Rozdział 30

207 2 0
                                    

Trzeba było zacząć działać, kiedy miałam już coś robić ,Teresa mnie wyprzedziła i uderzyła Jansona w głowe szklaną butelką. Ten na skutek tego stracił przytomność, w tym momencie Teresa pośpieszyła na pomoc Thomasowi i zaczeła go rozwiązywać.

Weszłam do pomieszczenia aby jej pomóc zanim się obejrzałam szczurowaty się otknął. Rzucił się na dziewczynę, rzucając ją na stół, ona przez upadek rozcięła sobie głowe.

Nie za bardzo wiedziałam co mam robić w tej chwili, więc wziełam rozpęd i wszkoczyłam Jansonowi na plecy. Zaczełam podduszać go a on zaczął charczeć jak kot, który marcuję.

Po chwili udało mu się mnie zawalić na ziemię, kiedy już celował we mnie z broni, Thomas ruszył z pomocą. Zaczął okładać mężczyznę pięściami. Całe zajście można było porównać do amatorskiego MMA.

Kiedy Teresa doszła do siebie, zaczeliśmy wszysycy we trójkę uciekać. Nikt z nas nie znał tak dobrze planu budynku jak dziewczyna, więc w kwestii ucieczki zaufaliśmy jej.

Nie było za wielkich możliwości ucieczki schodami w dół, ponieważ wszystko stało w płomieniach. Kiedy staliśmy pod ścianą w jednym pomieszczeniu, Janson zdążył nas znaleźć. Jednym strzałem postrzlił Thomasa w klatkę piersiową.

W tym momencie nie było czasu na zastanawianie się co można by było zrobić, tylko trzeba było działać. Cichimi krokami starałam się obejść szczurowatego i zatakować go od tyłu.

Gdy byłam już odpowiednio blisko mężczyzny, wykręciłam mu rękę przez co broń wypadła na ziemię. Zabrałam ją i tym razem postrzeliłam go w nogę. Nie upadł na podłogę tylko lekko się zachwaił. W jednej chwili Thomas wyszedł ze swojej kryjówki rzucając szklaną próbówką w szybę , za którą znajdowali się poparzeńcy.

Wiedziałam co miał na myśli, więc popchnęłam Jansona na nią na skutek czego ona pękła w drobny mak uwalniając poparzeńców. Oni bez chwili zastanowania rzucili się na mężczyznę, teraz nie miał żadnych szans aby przeżyć.

Po obezwładnieniu szczurowatego nastał odpowiedni czas aby wynosić się z tego przeklętego dreszczowskiego budynku. Teresa złapała pod jedno ramię Thomasa a ja za drugie pomimo silnego bólu w mojej ręce, pomagając chłopakowi iść.

Mogliśmy tylko uciekać w górę, bo nitk z nas nie chciał być pieczonym kurczakiem. Zostały nam ostatnie drzwi, które prowadziły na dach. Musieliśmy je przekroczyć bo innej opcji nie było.

Zostawiłam Terese z Thomasem i poszłam do krawedzi zobaczyć czy jest jakaś możliwość skoczenia stąd. Tym razem nie mieliśmy takiego szczęścia i niegdzie w pobliżu nie znajdował się zbiornik z wodą.

Kiedy się obróciłam do Thomasa i Teresy zobaczyłam , że się całują. Dlaczego on nie widział tego, że inni ludzie go kochają.
-Nie chce wam przerywać tej cudownej chwili, ale za jakieś dwie minuty to wszystko się zawali i my spadniemy na dół, a szanse na przeżycie takiego upadku są nikłe. -musiłam to powiedzieć, i tak naprawdę to była prawda.

W tym momencie Teresa wreczyła dla Thomasa ampułkę z serum z jego krwi, na które szczurowaty miał taką ogromną chrapkę.

Ktoś nad nami czuwał bo na nocnym niebie pojawił się górolot, jego klapa zaczęła się otwierać i już tutaj można było poznać, że to są nasi. Pomogłam podnieść Teresie Thomasa i zaczęłyśmy prowadzić go w stronę samolotu.

Pomiędzy budynkiem a górolotem mieściła się dwu metrowa szczelina. Thomas stracił dużo krwi, więc nie miał sił skoczyć do środa. Ja i dziewczyna musieliśmy wziąść zamach i wrzucić go do środa.

Udało się został złapany, nadszedł czas na nas. Budynek zaczął się zapadać, więc musiałyśmy się pośpieszyć.
-Teresa ty pierwsza!-krzyknełam.
Ona zaczeła płakać a grunt pod nogi zaczął się usuwać.
-Musimy się pośpieszyć, dwaj!
-Przepraszam! -powiedziała cofając się do tyłu.
Spadła na dół, widziałam tą ogromną rozpacz w oczach Thomasa i słyszałam ten jego okropny krzyk, ja też zaczęłam płakać.

Cofnęłam się do tyłu nie po to aby spać, ale po to aby wziąść rozpęd do skoku.
Złapałam się jedną ręką górolotu i gdy już myślałam, że spadnę Gally złapał mnie i wciągnął do środka.

Nie spodziewałam się jego reakcji, on zamiast być tym dobrze znajomym Gallym przytulił mnie.
-Przepraszam. -powiedział chłopak ze łzami. -Tak mi przykro, naprawdę nie chciałem go skrzywdzić.
-W porządku, nie byłeś sobą, to mógł być każdy z nas. -powiedziałam.- Chce abyś wiedział, że się nie gniewam, odpukutowałeś pomagając nam.
-Ja też chcę abyś wiedziała jedno, przez ten rok co spędziłem w Prawej Ręce brakowało mi ciebie i zrozumiałem , że bardzo ciebie kocham i cię potrzebuje.

Jego słowa były takie wzruszające i naprawdę mnie poruszyły. Znowu mnie zaskoczył i tym swoim wyznaniem i swoim czynem jakim było pocałowanie mnie. Odwzajemniłam pocałunek, bo tak naprawdę nigdy nie przestałam go kochać.

Teraz zaczełam płakać, nie z rozpaczy po śmierci przyjaciół i okropnego bólu tylko z prawdziwego szczęścia. Usiadłam na ziemi, a Gally nadal mnie przytulał z tego wszystkiego aż zasnęłam, i spadłam aż do końca naszego lotu.




Póki śmierć nas nie rozłączy  || Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz