16

247 13 47
                                    

Jak czytasz możesz napisać komentarz :)))

***

Nocowanie grupy przyjaciół jak zwykle odbywało w przyjemnej atmosferze. Na ogół nie kłócili się, co najwyżej mieli małe sprzeczki. Nikt nie chciał być w nieprzyjemnych stosunkach z kimkolwiek z paczki. Zresztą, nawet gdyby ktoś miał komuś coś za złe Liam by na to nie pozwolił. Zawsze stawiał każdego do pionu, nawet w najbardziej kryzysowych sytuacjach. Na przykład takiej jak teraz.

-Kurwa, Zayn! Wracaj tu ty zgniły bananie!! - wykrzyczał Niall w istnej furii.

-Odpierdol się ode mnie tleniony skurwesynie! - odpowiedział krzykiem wciąż pośpiesznie krążąc wokół kanapy na której siedzieli Harry wraz z Louisem. Ten pierwszy był przerażony, za to Tomlinson głaskał uspokajająco przyjaciela który na ten moment znajdował się w jego ramionach. Próbował, na prawdę próbował się nie śmiać, ale ta sytuacja była tak absurdalna, że było niezmiernie ciężko.

-Uspokójcie się panowie! - wydarł się Payne starając się uspokoić Malika i Horana - Irlandia to wspaniały kraj. Zee żartował.

-Chłopaki, Louis będzie miał przejebane. Już po ciszy nocnej. Sporo po ciszy nocnej - powiedział po cichu Harry.

-Nie zesraj się Romeo, mamy tu ważniejsze problemy niż to - odgryzł się Niall.

-Prędzej Julia - szepnął Louis.

-Co? -zapytal skonfundowany blondyn.

-Co? - odpowiedział szatyn.

-Nieważne. Usiądźcie w końcu na tyłkach cipy - westchnął Liam. I tak zrobili. Bo w końcu kogo mieli się posłuchać jak nie Payne'a. Oglądali filmy, aż w końcu każdy po kolei usnął.

-Kurwa, która godzina? - zapytał zaspany szatyn Harry'ego który właśnie siedział w oknie z papierosem.

-No już ci mówię, nie patrz tak na mnie sarniooki - zerknął ja nadgarstek - w pół do dziewiątej.

-Muszę zapylać do kościoła, gdzie jest Nialler?

-Właśnie poszedł się umyć, ściągnij go zanim skończy całą ciepłą wodę - powoli zaciągnął się.

-Nie pal, Louis nie lubi papierosowego oddechu.

-A ja nie lubię ciebie, spadaj - wypluł zirytowany Styles spoglądając kontem oka na niebieskookiego w rogu kanapy. Ten za to siedział przeglądając Instagrama czujnie słuchając tej krótkiej konwersacji i śmiejąc się pod nosem. Pare chwil później Niall i Liam wyszli w pośpiechu. Zayn zaraz po ich wyjściu wstał i pozbierał się prędko ze względu na umówione spotkanie z rodzicami.

-Kiedy wrócą bliźniaczki? - zapytał zamyślony Harry.

-Chyba mama od razu pojechala po nie po pracy. Powinna być za chwilę tak właściwie. Idę obudzić Fizz i Lotts, zrobisz kanapki?

-Jasne - uśmiechnął się pokrzepiająco - będziesz dobrym rodzicem Lou.

Resztę z pozoru nudnej i zwyczajnej niedzieli spędzili na oglądaniu kreskówek z siostrami szatyna i odrabianiu lekcji na cały przyszły tydzień. Oczywiście w drugiej części nie obyło się bez uścisków czy szybkich całusów, lecz bali się wyjść po za tą sferę. A gdyby Jay nagle weszła? To zbyt niebezpieczne na ten moment. No może do późnego wieczora, gdy już byli pewni, że każdy śpi. Wtedy nie musieli się już wstydzić. Harry powoli całował młodszego po szyi, aż w końcu przemieścił się pocałunkami na usta przyjaciela. W tym momencie Styles powalił Louisa i zaczął nad nim górować.

-Nie ma tak łatwo, skarbie. To ja jestem na górze i zapamiętaj to sobie - szatyn przewrócił ich, że teraz kręconowłosy był pod nim. Zaczął powoli ssać malinkę na jego obojczyku na co zielonooki przeciągle jęknął - teraz każdy będzie wiedział, że jesteś zajęty - uśmiechnął się zawadiacko - ale musisz być ciszej, choć wiele bym dał, by nie przestawać słyszeć tych skomleń, kochanie.

you are too obvious | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz