Rozdział 16

107 2 0
                                    

Z całej siły w nogach biegliśmy do budynku. Kiedy byliśmy już blisko pociągnęłam za klamkę aby otworzyć drzwi, trzymałam je otwarte na oścież aby każdy mógł szybko przez nie przejść. W środku było ciemno, wszędzie było czuć wilgoć i dziwny duszący zapach, który naprawdę śmierdział.
- Czy wy też czujecie ten smród? -zapytałam.
-Tak, coś nieźle jedzie. -odpowiedział Thomas.
Czuliśmy się już bezpieczniejsi niż na dworze więc teraz każdy swoją uwagę zwrócił na Minho, był nie przytomny. Nie wiem czy to był dobry pomysł ale aby go ocucić oblałam go ostatnią resztką wody jaka mi została. Na całe szczęście to zadziałało i Minho otworzył oczy, coś tam majaczył pod nosem jakby był pijany. Gdy powiedzieliśmy mu co się stało zaczą się śmiać, co znaczyło, że nic mu nie jest, będzie żył.

Nadszedł teraz odpowiedni czas aby rozejrzeć się po pomieszczeniu, stawiłam kilka kroków na przód i nagle smród się strasznie nasilił. Wyjełam z kieszeni latarkę, włączyłam ją i na przeciwko mnie stał poparzeniec, który pod wpływem światła stał się bardzo agresywny. Odruchowo krzyknełam i odskoczyłam do tyłu. Zaczełam świecić latarką we wszystkie strony, może nie potrzebnie. Wszedzię byli poparzeńcy, ale na całe szczęście przczepieni na łańcuchach. Mieliśmy już uciekać z tego miejsca, kiedy drzwi się zacieły i nie chciały się otworzyć, byliśmy tu uwięzieni.

Nagle w pomieszczeniu zapaliło się światło, teraz już wszystko było dobrze widoczne. Na samym końcu pokoju otworzyły się małe drzwi, przeszła przez nie młoda dziewczyna najprawdopodobniej w naszym wieku. Miała ciemne włosy do ramion i błękitne oczy. Była dość niska i naprawdę ładna, jej ubranie było podartę w niektórych miejscach.
-Widzę, że już poznaliście nasze pieski. -powiedziała.
Super pieski, naprawdę bardzo sympatyczne przywitanie.
-Co was tu sprowadza? -dodała.
Każdy spojrzał na Thomasa aby ten odpowiadał na pytania.
-Uciekliśmy z Dreszczu a teraz idziemy do ludzi z gór.
-Jesteście z Dreszczu, to znaczy, że jesteście coś warci. Jesteście odporniakami?
-Tak. - odpowiedział Thomas.
-Chodźcie za mną Jorge powie co z wami zrobić.

Szliśmy za dziewczyną kilka minut do czasu aż weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Był tam tylko ciemnoskóry mężczyzna już w podeszłym wieku, nazywał się prawdopodobnie Jorge.
-Kto jest waszym przywódcą? -zapytał.
Nie mieliśmy przywódcy ale wszyscy spojrzeliśmy na Thomasa.
-A to więc ten. Mam trzy pytania. Kim jesteście? Co was tu sprowadza? I co będę z tego miał? -powiedział.
-Byliśmy w labiryncie, potem Dreszcz nas uratował a my im uciekliśmy.
-A to mamy odporniaków. Pytanie numer dwa. Co was tu sprowadza?
-Idziemy w góry, podobno tam są ludzie, którzy pomagają takim jak my.
-Prawę Ramię? Jeśli lubicie duchy to tam idźcie, bo oni nie żyją.

Gdy usłyszałam te słowa, część mojego pozytywnego nastawienia do tej wyprawy minęła.
-Brenda, sprawdź czy nas nie oszukują.- powiedział chyba Jorge.
Dziewczyna wzieła do ręki jakieś metalowe coś co pikało i podchodziła do każdego z nas. Złapała mnie za szyję i pociagneła w dół.
-Ejj no uważaj, głowe mi urwiesz. -powiedziałam.
-No sorki. -odpowiedziała. - Jorge nie oszukują są naznaczeni.
-To są dużo warci, idź ich przywiązać. -odpowiedział już dobrze znany Jorge.

Dziewczyna prowadziła nas, jakby nie miała broni w ręku, można było jej uciec, ale obecna sytułacja wszystko komplikowała. Nagle Bredna się zatrzymała, byliśmy w jakimś dużym pomieszczeniu z wielką dziurą na środku.
-Kto pierwszy?- zapytała.
Nikt nie odpowiedział.
-W takim razie ty. - powiedziała wskazując na Minho.
Po krótkim czasie przyszła kolej ma mnie, zawiązała mi gruby sznur na nogach i przywiązała do jakiejś matelowej belki nad przepaścią.
Nie było by tak źle gdybyśmy nie wisieli do góry nogami, nad wielką dziurą, która nie wiadomo gdzie prowadzi.
-Do zobaczenia później. -powiedziała i poszła sobie.

Zostaliśmy sami, w tej dość nietypowej sytułacji, jak przeżyjemy to będzie się czym chwalić.


Póki śmierć nas nie rozłączy  || Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz