Rozdział 12

120 1 0
                                    

-Thomas co się stało? -zapytałam.
-Nie mamy czasu aby tłumaczyć, ale uwierz mi musimy uciekać.
Na znak, że się z nim zgadzam przytaknęłam ruchem głowy.
-Gdzie jest Teresa?- powiedział chłopak celując z broni w lekarke.
Ona wskazała palcem kotarę. Szybim ruchem ręki odsłonił ją, na łóżku leżała Teresa z podłączonymi do siebie różnymi rurkami i innymi medycznymi urządzeniami. Thomas zaczą głaskać ją po głowie aby się obudziła.

Po kilku sekundach dziewczyna odtworzyła oczy, była bardzo zakłopotana. Newt z pomocą Thomasa wybili jakąś szybę na przeciwko nas i mówili, że to jest jedyna droga ucieczki. -Co no takiego zrobili, że musimy uciekać? -To pytanie było w mojej głowie.

Miałam bose stopy, przez co kilka kawałków szkła wbiło mi się w nogi.
Zaczeliśmy biec, wbiegliśmy na długi biały korytarz. Miałam już dość białych korytarzów, nie kojarzyły mi się zbyt dobrze. Za sobą słyszeliśmy głosy mężczyzn, a dokładniej głos Jonsona, gonili nas. Thomas zaczą do nich strzelać tą pronią, która chyba była elektromiotaczem, bo zamiast normalnych strzałów leciały z niego fale prądu.

Korytarz się kończył, a wyjście było zamknięte, nie mieliśmy jak uciec. Nagle coś się poruszyło, duże metalowe drzwi zaczęły się otwierać. Gdy się już otworzyły zobaczyłam Winstona z innym chłopakiem, którego jeszcze nie znałam, pewnie był z innego labiryntu.
Przekroczyliśmy próg a wyjście zaczęło się zamykać w bardzo szybkim tępię. Najgorsze było to, że Thomas był nadal w środku i strzelał do szurowtego i jego bandy zamaskowanych gości.

Gdy została już mała trzydziesto centymetrowa szpara, nagle Thomas przez nią wbiegł. Kamień z serca na całe szczęście wszyscy nasi byli razem, ale to jeszcze nie był czas na wiwaty radości, nadal znajdowaliśmy się w tym budynku, tylko teraz w tym pomieszczeniu co mieściły się te różne maszyny i samoloty. Zaczeliśmy biec jeszcze szybciej niż wcześniej, nadal nas gonili ale teraz mieliśmy dużą przewagę. Szybko udało nam się opuścić ten budynek, wychodząc na zewnątrz. Byliśmy na środku jakiejś pustyni. Z tego co wiecie nie był ze mnie jakiś super biegacz i już po krótkim czasie byłam zmęczona, Minho to zauważył i złapał mnie za rękę abym dotrzymała mu kroku.

Znaleźlismy jakiś duży obuszczony budynek w połowie zmasakrowany, to było idealne miejsce aby się ukryć i poprosić o wyjaśnienia tej sprawy.
Budowla miala kilka pietr my zeszliśmy aż na przedostatnie. Po chwili odpoczynku nadszedł czas na szczerą rozmowę.
-A więc co się stało?- zapytałam z zaciekawieniem.
- Z Arisem - wskazał na nowego chłopaka- znaleźliśmy pomieszczenie gdzie do jakiejś dziwnej maszyny są podłączeni ludzie, i pozyskują z nich jakiś niebieski płyn. Ale to jeszcze nic, pamiętasz tą babkę co strzeliła sobie w glowe , ona żyje, a ci niby dobrzy co nas uratowli pracują dla niej. Oni wszyscy nazywają się Dreszcz.
To wszystko było takie dziwnie, ale dopiero po tych słowach Thomasa wszystko zaczęło się trzymać kupy.
-A co teraz, przecież nie możemy cały czas się tu ukrywać. - musiałam to powiedzieć.
Odpowiedział Aris.
- Chodzą opowieści o ludziach z gór, ponoć pomagają takim jak my.
-Mamy szukać ludzi, którzy mogą być tylko opowieścią? -powiedział Newt.
-Lepsze jest szukanie ludzi niż bycie podłączonym do jakiegoś ustrojstwa. - dodałam na koniec.

Po krótkich negocjacjach postanowiliśmy rozejrzeć się po pomieszczeniu. Podzieliliśmy się w dwuosobowe grupy, ja byłam z Teresą.
Naszym celem było znalezienie jakiś ubrań a przede wszystkim butów, bo gołe stopy po rozgrzanym piasku nie fajna sprawa. Jeszcze musieliśmy znaleźć inne potrzebne rzeczy, takie jak jedzenie czy też picie.

Mieliśmy chodzić w dwuosobowych grupach, ale tak cały czas za nami szli Newt, Patelniak, Winston i Aris, no poprostu super. Długo nie zajęło aby znaleźć jakieś porzucone rzeczy, a nawet dawne miejsce mieszkalne, nawet jeden szkieletor się znalazł. Wszyscy zaczęliśmy przeszukiwać rzeczy w celu znalezienia czegoś pożytecznego.

Póki śmierć nas nie rozłączy  || Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz