Akcja i reakcja

1.9K 133 16
                                    

Bardzo chciałam wyjaśnić tą absurdalną sytuację. Pół nocy męczyłam się wymyślając przykładowy dialog z Draconem, który kończy się wybaczeniem i przeprosinowymi całusami, ale najwyraźniej Malfoy wolał obrać inną taktykę.
Miał prawo być zły, ale gdy zobaczyłam go w towarzystwie Pansy, moja skala wściekłości zaczynała dorównywać jego. Na początku jeszcze próbowałam się z nim dogadać, ale gdy olał mnie pierwszy, drugi, trzeci raz odpuściłam. On z kolei dosłownie chodził za mną, żebym co rusz mogła go przyłapywać w towarzystwie Parkinson. Cały czas coś szeptali, Pansy śmiała się nienaturalnie głośno z jego żartów, uczyli się razem. Oczywiście byłam okropnie zazdrosna, ale robiłam wszystko, aby nie dać tego po sobie poznać.

Ku mojemu zdziwieniu obeszło się bez konfrontacji Potter-Malfoy, chłopcy tylko rzucali sobie wściekłe spojrzenia na lekcjach i między stołami w Wielkiej Sali.
Starałam się nie wychodzić z dormitorium, aby nie spotkać Dracona z nową przyjaciółką, ale nie wiem czy ta niewiedza co teraz robią nie była jeszcze gorsza. Z drugiej strony obawiałam się, że widok mojej udawanej obojętności doprowadzi go do drastyczniejszych kroków.
Starałam się po prostu nie zwracać niczyjej uwagi i przeżywać te ciężkie chwile w swoim pokoju, ale jak się okazało nawet tam nie miałam chwili wytchnienia. Co rusz pojawiał się coraz to nowy dekret:
„Nie wolno czytać „Żonglera””
„Nie wolno mówić o wywiadzie”

Ble ble ble.

I tak cała szkoła już o tym wiedziała, wszyscy o tym mówili, a sporą część uczniów (a nawet i nauczycieli) murem stanęła za Harry'm. Przejawiało się to w różny sposób na przykład profesor Sprout dała Gryfindorowi 30 punktów za to, że Harry podał jej konewkę, a Trelawney wywróżyła Gryfonowi długie i szczęśliwe życie na pozycji Ministra Magii otoczony gromadą swoich 12-ściorga dzieci.
Ja byłam bardzo rozdarta jednocześnie cieszyłam się, że Harry zyskał tyłu sprzymierzeńców, a z drugiej strony przeżywałam, że sam wywiad przysporzył mi tyle kłopotów.

Mimo iż izolowałam się od całej społeczności uczniowskiej to nie ominęło mnie takie wydarzenie jak próba wyrzucenia Sybilli z Hogwartu.
Nauczycielka płakała przeraźliwie robiąc wokół siebie jak największe zamieszanie szukając przy tym pomocy.
- Nie mów, że się tego nie spodziewałaś - droczyła się z nią Umbrige przesłodzonym głosem.
Mimo, że rzadko kto przepadał za wróżbiarką to teraz wszyscy jej gorąco współczuli.
Jej wybawcą okazał się sam dyrektor, który przyznał Dolores rację, że ma prawo zwalniać pracowników, lecz nie może ona usuwać ich ze szkoły.
- No, a gdzie w takim razie ma mieszkać nowy nauczyciel wróżbiarstwa? - zapytała zgryźliwie.
- Znalazłem już dla niego lokum, a on się na nie zgodził - wytłumaczył jej spokojnie Dumbledore.
- On?! Kto?! Przecież tylko ja mogę... - jąkała się w szaleńczej wściekłości.
- Inkwizytor wyznacza nauczyciela tylko wtedy, gdy dyrektor nie może znaleźć zastępstwa na poprzednika, a ja znalazłem. Przedstawiam profesor Umbrige... Firenza - mówiąc to wskazał na centaura o jasnych włosach i niebieskich oczach...

Wróżbiarstwo wyglądało teraz całkiem inaczej. Dumbledore przystosował jedną z klas do wymagań Firenza i wchodząc do sali nr. 11 od razu czuło się trawę pod stopami - klasa złudnie przypominała nasze szkolne błonia. Nauczyciel wytłumaczył nam, że najchętniej uczył by nas w Zakazanym Lesie, ale z racji tego, że został wygnany nie może się tam więcej pojawiać.
Mimo, że Draco starał się być jak najbardziej uprzedzony i nieprzychylnie nastawiony, myślę że i on nie mógł zaprzeczyć nadzwyczajności tej lekcji: wróżenie z dymu palącej się szałwii, rzeczywiste wróżenie z układu planet, które miało faktyczny i klarowny sens. Myślę, że najbardziej kuł go zachwyt wśród płci pięknej nad postacią centaura, mi samej ciężko było się skupić na gwiazdach przy półnagim, umięśnionym ciele wróżbity. Myślę, że mógł to zauważyć, lecz kompletnie na niego nie zważałam... No może czułam lekką satysfakcję.

Od Dracona odrywały mnie tylko lekcje GD. Dzisiaj ćwiczyliśmy długo już wyczekiwane patronusy. Moja fascynacja szybko przerodziła się w przygnębienie, bo przez ten fatalny okres mojego życia nie mogłam z siebie wykrzesać serii szczęśliwych wspomnień.
Pierwszy pocałunek z Draco... Poznanie Rona, Harry'ego i Hermiony... Zwierciadło Ain Eingarp - moja nieżywa rodzina.
Nasze pierwsze walentynki w Hogesmage... Wspólnie spędzone wakacje... Przenikliwy, syczący głos Voldemorta w mojej głowie.

Porażka.

Nagle drzwi do Pokoju Życzeń otworzyły się i zamknęły równie szybko. W pomieszczeniu znalazła się niewielka postać Zgredka.
Skrzat podszedł do Harry'ego.
- Co jest Zgredku? - zapytał Gryfon.
Ten szamotał się niespokojnie jakby rozdzielano go na dwie części chwiał się z nogi na nogę.
- Zgredek chciałby ostrzec... Nie może - wyjąkał, próbując uderzyć się głową w kolano Pottera.
- ONA JEST TU - wyszeptał tajemniczo w przerażeniu.
Po sali przebiegł niespokojny ruch, a zaraz za nim szept, który szybko umilkł.
- Kto? - zapytał, ale chyba wszyscy znali odpowiedź na to pytanie.
- Umbrige.
- NA CO CZEKACIE! UCIEKAJCIE - ryknął Harry.

*Draco*

Zaczaiłem się specjalnie na Pottera, minęło mnie parę Gryfonów, którzy uciekając w pośpiechu nie zwrócili uwagę na moją osobę ukrywającą się za krzakiem.
W połowie korytarza słysząc czyjś bieg, mignęły mi również okrągłe okulary.
Wypowiedziałem zaklęcie potknięcia.
Potter legnął przede mną jak długi, a ja szybko podniosłem go szarpiąc go za ramię nie mogąc długo nacieszyć się jego widokiem na podłodze. To mogła być idealna zemsta za mojego ojca, ale nie odczuwałem tak wielkiej potrzeby odwetu jak wyciągnięcie z niego istotnych informacji.
- Ona tam jest? - zapytałem. - Powiedz mi to cię puszczę.
Chłopak na początku się szarpał, ale jak mnie wysłuchał to przestał i tylko patrzył się na mnie wnikliwie marszcząc brwi.
- Wspaniale Draco... Wspaniale, znakomicie - krzyczała już z daleka Umbrige robiąc szybkie, ale niewielkie kroki w swojej obcisłej spódnicy.- 50 punktów dla Slytherin'u!
- O cholera - wyszeptała zanim zbliżyła się do nas i przejęła Potter'a.
Jedyne co mogłem teraz zrobić to ją znaleźć i nie dopuścić do jej zatrzymania przez innych Ślizgonów.

*Harry*

Niepokoiłem się innymi uczestnikami GD. Czy zdążyli uciec? Jeśli nie to wywalą nas ze szkoły?
Tak strasznie martwiłem się o Hermionę, która zapewne nie wytrzymałaby psychicznie wydalenia z Hogwartu. Wyobrażałem sobie minę pani Weasley dowiadującą się o potajemnych spotkaniach, które przyczyniły się do usunięcia z listy uczniów jej syna. Ta lekcja była pierwszą Seamusa, który dopiero co przestał uważać mnie za świra, który zmyśla powrót Voldemorta...
Umbrige szarpała mnie za rękaw szaty prowadząc do gabinetu dyrektora. W środku czekało już sporo ludzi: Dumbledore, Knot oraz dwie osoby składające się na jego prywatną ochronę, a także niezauważony, w samym koncie pokoju Precy Weasley skrobał coś na kartce papieru. Przyszły już także profesor McGonagal i dziewczyna z Hufflepuffu, chyba przyjaciółka Cho. Wyglądała ona teraz trochę inaczej: twarz pokrytą miała ropiejącymi pryszczami składającymi się w napis "DONOSICIEL". Niestety domyślałem się już co to może oznaczać.
- Proszę, panie ministrze, dorwał go młody Malfoy, kiedy już uciekł z Pokoju Życzeń - wyjaśniła pani Inkwizytor.
- Ha! No proszę, a więc mamy cię Potter! - krzyknął Korneliusz z nieukrywaną satysfakcją. - Precley napisz stosowną notatkę do Lucjusza, ucieszy się wiedząc jak syn przyczynia się do oczyszczenia szkoły z rebelii.
Zaczęłem myśleć nad tym czy faktycznie Draco nie chciał, żeby Dolores mnie dopadła, czy to jego zdziwienie jej pojawieniem się było tylko taką zasłoną dymną, ale po co niby miałby udawać, że wcale nie chce mnie ukarać za ten wywiad?

Rudy tylko kiwnął głową, nawet nie myśląc o tym, że mógłby poprawić swoje imię przekręcone przez jego przełożonego.

Dalej sprawy potoczyły się naprawdę szybko i niespodziewanie - Puchonka zapytania o spotkania wcale nie potwierdziła ich regularności, ale Umbrige wyciągnęła "asa z rękawa" jakim była lista uczestników spotkań.
Chcieli wyrzucić mnie ze szkoły, ale Dumbledore przejął na siebie całą winę tłumacząc, że to jego nazwisko jest w nazwie naszej grupy.

- Tyyyy! - zawył przeraźliwie Knot wskazując swoim grubym palcem na Albusa.
- Tak - potwierdził Dumbledore. - Chciałeś wyrzucić Pottera, a dopadłeś mnie - uśmiechał się przy tym lekko, nie maskując się żadną ironią.

Jednak ten wcale nie miał zamiaru udać się do Azkabanu, więc sam pokonał całą piątkę oszałamiając ich równocześnie. Za nim zniknął razem ( i równocześnie za sprawą ) Feniksa Faweksa powiedział, że muszę się uczyć oklumencji i zamknąć umysł na działania Voldemorta.
Potem był tylko pisk, dym, cisza i purpurowe ze wściekłości poliki ministra.

Slytherin... |2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz