Wspólne brzemie

239 12 0
                                    

Ale się wyspałem. Co za sen.
W sumie to gdzie ja...?
Łóżko. Szpitalne, poznaje je. Zresztą ten wszechobecny zapach goryczy leków pani Pomfrey z kilometra da się wyczuć.

Spojrzałem przed siebie nadal mocno zaspany.

Czy ja jestem nagi?

Zmacałem się najbliższą ręką.

Uff. Majtki na miejscu.

Ale. Nagi. Jestem nagi. Jestem...

Spojrzałem na lewą rękę. Chwytałem nią Jess, a moje piętno było wystawione w całej swej okazałości. Schowałem je.

Po co? Widziała je. Nie tylko ona mogła. Jest źle. Jest naprawdę bardzo niedobrze.

Chciałem się podnieść, ale Jess od razu nade mną stanęła i delikatnie popchnęła mnie, dając mi sygnał, że mam leżeć. Posłuchałem jej. Byłem jej winny wyjaśnia. Byłem wszystkiemu winny.
Jak mogłem do tego dopuścić?
Bałem się co teraz może się stać.

Spojrzałem na nią. Płakała. Przeze mnie. Jak zwykle.

To takie niesprawiedliwe, że osobę, którą kocham najbardziej na świecie, najbardziej też ranię.

Nie wiedziałem co mogę zrobić, jak się zachować. Mam udawać? Przecież wszystko już wie. No może nie wszystko, ale i tak za dużo.

- Możesz... Możesz mi to wyjaśnić? - zapytała drżącym głosem wskazując palcem na schowaną pod kocem rękę.
Widziałem łzy, które spływają po czerwonych policzkach.

A jak? Jak takie coś można wyjaśniać?

Westchnąłem ciężko. Zaciskałem zęby. Nie wiem co teraz się stanie.

- Wybacz mi - poprosiłem szczerze. Nie wiedziałem co innego w tej sytuacji mogę zrobić. Nie zniosę tego, jeśli teraz mnie zostawi. Co mi zostanie?

- Dlaczego? - zapytała, a wargi zaczęły jej drżeć.

Odwróciłem wzrok, żeby nie patrzeć na ten widok. Bolało mnie to. Bolało mnie tak samo jak ją.

- Musiałem - wyszeptałem.

Nie jest to coś, co napawa mnie dumą. To brzemię. Taki jest mój los.

- Dlaczego? - powtórzyła głośniej.

Musiałem jej powiedzieć. Tyle czasu ją od tego chroniłem, a teraz już po wszystkim. Bałem się tak bardzo tego dnia, a teraz nadszedł.

- Dlaczego?! - krzyknęła.
- Bo by nas zabił! Całą moją rodzinę! - odkrzyknąłem w emocjach.

Powiedziałem tylko część prawdy, ale to moje brzemię. Nie może go nosić razem ze mną.

Jej twarz zamarła w przerażeniu i przycisnęła rękę do ust. Zaczęła płakać, a ja poczułem wyrzuty sumienia.

Rzuciła mi się do szyji ściskając mnie mocno. Poczułem nieregularne krople spadające mi raz na obojczyk, raz na bark. Podniosłem się do pozycji siedzącej, żeby mogła lepiej mnie chwycić i to też uczyniła.

Nie chciałem obarczać ją tym ciężarem, ale z drugiej strony cieszyłem się, że już wie. I, że mnie nie zostawi... chyba... narazie.

Usadowiłem ją na swoich udach, żeby mogła się całkowicie we mnie wtulić. Też potrzebowałem jej w tym momencie.
Ja już się pogodziłem z moim przeznaczeniem, ale pierwszy raz odkąd to się stało poczułem, że jeszcze może być dobrze. Jeszcze nie wszystko stracone.

Siedzieliśmy w tej pozycji długi czas, a ja przypomniałem sobie, że nadal jestem w samych majtkach.

Niechętnie ją od siebie odsunąłem. Nie przeszkadzał mi ten stan rzeczy, ale wolałbym jednak się zakryć się za nim stara Pomfrey padnie nam na zawał jak zobaczy mój Mroczny Znak.

Slytherin... |2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz