Rozdział 11

150 2 0
                                    

Nasz lot trwał już parę dobrych godzin. Patrzyłam jak inni zasypiali, ale ja nie mogłam. Ostatnie wydarzenia naprawdę mną wstrząsnęły. Została nas mała garstka, ciekawe co nasz czeka na miejscu.

Lecieliśmy jeszcze parę minut, nareszcie nastał czas na lądowanie. Gdy helikopter wylądował, kazano nam jak najszybciej biec w stronę budynku, który znajdował się dwadzieścia metrów od nas. Zatakowali nas ludzie chorzy na pożogę nazywanych przez zamaskowanych poparzeńcami.

Po przekroczeniu dużych metalowych drzwi naszym oczom ukazało się bardzo dużę pomieszczenie, wszędzie pełno było samochodów, jakiś helikopterów i innych takich. Przywitać nas przyszedł mężczyzna w średnim wieku, na moje oko troche przypominał szczura. Przedstawaił się jako Janson. Zaproponował nam abyśmy się wszyscy umyli w łazienkach a potem poszli coś zjeść. Każdy się z nim zgodził, bo nasze ciała były pokryte potem i krwią.

Dziewczyny miały oddzielną łazienkę a chłopcy oddzielną. Zamknełam się w małej kabinie, zdjęłam ubranie i weszłam pod prysznic. Ku mojemu zaskoczeniu woda była bardzo ciepła, od trzech lat nie myłam się w takiej wodzie. Czułam się jak w raju, nie wiedziałam, że do szczęścia potrzebna jest mi tylko ciepła woda. Po osuszeniu ciała, ubrałam się w wcześniej dane ubranie. Niestety każdy musiał tu nosić to samo, te zwykłe białe ubranie. Od kąd pamiętam nigdy nie ubierałam się w ten kolor, zawsze chodziłam na czarno no ale cóż takie życie. Potem zostałam zaprowadzona do sali medycznej, tam spotkałam swoich przyjaciół. Musieli wykonać nam jakieś badania, podeszła do mnie lekarka z dużą strzkawką.
-Co to jest? -spytałam.
-To są witaminy. -odpowiedziała.
Po tych słowach wbiła mi strzykwkę w rękę. Trochę zabolało no ale mniej niż złamane serce.

Teraz czekała mnie osobista rozmowa z Jansonem, ponoć chciał lepiej poznać osoby, które gości pod swym dachem. Zostałam zamknięta przez zamaskowanych gości w obskurnym pomieszczeniu. Po chwili przyszedł do mnie szczuro podobny, dostał od mnie kswyeczke szczurowaty. Zadawał mi trochę bezsensowne pytania. No ale ostatnie było absurdalne i bardzo nie na miejscu.
-Dlaczego jesteś taka przygnębiona?
-Niedawno zmarł mój najlepszy przyjaciel. Mam skakać ze szczęścia do sufitu?- odpowiedziałam.
Kolejne minutu rozmowy wyglądały tak, że szczurowaty coś tam jeszcze gadał.

Po zakończonej rozmowie zostałam zaprowadzona do stołówki, tam byli wszyscy oprócz Thomasa bo ten był ostatni w kolejce do rozmowy. Okazało się, że były jeszcze dwa inne labirynty , fajnie dowiedzieć się, że nie jest się jedynym. Nastał czas na rozdanie posiłku, a była nim pizza. Nie wiem jak dawno ją jadłam , ale musze przyznać, że była wyśmienita. Dołczył do nas Thomas, a po krótkiej chwili na środek sali wystąpił szczuromen i zaczął wymieniać jakieś imiona. Od nowych kolegów z innego labiryntu dowiedzieliśmy się, że zabierają ich na bezpieczną farmę.

Przez okno było widać, że szpitalny personel wraz z lekarką prowadzą gdzieś Terese, Thomas bardzo się tym przeją bo ze swoich obserwacji wywnioskowałam, że on na nią leci.

Gdy zakończyliśmy spożywać kolacje, zaprowadzono nas do pokoi. Byłam w swoim sama, ponieważ jako przedstawicielka płci damskiej nie mogłam być w jednym pokoju z chłopcami, najgorsze jest to, że byłam z nimi zamknięta w jednej strefie przez trzy lata. W moim pokoju panowała pustka i spokój, czułam się bardzo nieswojo, bo nie byłam przyzwyczajona do takich warunków. Położyłam się na jednym z piętrowych łóżek i poczułam się jak królowa. Nie mineło dużo czasu jak zasnęłam.

Następnego dnia, zlecono mi udać się na inne badania. Zaskoczyło mnie to,ponieważ poprzedniego dnia powiedziano mi , że wszystko ze mną w porzątku. A jak odkryli, że jestem chora na jakąś nieuleczalną chorobę, takie myśli nie dawały mi spokoju w mojej głowie. W progu drzwi przywitała mnie ta sama lekarka co badała mnie wczoraj. Kazała mi zdjąć buty i położyć się na łóżku. Znowu trzymała w ręku strzykawkę z igłą. Napewno od tej pory znienawidzę lekarzy.
-A co to jest?-spytałam
- Więcej witamin, masz ich duży niedobór. -powiedziała.
-Przepraszam, a czy można dokładniej, wie pani ja się interesuje tymi różnymi składnikami leków czy też pierwiastkami chemicznymi.
Kręciłam, ale to wszytsko wydawało mi się bardzo podejrzane i chciałam jej zająć jej jak najwięcej czasu. Odeszła i w szufladzie zaczeła przewracać mase teczek. Po krótkim czasie wyjęła kartę i mi ją wręczyła. Zaczełam ją czytać był na niej napisany skład zastrzyku. Po przeczytaniu tych dziwych nazw, udawałam , że wszytko jest jasne.
-To czy mogę robić ten zastrzyk? -zapytała lekarka.
Nie byłam na to gotowa, tak naprawdę nie wiedziałam co to jest ale ostatecznie się zgodziłam. Gdy już strzykawa zbliżyła się do mojej ręki, ktoś z buta wywali drzwi. Mój zbawiciel pomyślałam. Szybkim ruchem odsłonił zasłone szpitalną, za którą się znajdowałałam.
-Thomas?


Póki śmierć nas nie rozłączy  || Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz