Miałam sen, dzisiaj był bardzo szczegółowy, były to chyba powracające wspomnienia do mojej głowy.
Śniła mi się kobieta już w podeszłym wieku, najprawdopodobniej była moją mamą i chyba młodsza ja.
-Jestem chora, niedługo choroba mnie pochłonie. -powiedziała kobieta. -Obiecaj mi jedno.
-Co takiego? -odpowedziała dużo młodsza wersja mnie.
-Zopiekuj się swoim młodszym bratem.
-Mamo, zawsze bym się nim zajęła, nie pozwolę go nigdy zskrzywdzić. -odpowiedziałam ze łzami w oczach.
-Oni już idą, oni chcą mnie wam zabrać.
-Mamo kto idzie?
-Źli ludzie.
Kobieta była już w bardziej zawansowanym stadium chorby niż mi się wydawało.
-Opiecaj mi jedno, zaopiekuj się swoim młodszym bratem, zaopiekuj się małym Chuckiem.Nagle się obudziłam, czy to mogła być prawda, czy tylko moja wobraźnia i podświadomość robiła mi figle. A jeśli to była prawda i pozwoliłam swojemu bratu umrzeć. Po krótkich rozmyśleniach postanowiłam, że nie powiem reszcie o moim śnie póki się bardziej nie uwiarygodni.
Nastała już odpowiednia pora aby wstawać, słońce już wschodziło i rozświetlało pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy. Jęki poparzeńców już całkowicie ucichły, pewnie boją się słońca, to dobra wiadomość. Thomas już się obudził i rozgladał się dookoła.
-Musimy już iść. -powiedział.
Spojrzał na niego i kiwnąłam głową na znak, że się zgadzam.
Mineło kilka chwil a już reszta była na nogach, postanowiliśmy, że swoj pierwszy posiłek przełożymy na późniejszą porę kiedy słońce będzie najwyżej na horyzoncie, bo wtedy będzie najlepsza chwila na odpoczynek.Ruszyliśmy przed siebie w stronę bardzo daleko oddalonych gór. Wszędzie był piasek i grózy po zniszczonych budynkach. Nie było również wiadać ani jednej żywej duszy.
Słońce już potwornie paliło w głowy a dopiero świta, nie mogę sobie wobrazić co będzie później. W moich myślach cały czas chodził mi mój sen, a jak to wszystko to prawda. Chciałam narazie o tym nie myśleć, musiałam skupić się na wyprawie. Nagle Thomas, coś krzyknał chowając się pod gruzy budynków. Nastała chwilowa cisza, a na niebie można było usłyszeć rozchodzace się hałasy. Był to samolot z Dreszczu, a jak inni to znazywają górolot. Wszysycy na jeden sygnał schowali się pod te same gruzy.
-Szukają nas.- powiedział Minho.
-Wiesz to, że nas szukają czyni naszą wyprawę jeszcze bardziej ciekawą. -powiedziałam to w humorystyczny sposób tak aby rozluźnić dość napiętą atmosferę,ale chyba inni nie zrozumieli żartu.Po upływie kilku minut, kiedy na niebie już nie było widać ani słychać maszyny Dreszczu, ruszyliśmy w dalaszą drogę.
Piasek lecący w oczy, promienie słoneczne palące skórę dla innych wymarzone wakacje dla innych jeden wielki koszmar. My należeliśmy to tej drugiej grupy, bo ta pogoda to istna porażka.Gdy nasz spacer trwał już dość długo, teraz nastał czas aby wdrapać się na dużą piaszczystą górę. To było naprawdę ciężkie, bo pod naszym ciężarem piasek się zapadał, ale nareszcie się na nią wspieliśmy. To było dość dobre miejsce aby rozejrzeć się i zorientować gdzie znajduje się ostateczny cel naszej podróży. Kiedy mieliśmy już schodzić na dół, stojący niedaleko mnie Winston upadł na ziemię.
-Winston wszystko w porządku?
-To rośnie we mnie.- odpowiedział.
Podczas wymawiania tych słów podniósł swoją koszulkę do góry. Naszym oczom ukazała się wcześniej opatrzona rana, która była już w owiele gorszym stanie. Dokoła niej było widać duże nabrzmiałe żyły a z rany siączyła się czarna substancja. Wyglądało to naprawdę okropnie.Chłopcy zbudowali z wcześniej znalezionych koców noszę dla Winstona i postanowili, że będą go na nich nieść. Temperatura wzrosła, a wiatr jeszcze bardziej rozszalał. Musiałam owinąć swoją głowe, wcześniej dawną przez Teresa chustą.
Tak w ogóle to Teresa szła na przodzie, jestesze bardziej tajemnicza niż zwykle, a jednak to wykonalne.Nareszcie znaleźliśmy jakieś opuszczone gruzy na postój. Szliśmy już naprawdę spory kawał czasu, każdy był już zmęczony i głody. Wszysycy usiedliśmy w upragnionym cieniu i poddaliśmy się konsumpcji jedzenia, znalezionego w wcześniej odwiedzonym opuszczonym budynku.
CZYTASZ
Póki śmierć nas nie rozłączy || Maze Runner
FanfictionWszystko się zaczęło kiedy pojawiłam się w tym dziwnym miejscu zwanym strefą . Z czasem to miejsce stało się dla mnie domem a ludzie w niej moimi przyjaciółmi i zarazem rodziną. Aria jest nastolatką,która trafia prawie jako pierwsza dziewczyna do st...