25

175 9 15
                                    

Przepraszam za, aż dwutygodniową przerwę 🕳️🏃‍♀️

***

Obudził się przez wpadające na jego twarz promienie. Niechętnie sięgnął po telefon, a gdy zobaczył, że jest ledwo szósta- prawie jęknął. Za jakie grzechy wstał o tej godzinie? Przez następne 10 minut próbował ponownie zasnąć, lecz oczywiście, nieskutecznie. Po chwili zmaterializował się w łazience z zamiarem umycia zębów.

-Sukinkot - szatyn warknął cicho upuszczając pastę. Na szczęście głośny trzask nie spowodował pobudki żadnego z domowników. Wypłukując pianę pośpiesznie przeszedł do sypialni spowrotem kładąc się u boku Harry'ego. Powolnie muskał jego rumianą twarz opuszkami co jakiś czas przeczesując czekoladowe loki. Nagle chłopak otworzył zielone ślepia, a malinowe usta rozciągnęły się w leniwym uśmiechu.

-Mamy piękny dzień - wyszeptał Louis.

-Mamy piękny dzień - powtórzył wciąż się szczerząc.

-Ditto.

-Za ten suchar dam ci puchar - zaśmiał się lokowany - kto do chuja mówi ditto.

-Ja mówię ditto - odparł.

-Oczywiście, że mówisz ditto - prychnął czule przewracając oczami - pocałujesz mnie w końcu?

-Jestem zaaferowany - wyszczerzył się po czym pocałował wolno chłopaka. Były to jedynie muśnięcia warg, ale mu to zupełnie wystarczało.

-LOUIS - usłyszał głos Lottie.

-Czego chcesz poczwaro?! Mam zrobić krucjatę?! Jestem zajęty!

-H mnie to obchodzi! - odkrzyknęła, więc koniec końców sfrustrowany zeskoczył z łóżka kierując się do pokoju młodszej siostry.

-Byłem zajęty, Charlotte..

-Mam to w poważaniu. Mama kazała mi dać ci leki - jej usta wygięły się, lecz uśmiech nie sięgał oczu.

-Masz rację, zapomniałem. Jestem zakręcony jak słoik babci Jen - westchnął na co ta się zaśmiała dzięki czemu sam się rozchmurzył.

-Powiedz Haroldowi, żeby nie zostawiał malinek, bo jak mama się dowie to twój plan spadnie z rowerka braciszku - puściła oczko. Za to Louis zachłysnął się powietrzem - O-o czym ty mówisz Lots?

-Nie jestem ślepa. A teraz wychodzę, bo spóźnię się do szkoły. Wam też radzę się zbierać - odparła na odchodne po czym cmoknęła go uciekając w stronę drzwi wejściowych. Szatyna zamurowało. Czy aż tak są oczywiści? Zbyt oczywiści... Represja w tym momencie już na nic się nie zda, więc, albo mogą zrobić coming out, albo po cichu liczyć, że nikt więcej nie dowie się o ich małym sekrecie. Nagle otoczyły go ciepłe i szerokie ramiona.

-Wszystko w porządku? - podparł podbródek na barku mniejszego na co ten tylko odchylił głowę w tył zaciągając się jabłkowym szamponem Harry'ego.

-Mam taką nadzieję. Ona chyba wie...

-Chyba?

-To było pojebane jak paczka gwoździ H.

-Spokojnie, nie twoja wina, że masz Sherlocka w rodzinie - zaśmiał się wyższy na co Louis wypuścił wstrzymywane powietrze nie wiedząc nawet, że się, aż tak się denerwował reakcją przyjaciela. Rozluźnił się nieco w jego ramionach na co dostał kilka dziobnięć prosto w wargi. Po chwili niechętnie odsunął się łykając tabletki i informując, już w dużo lepszym nastroju, że mają kwadrans do wyjścia.

Przechodząc przez mury szkoły szukał wzrokiem Nialla z którym umówił się przed wejściem, na 10 minut przed pierwszą lekcją. Blondyn chciał porozmawiać o jakiejś niesamowitej okazji dla Harry'ego i jego samego co nieco go zdziwiło. Dlaczego tak właściwie działa w interesie tej dwójki, a nie swoim?

-Muszę pogadać z Zaynem, więc widzimy się za chwilę - machnął kędzierzawy odrywając go od natrętnych myśli. Kiwnął głową wciąż poruszając niespokojnie nogą. Gdy tylko usłyszał donośny śmiech Horana odwrócił się w jego stronę kręcąc głową na szybki bieg przyjaciela z ramionami rozciągniętymi do uścisku.

you are too obvious | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz