14

244 12 36
                                    

Gdy Louis i Harry weszli do kina kupili bilety na najbliższy seans. Oczywiście kędzierzawy uparł się, że to on zapłaci. Bądźmy szczerzy, nie da się odmówić tym żabim oczom. W połowie filmu Styles splótł palce z mniejszym i położył złączone dłonie na swoim kolanie. Tomlinson mimowolnie uśmiechnął się na ten gest. Czuł, że jest na prawdę  szczęśliwy. Czy na tym polega szczęście? Na znalezieniu tej brakującej części siebie? Najwidoczniej. Niestety albo stety szatyn miał w swoim sercu dziurę w kształcie kręconowłosego. Teraz jest zależny od niego, Harry'ego Stylesa. Jest nawykiem, którego nie może zerwać. Jest uczuciem, którego nie może odrzucić. Jest dreszczem, którego nie może się pozbyć. Każdemu kto nie jest szczęśliwy brakuje czegoś w życiu. Może jest to osiągnięcie sukcesu w swojej pasji? Czy pełna akceptacja ze strony rodziny? A może znalezienie prawdziwych i szczerych przyjaciół? Każda odpowiedź jest poprawna, lecz jest to kwestia indywidualna czego brakuje ci do szczęścia. Z myśli wyrwał go głos:

-Podobał ci się film?

-Wszystko co robię z tobą u boku mi się podoba -  młodszy zarumienił się na własne niezwykle szczere wyznanie.

-Aww, Lou Bear - wziął go w ramiona i cmoknął w nos, a potem w usta - to w porządku?

-Jak w najlepszym, H.

Zaczęli się kierować do domu L. W międzyczasie stwierdzili, że dobrym pomysłem będzie zaproszenie Nialla, Liama i Zayna. Cały czas podczas spaceru trzymali się za ręce, jakby bali się, że jak się puszczą stracą cząstkę siebie. De facto nie było to dalekie od prawdy.

-Kurwa, przypomniało mi się, że musimy wziąć rzeczy z domu mojego ojca.

-Możemy to zrobić, kiedy będzie w pracy. Chyba lepiej się nie konfrontować z tym człowiekiem.

-Masz rację - pogładził go kciukiem po zewnętrznej części dłoni. Nie zwracali uwagę na otoczenie, nawet na nieprzychylne spojrzenia ze strony starszych ludzi na ulicy. Byli pogrążeni we własnych myślach. Skonsternowani weszli do mieszkania nie zauważając matki młodszego stojącej na korytarzu.

-Jak się bawiliście? Mam nadzieję, że w końcu opowiecie o swoim związku, nie ładnie tak ukrywać przed mamą takie niusy - oboje podskoczyli na donośny głos Jay, dopiero po chwili orientując się, że wciąż mają złączone dłonie.

-Nie jesteśmy w związku mamo, przestań, proszę - kontem oka zauważył, że Harry bezgłośnie mówi "jeszcze" w stronę rodzicielki. Zarumienił się krwiście na ten gest, ale po prostu wyminął dwójkę i poszedł do toalety. Po chwili ktoś go objął od tyłu, gdy kończył myć ręce. Nie musiał się długo zastanawiać kim jest ta osoba, lecz mimo wszystko spojrzał w lustro i uśmiechnął się na ten obrazek. To o tym widoku myślał codziennie przez ostatnie miesiące. Odwrócił głowę i oddając pocałunek na policzku zielonookiego powiedział, że za chwilę powinni być chłopcy. Rzeczywiście Louis miał rację, niecałe dziesięć minut później przyszedł Liam, a potem Niall z Zaynem.

-Czyli co? Od teraz jesteście braćmi? - zaśmiał się Niall.

-Przymknij się tleniona blondynko - warknął Harry. Ręka Tomlinsona automatycznie ruszyła na udo starszego po czym zaczęła je kojąco głaskać.

-Ach, rozumiem - zachichotał. Kędzierzawy jedynie zgromił go wzrokiem w odpowiedzi. Gdy Styles powiedział, że idzie się odlać wszyscy w prędkości światła otoczyli szatyna.

-Jesteście razem - stwierdził bez ogródek Liam.

-Widać między wami jeszcze większe napięcie niż zwykle - poparł przyjaciela Zayn.

-Bagwhahhah sweet home Alabama - nie wytrzymał dłużej Niall.

-Cicho! - wybuchł najmniejszy - nie jesteśmy razem, więc przestańcie z tymi głupimi tekstami. Jak się sytuacja rozwinie to będziecie o tym poinformowani, a teraz stulcie się, bo nie zamierzam się tłumaczyć Harry'emu z tej konwersacji. Na pewno nie byłby zadowolony.

Jak na potwierdzenie słów, chłopak wszedł i uśmiechnął się. Podniósł nogi Louisa z kanapy i położył je na swoich udach. Na to już nikt nie zamierzał nawet pisnąć słówkiem.

you are too obvious | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz