7

250 12 10
                                    

POV Harry

Wystarczyło powiedzieć przecież. Kto przy zdrowych zmysłach wystawia przyjaciela dla kogoś takiego, na dodatek bez słowa wytłumaczenia? Byli umówieni. Czemu Harry się tym tak przejmuje? To nic wielkiego, a mimo to, jego serce rozrywa się na milion kawałków. Dlaczego akurat tak reaguje na Louisa? Pewnie wyolbrzymia. Luke nie zasługuje na niego. Czy szatyn woli jego towarzystwo od lokowanego? W tym momencie czara goryczy się przelała, żółć podskoczyła mu do gardła i zanim zdążył się zorientować jego ulubione buty były całe zalane wymiocinami. Co jeszcze go czeka? Co młodszy z nim robi? Tyle pytań bez odpowiedzi kłębiło się w kręconej głowie, gdy zdjął buty i poszedł w samych skarpetach do domu. Nie chciał zostawać sam, ale w tym momencie przy jego boku byłby wspierający, kochający, troszczący się Lou Bear. To on jest mu najbliższy. Pewnie Tomlinson od dawna daje mu znaki, że to koniec ich przyjaźni. Po prostu mu się znudził. Jego nogi zamiast do mieszkania zaniosły go nad staw. Ich ulubione miejsce. Z burzy myśli wyrwało go chrząknięcie, na domiar złego był to ex L, nie miał ich mało, więc nie było to takie trudne, by spotkać jednego z byłych chłopaka.

-Kłopoty w raju, Harold? - zielonooki tylko zmarszczył brwi na Michaela - rozstaliście się z Tomlinsonem? - wyjaśnił, a Harry tylko zakrztusił się własną śliną.

-O czym ty w ogóle mówisz Clifford? Nie jesteśmy i nigdy nie byliśmy razem - on tylko wzruszył ramionami bez przekonania i odszedł. Po sekundach, minutach, a może godzinach Styles podniósł się i tym razem na prawdę skierował się w stronę swojego pokoju. Zamierzał zawinąć się w rulon i nie wychodzić z niego do jutra. Praca domowa nie jest ważniejsza od jego opłakiwania Boo. Czekaj, co? On nawet nie ma co opłakiwać, dlaczego tak przesadnie reaguje na tą sytuację? Rzeczywiście powinien sobie znaleźć dziewczynę... Na tą myśl poczuł ucisk w żołądku. Jeszcze tego brakowało, żeby był aromatyczny. Dom był zamknięty, zatem nikogo nie ma - pomyślał. Może jednak ulży sobie w inny sposób? Pobiegł, na górę, do swojego pokoju, wziął chusteczki i krem z szafki po czym rzucił się na łóżko. Przy którymś pociągnięciu z rzędu w jego głowie pojawił się obraz zupełnie nagiego Tomlinsona. Jego wargi były takie kuszące. Na domiar złego było to wspomnienie, nie wyobraźnia.  Mimo wszystko Harry nie mógł przestać, był tak bardzo odurzony chłopcem. Chciał zcałować każdą pojedynczą krople wody z jego klatki piersiowej. Skończył z imieniem przyjaciela na ustach. Echo jego jęków odbiło się od ścian pokoju. Nigdy nie miał tak intensywnego orgazmu. Nigdy nie myślał w ten sposób o jakimkolwiek chłopaku. Nie powinien tego robić. Speszony i oszołomiony usnął, nie zważając na klejący brzuch i dłoń. Obudził go wieczorny telefon.

-Halo? - stęknął przeciągając się i orientując, że jest cały w spermie. Skrzywił się na to uczucie.

-Harry! Jutro robię imprezę! Chce cię od razu zaklepać, żebyś mi pomógł w urządzaniu jej, zamiast szlajać się ze swoim mężem.

-Niall, jest środek tygodnia do kurwy.

-I co w związku z tym?

-Cokolwiek. Jutro nie będzie mnie w szkole, będę u ciebie na 16⁰⁰, pasuje?

-Czemu cię nie będzie? - widocznie zdziwił się.

-Rozchorowałem się.

-To na pewno jesteś w stanie imprezować w tym stanie?

-Tak, dlatego właśnie chcę się wyspać.

-W takim razie do zobaczenia, H. - zakończył połączenie bez możliwości odpowiedzi ze strony kędzierzawego. Jutrzejszy dzień będzie ciekawy. Może dzięki procentom pozbędzie się tych uciążliwych myśli. Kurwakurwakurwa. Nie zapytał, czy Louis będzie. Jego plan chuj strzelił.

you are too obvious | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz