3

283 16 32
                                    

Louis czuł się jakby go co najmniej przejechał tir. Spróbował się przeciągnąć, ale coś ciepłego, pachnącego i ciężkiego leżało na jego klatce. Gdy uchylił oczy, wypuścił drążący oddech i ujrzał burzę czekoladowych loków. Harry leżał głową z zgięciu jego szyi. Wyglądał tak niewinnie i beztrosko. Szatyn dostał jakby z liścia orientując się, że brunet w żadnym razie nie zareaguje na to tak przychylnie jak on sam. Rozejrzał się wokół i spostrzegł tylko Zayna i Nialla w fotelach, wciąż pogrążonych we śnie. Powoli wysunął się spod umięśnionego ciała, wziął koc i podłożył poduszkę na swoje miejsce. Starszy zaczął się wiercić, ale na szczęście nie przebudził się. Liama znalazł w kuchni gdy wyrzucał niedopałek to doniczki.

-Myśłem, że nie palisz.

-Bo nie palę. Niezaplanowany papieros, sam rozumiesz - powoli odpowiedział nie odwracając się nawet z stronę drugiego - Dlaczego nie powiedziałeś, że się w nim zakochałeś? Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.

Louis zachłysnął się powietrzem i uniósł wzrok, piwne oczy przeszywały jego duszę na wskroś - To nie tak, nie jestem zakochany. Może trochę mi się podoba, ale to i tak nie ma znaczenia.

-Wyglądacie na szczęśliwych...

-No właśnie, nie zamierzam tego psuć tylko dlatego, że się zauroczyłem - przerwał stanowczo wciąż ściszonym głosem, byle tylko nie obudzić przyjaciół, a przede wszystkim Harry'ego - on jest hetero Lee, nic nie mogę zrobić - westchnął przeciągle.

-Ja już z niego wyciągnę, czy nie jest przypadkiem Louiseksualny kolego, nie martw się.

-Nie jestem przekonany, czy to dobry pomysł, Payno.

-Wolisz wciąż tkwić w czymś takim? Przynajmniej się przekonasz, czy na pewno nie masz szans. Mi on wygląda na co najmniej biseksa.

-Może i masz rację - urwał wypowiedź słysząc ciche kroki.

-O czym rozmawiamy? - zapytał Zayn ledwo świadom otoczenia.

-O Harrym - mrugnął Payne.

-Ach, właśnie! Tommo, ostatnio jak rozmawiałem z  Hazzą, powiedział mi coś specyficznego. Myślę, że coś jest na rzeczy tak właściwie. Zapytał się mnie na której hali gramy, a gdy dostał informację zwrotną, że na nowej, ucieszył się i zaczął mówić jak to będą tobie wpadać dziś trójki. Był cały w skowronkach... Nie mówicie nam czegoś?

-Podoba mu się Harry, ale ten skończony cipeusz nic z tym nie zamierza zrobić, dlatego mamy zadanie specjalne, Malik.

Parę minut później wszedł do pomieszczenia nikt inny jak pan Styles. Louis okrył się szczelniej kocem, kątem oka spoglądając na lokowanego który przekraczając próg tarł piąstkami zaspane oczy. Chłopak przywitał się cichym i słodkim mruknięciem niczym malutki kociak. Zaszedł Louisa od tyłu, temu od razu serce podskoczyło do gardła, lecz nie myślał długo. Parę sekund później materiał puszystego koca znalazł się na jego polu widzenia przysłaniając dosłownie wszystko, a ciepłe ramiona kurczowo objęły mniejszego. Mogło się wydawać, że ten pierwszy wdychał zapach drugiego, ale pewnie było to tylko mylne przeczucie. Louis momentalnie odprężył się w ramionach starszego.

-Curly, co ty taki tulaśny dziś? - zapytał Liam z podniesioną brwią.

-Tylko ja mogę tak na niego mówić! - powiedział oburzony szatyn próbując przebić się głosem przez koc.

-Boo ma rację, ta ksywka jest zarezerwowana, kolego - wyszczerzył się zielonooki. Jakiś czas później dołączył do nich Niall z nietęgą miną narzekając na zawartość swojego żołądka która była całkowicie pusta przez niejedno nocne rzyganie. Śmiali się i rozmawiali w towarzystwie jajecznicy i tostów. Cieszyli się ze wspólnie spędzonej chwili mając wyjątkowo dobre humory. Zapowiadał się ciekawy tydzień.

you are too obvious | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz