Rozdział 15

117 1 0
                                    

Nastał chwilowy czas na odpoczynek, ponieważ promienie słoneczne o tej porze były najgorsze i nie do zniesienia.

Wszyscy siedzieliśmy razem, tylko brakowało z nami Thomasa, który stał w odosobnieniu i parzył na góry. Nadal było do nich daleko. Widziałam również jak Winston cierpi, nie mogłam nawet sobie wobrazić jak to straszliwe bolało.

Teresa, która już od dłuższego czasu się nie odzywała, wstała i podeszła do Thomasa. Zaczeli rozmawiać, najpierw rozmowa trwała dość spokojnie chciałam tam do nich podejść ale w jedej chwili ton rozmowy się zmienił na bardziej agresywny. Chłopak najwidoczniej się bardzo zdenerował, ciekawe co mu powiedziała.

W pewnej chwili zauważyłam, że Winston sięgnął po broń,którą wcześniej znaleźliśmy i przyłożył ją do swej głowy. Zanim zdążyłam zareagować, Patelniak był szybszy, wyrwał dla chłopaka pistolet z ręki, który wystrzelił. Jakbym w ostatniej sekundzie nie odskoczyła na bok, pewnie by mnie trafił. Dobiegli do nas Thomas z Teresą.
-Co się stało?- zapytał brązowowłosy.
-Winston, on chciał sobie strzelić.- odpowiedział zdenerwowany Patelniak.
-Ja już nie daję rady, ja nie chce stać się potworem. - powiedział słabym załamanym głosem Winston.
W tym momencie Newt wziął od Patelniaka z ręki broń i wręczył ją dla chorego chłopaka.
-Musimy już iść. -dodał Thomas.
-Żegnaj przyjacielu. -powiedział Newt.
To był właśnie moment aby się pożegnać, nigdy nie byłam w tym dobra. Podeszłam do chłopaka i przykucnęłam przy nim, i zaczełam szeptać mu do ucha.
-Tak mi przykro, że to się tak skończy, ale pamiętaj jedno Chuck napewno cię miło ugości. - rozpłakałam się i odeszłam.
Nawet nie wiem czemu to powiedziałam ale te słowa same pchały mi się do ust.

Gdy każdy już się pożegnał, odeszliśmy. Kiedy byliśmy już dwadzieścia metrów od opuszczonych gruzów, usłyszeliśmy dźwięk wstrzału pistoletu. Na chwilę się zatrzymaliśmy, a jednak to zrobił, zrobił to tak szybko. W tym momencie moje serce po raz kolejny rozpadło się na tysiąc kawałków, kolejny mój przyjaciel nie żył. Zostałam już tylko ja, Teresa, Thomas, Newt, Minho, Patelniak i Aris. W strefie było nas tyle a teraz zostało nas tylko taka mała garstka. To już był kolejny powód aby nienawidzić tego głupiego Dreszczu.

Szliśmy kolejne godziny w głuchej ciszy, która była przytłaczająca. To głowy znowu wróciły mi wspomnienia o moim śnie, wyrzuty sumienia, że zataiłam prawdę przed moimi przyjaciółmi nie dawały mi spokoju. Musiałam im powiedzieć, bo bym chyba nie wytrzymała.
-Czekajcie, musze wam coś powiedzieć.
Nagle wszyscy się zatrzymali i popatrzyli na mnie podejżliwym spojrzeniem.
-Bo wiecie tej nocy miałam sen albo raczej powracające wspomnienia, przynajmniej tak mi się wydaje. -starałam się to powiedzieć tak aby każdy zrozumiał i , żebym nie musiała tego powtarzać. - Śniła mi się kobieta, najprawdopodobniej moja mama, ona była chora na pożogę ale to mniej ważne. Cały czas powtarzała abym zajęła się swoim młodszym bratem ale najbardziej zaskakujące jest to, że ten brat miał na imię Chuck.
Widziałam te wielkie zaskoczenie na twarzach moich słuchaczy.
-Czyli Chuck to twoj brat? -spytał Thomas.
-Wiesz tak naprawdę to nie wiem ale serce mi podpowiada, że to może być prawda. Przekonam się z czasem, kiedy wróci więcej wspomnień.

Spacerowaliśmy jeszcze długi kawał czasu, do tej pory kiedy byliśmy już tak zmęczeni, że nogi nie chciały stawiać kroków na przód. Było już ciemno więc położyliśmy się na środku pustyni i mieliśmy za zadanie przespać się parę godzin. Kiedy mój sen stał się naprawdę mocy, obudził mnie Thomas.
-Patrzcie światło, a jak jest światło to i są ludzie. - powiedział pokazując palcem na w oddali rozmazane światło.
Ruszyliśmy szybkim biegiem w jego stronę, gdy nagle rozpętała się burza. Była ona bardzo nienaturalna, ale każde uderzenie piorunem było strasznie mocne i pozostawiało po sobie okropnie głośny dźwięk. Gdy już byliśmy dziesięć metrów od wejścia do jakiegoś budynku , z którego były widoczne światła w biegnącego Minho uderzył piorun. Myśleliśmy, że nie żyję, jednak z jego ciała nie leciał śmierdzący dyn i na gołe oko nie było spalone. Thomas z Newt wzięli go pod ramię i zaczeli nieść szybkim krokiem w kierunku drzwi do oświetlonego budynku.

Póki śmierć nas nie rozłączy  || Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz