardo stoimy na nogach - oznajmiłam zgryźliwie.
- Serio? Gdzie? - Draco rozglądał się przerażony w obawie, że Longbotton naprawdę przed nim posiądzie tę umiejętność. - Dobra, idź. Tylko wróć szybko!Zachichotałam i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, ale przejść przez nie nie miałam zamiaru.
Stanęłam na uboczu w kącie sali.Cel? Mam. Drabinki. Drabinki. Drabinki. Okej, jestem skupiona.
Wolę. Okej bardzo chcę być przy tych, dokładnie tych drabinkach. Chcę. Bardzo chcę. Czuję to. Czuję to całą sobą.
Namysł. Wyobrażam to sobie. Wyobrażam jak tam jestem. Czuję dotyk drewna. Drewnianej drabinki.
Poczułam kumulację ogromnej, jasnej energii. Rwała mnie w brzuchu. Potem już całe ciało rwało w kierunku dośrodkowym, gdzie epicentrum miał być właśnie brzuch. Praktycznie w jednej chwili poczułam kumulację i ścisk, który nie był przyjemny, ale także nie bolesny. Wirowało mi w głowie i brzuchu jednoczenie. Obraz wirował, składał się ze światła i fragmentów rzeczywistości, na której byłam tak skoncentrowana, czyli drabinkach. Usłyszałam cyknięcie, które przez chwilę dzwoniło mi w uszach, biały blask i kolejne "rwanie", które działało na zewnątrz przez siłę odśrodkową. Zachwiałam się na nogach i pierwsze co poczułam, za nim zobaczyłam przejaskrawiony obraz, to dotyk drewna.
Dokładnie tak! Byłam przy drabinkach! Teleportowałam się! Jako pierwsza!
Po chwili pojawił się jednak strach. Spojrzałam w dół. Wszystko na swoim miejscu. Złapałam się za głowę. Też tam gdzie zawsze.
Jednak wszystko dobrze. Odetchnęłam.- Brawo Panno Watson! - klaskała profesor Sprout jako jedyna. Reszta patrzyła na mnie z otwartymi ustami.
Draco mi nie uwierzy. Muszę mu to pokazać.
Po pierwszym razie, każda następna teleportacja wydawała się jakby już wpojona w krew.
Cel. Wola. Namysł. Pyk.
CZYTASZ
Slytherin... |2
FanfictionUWAGA! OKŁADKA ZOSTAŁA ZMIENIONA! Nasze czoła już się stykały. Złapał mnie w talii i czekałam aż złączy usta w namiętnym pocałunku, ale on tylko szepnął: - Dziękuję. - Za co? - zapytałam nieco zdezorientowana. - Uratowałaś mnie - oznajmił. - Przed k...