Rozdział 4

239 4 3
                                    

Jestem w strefie już trzy lata, przeżywaliśmy tutaj smutne ale i szczęśliwe chwile. Już nikt nie zachwyca się moją osobą tak jak na początku , wpisałam się w tłum, wsumie się cieszę z tego powodu bo nigdy nie lubiłam być w dużym centrum zainteresowania.

Zmieniłam się nauczyłam się bić i walczyć , złapałam sporo siły. Od jakiegoś czasu w pudle początku, tak to sobie nazywam zaczeli przywozić damskie ubrania, dzięki czemu zmieniłam również swoj styl ubierania. Zazwyczaj nosiłam swoje ukachane czarne jansowe bojówki a do tego czarny podkoszulek. Akurat z kolorem nic się nie zmieniło poprostu w takim czułam się najlepiej. Włosy związywałam w wysoki kucyk a na stopy nakładałam równie czarne masywne buty. Wiele rzeczy się zmieniło również moj status z singieli na w związku. Już od dwóch lat spotykałam się z Gallym. Nasza relacja była dosyć skomplikowana, nie mieliśmy bliższego kontaktu ,czyli nie mieliśmy swojego pierwszego pocałunku czy też nie chodziliśmy trzymając się za ręce. Tylko małe przytulasy, które z czasem przemieniły się w lekki uśmiech na powitanie no i tylko tyle. Kilka razy chciałam go pocałować ale się powstrzymałam, bałam się ,że on tego nie chce i trochę liczyłam ze nadejdzie dzień, w którym on mnie pocałuje,no ale może na razie zakończymy ten temat.

Miesiąc temu do naszej strefy zawitał nowy świeżak, dwunasto czy też trzynastoletni chłopiec o imieniu Chuck. Od razu się zaprzyjaźniliśmy , mieliśmy podobne poczucie humoru i podobne zainteresowanie jakim było jedzonko. Razem zakradaliśmy się do kuchni i podkradaliśmy różne przekąski. Pewnego dnia nakrył nas Patelniak i nie odbyło się bez krzyków, ale szybko zapomnieliśmy o tej nie udanej akcji i poszliśmy robić kawały innym streferom. Był już wieczór i to właśnie dzisiaj był dzień przywozu nowego strefera, Chuck był bardzo podekscytowany ,ponieważ to był ten dzień kiedy już nie będzie nazywany świeżyną. Nadeszła już ta chwila, zabrzmiał charakterystyczny dźwięk metalowej windy.

Jak ten czas szybko zleciał, przecież nie dawno ja tutaj przybyłam a już minęło trzy lata. Jak ten czas nie miłosiernie szybko leci. Naprawdę błyskawicznie, pomyślałam.

Wszyscy zebraliśmy się kolo pudła, byłam taka ciekawa kto przez ten miesiąc bedzie moim podopiecznym. Gally otworzył metalowe drzwiczki i wskoczył do środka, aby wyciągnąć nowego streferowicza. Był nim wysoki brunet z brązowymi oczami. Gdy wyszedł na powierzchnię zaczą szybko biec przed siebie, był przestraszony i zdezorientowany to zrozumiałe. Biegł ile sił w nogach a inni krzyczeli ,że mamy nowego biegacza, jego bieg skończył się tym ze potkną się o własne nogi i zaliczył nieprzyjemną glebę. Właśnie w tym momencie podszedł do niego Alby z Newtem. Przyglądałam się z daleka tej rozmowie i czekam aż ktoś pokaże mi gestem ręki abym podeszła. Gdy nadeszła ta chwila i przedstawiłam się nowoprzybyłemu i powiedziałam jaką tutaj pewnie fukcje on delikatnie się uśmiechną.
-Jestem Aria, taka twoja opiekunka przez ten miesiąc, nie musisz się mnie bać i możesz mi w stu procentach zaufać. - powiedziałam
- Co to za miejsce? - spytał
- To wszystko co widzisz to strefa, nasz bezpieczny azyl.
- A ten mur? -
- To takie jakby nasze ogrodzenie.
Zadawał dużo pytań, serio ogromnie dużo. Był strasznie ciekawski.
- Wiesz co to chyba odpowiedni moment aby pokazać gdzie będziesz spać, ten oto Chuck pokaże ci twoj mały kąt. - mówiłam pokazując na chłopca.
Chuck gdy się o tym dowiedział bardzo się ucieszył i poszedł z nowym.
- O czekajcie! - zawołałam - Gdy się zciemni to zapraszam na ognisko, na twoją cześć świeżaku.

Mineło chyba z dwie godziny i nadszedł czas na rozpoczęcie ogniska. Wszycy się już zebrali ,nadszedł czas na imprezę powitalną. Jak to zwykle bywa nowy usiadł w odosobnieniu, ale nie chciałam się za bardzo wtrącać bo widziałam ,że Newt sie do niego zbliża. Znowu obserwowałam wszytko z daleka. Zauważyłam, że podał mu gallowski obżydliwy napój, to chyba była tradycja, nie fajna tradycja. To serio było obżydliwe. Kątem oka widziałam jak szybko to łykną i równie szybko wypluł. Potem było jak w przypadku każdego z nas, czyli lanie mord z Gallym. Nowy walną go chyba mocno po czym on oddał mu dwa razy mocniej, świeży upadł na ziemię. Mineło kilka sekund zanim wstał, gdy to zrobił powiedział coś tam pod nosem a potem głośniej.
-Thomas, jestem Thomas.
Po tych słowach Alby powiedział.
- Witaj w strefie Thomas.
Z doświadczenia już wiemy ,że najlepszym sposobem na przypomnienie swojego imienia jest dostanie w buźke od Galliego.

Póki śmierć nas nie rozłączy  || Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz