Dni mijały w ciągłym napięciu. Cały czas skupiałam się na Draconie. Wolne chwile wypełniałam nauką, a było ich sporo. Przez większość dnia siedziałam w pokoju wspólnym nad książkami jednocześnie spragniona towarzystwa, ale niechętna do jakichkolwiek rozmów. Parę razy miałam okazję porozmawiać z Ronem i Hermioną na osobności, ale były to raczej luźne pogawędki. Gdy byłam z Hermioną sam na sam bardzo mnie kusiła możliwość wyżalenia się dziewczynie, ale ostatecznie za każdym razem rezygnowałam.
Blaise parę razy dawał mi znak, iż oczekuje ode mnie, że zrobię w końcu jakiś ruch związany z naszą ostatnią rozmową, ale ja już zdecydowałam, że to nie jest dobry moment. Na pewno zrobię to przed powrotem do domu, ale jeszcze nie teraz.
Nie tłumaczyłam mu się z moich planów, to była moja osobista decyzja, a on też nie znał kontekstu sytuacji. Nie chciałam też, żeby odebrał to jako swoiste wydłużanie wyroku.Starałam się też bardziej pielęgnować relację ze współlokatorkami. Wiedziałam, że darzą mną dużą sympatią, mimo, że zapewne w ich oczach jestem dość tajemniczą i nieodgadnioną postacią - te wszystkie omdlenia, Gryfoni, tajemnice. No i trudno ukryć, że trochę mało we mnie Slytherinu jak na Ślizgonkę - mimo, że to określenie nie przedstawia żadnych konkretnych ram, to są jakieś ogólne, przewodnie wartości, którymi cechuje się każdy dom.
Ale to chyba nie najlepszy okres, żeby rozpatrywać słuszność przypisywania mnie do tego czy innego domu.
Wszystko się sypie i nie wiem czym miałabym to posklejać.Wciąż męczyło mnie to, o czym mówiła Marta. Nie chciałam wprost pytać Dracona, żeby się od razu nie zamknął na temat, a zapewne tak by się stało. Na pewno dla niego to nie byłoby komfortowe. Zresztą. Marta mogła wszystko wymyśleć, żeby mnie zdenerwować. Zaniepokoiłoby mnie, gdyby był bardziej skłonny zwierzać się jej niż mnie. Ale to zapewne kłamstwo, ciężko mi w to uwierzyć.
Nie chciałam ponownie śledzić Dracona, ale z drugiej strony nic mu takiego nie obiecywałam. Wiem, że jego ostatni stres był pośrednio związany z załamaniami psychicznymi, ale nie wiąże się to bezpośrednio z tajemniczą szafą z Pokoju Życzeń... więc chyba obeszłabym technicznie moją obietnicę.
No, ale w takim razie bardzo by mi się przydało coś, co pokazywałoby mi, gdzie w danym momencie się znajduje. Jak Mapa Huncwotów Harry'ego. Nie śmiałabym jednak o nią prosić.
Mogłam jedynie poświęć dzień, żeby obserwować łazienkę, o której mówiła dawno zmarła uczennica.
Chyba nie miałam innego wyjścia. Do roboty też dużo nie miałam, więc...Jak przystało na amatora szpiegostwa miałam przygotowane ze sobą pudełko przekąsek, coś do picia i lornetkę. Obserwowałam łazienki z drugiego końca korytarza, więc dystans był dość duży, ale zapewniał mi względne zabezpieczenie. Przecież nie mogłam jak głupia stać prosto pod kabinami. W łazience Marty, też nie miałam co szukać, bo zapewne od razu dałaby znak Draconowi, że jestem w pobliżu.
Praca ta była bardzo nudna i monotonna, nie wiem jak Crabbe i Goyle mogli wytrzymywać tyle pod Pokojem Życzeń od tylu tygodni. Strasznie nużące. Ja i tak zaczęłam obserwację dość późno, bo dopiero pod wieczór wpadłam na ten plan, który z każdą kolejną chwilą wydawał mi się coraz głupszy.
Dracona od rana nie było w lochach, jak co weekend, więc mógł już tu zaglądać... albo w ogóle nie miał na to dzisiaj ochoty... albo w ogóle tu nie przychodzi!Jest!
Trwało to zaledwie parę sekund, ale widziałam go. Widziałam jak wychodzi do męskiej łazienki. Nie tylko jego włosy, maniera chodu... To na pewno był on!
Więc Marta wcale nie kłamała?Ruszyłam przez całą długość korytarza ze wzrokiem wwierconym we framugę drzwi, jakby miały zaraz zniknąć niczym z Pokoju Życzeń, a w nim moja miłość.
Ale stały, stały tam cały czas, nie zniknały.Byłam już blisko, kiedy wyskoczył na mnie Harry.
Spojrzał na mnie zdziwiony, a później zerknął na drzwi.
Czyli nie tylko ja bacznie obserwowałam dziś Dracona.
CZYTASZ
Slytherin... |2
FanfictionUWAGA! OKŁADKA ZOSTAŁA ZMIENIONA! Nasze czoła już się stykały. Złapał mnie w talii i czekałam aż złączy usta w namiętnym pocałunku, ale on tylko szepnął: - Dziękuję. - Za co? - zapytałam nieco zdezorientowana. - Uratowałaś mnie - oznajmił. - Przed k...