Harry wił się pod mokrymi pocałunkami i ciepłym oddechem przyjaciela. Louis nie wiedział jak daleko może zajść. Styles nigdy nawet się nie całował. No oczywiście nie wliczając jego samego. Ale mimo wszystko, tego też nie robili wiele razy. A może kręconowłosy nie chce być uległy? Zalewała go pogoń myśli, nawet tych nieważnych na ten moment.
-Loulou, wszystko w porządku?
-Przepraszam, za dużo myślę.
-Jesteś kochany, na prawdę - powiedział przekonująco - chodź, położymy się już. Musimy z rana pójść mnie spakować, potem jeszcze po lekcjach mecz. Przegapimy pierwszą lekcję, wiesz?
-Tak wcześnie zaczyna? - Harry jedynie na potwierdzenie kiwnął głową i położył się na piersi mniejszego. Ten za to ucałował go w czoło - tak się zastanawiam, musimy cię kiedyś ubrać w sukienkę.
-Myślisz, że dobrze bym wyglądał?
-Oczywiście, skarbie. A teraz śpijmy, masz rację, wcześnie wstajemy.
Louis był zadowolony, że nie zrobili niczego więcej. Było na to stanowczo za wcześnie. Nawet nie wie co starszy do niego czuje. Teraz mu to nie przeszkadza, no może troszkę, ale co jeśli Styles zostawi go na lodzie? W pewnym momencie usnął, nie do końca był pewny jak długo myślał, ale teraz ktoś składał słodkie pocałunki na całej jego twarzy. Leniwie uchylił powieki.
-Dzień dobry, Tommo - ucałował go teraz w usta - mamy pół godziny do wyjścia, zbieraj się.
-Pół godziny? - miał zachrypnięty głos od snu więc odchrząknął i spojrzał na zegarek, rzeczywiście była prawie 7⁰⁰ - No tak. Weź moje walizki z szafy.
-Są tu jakieś notatniki Boo - wziął stos zeszytów w rękę. Louis prędko podbiegł do nich i je wyrwał.
-Nie dotykaj ich na przyszłość - warknął.
-O co ci chodzi?
-To nic, przepraszam - Harry tylko w odpowiedzi mruknął coś jak brzmiało "jasne". Chwilę później już wychodzili z czterema walizkami z autobusu.
-Masz klucze?
-Jasne. Ty pakuj ciuchy które noszę, ja spakuję resztę. Musimy się pospieszyć.
I weszli do mieszkania, było całe w butelkach, pudełkach po pizzy i petach. Przez weekend ten przytulny kącik zmienił się w melinę. Aż ciężko uwierzyć, że jeden człowiek to spowodował. Na szczęście wszystkich zgromadzonych nie było Desa w domu, a chłopcy mogli w spokoju zabrać się za szybką wyprowadzkę. Musieli jeszcze wrócić do Louisa, więc nie mieli za wiele czasu jako, iż nie chcieli przegapić większej ilości lekcji. Gdy w końcu pojawili się w szkole akurat rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Szybko znaleźli się przy swojej paczce i przywitali się z każdym po kolei.
-Jak obstawiacie nasze szanse na mecz? - zapytał Zayn.
-Będziemy sporo biegać więc jeśli trener będzie robił zmianę co pięć minut powinno być w porządku. Mamy przewagę wzrostową, jesteśmy też bardziej doświadczeni jako zespół. Myślę, że jak się zepniemy i skupimy to na chillu wygramy - orzekł pewnie Louis i nagle każda para oczu z kółka zwróciła się ku niemu - No co?
-Po prostu jesteś w chuj profesjonalny - zaśmiał się Niall.
-Ale to nic złego - dodał Harry.
-Dokładnie, z takim kapitanem mamy szanse - potwierdził Liam. Rozmawiali jeszcze chwilę, aż w końcu skierowali się do klasy. Jeszcze tylko pare godzin. Tomlinson tego dnia był wyjątkowo roztrzepany, ale stwierdził, że nie zaprzepaści tego meczu tylko ze względu na gorszy dzień. Mimo wszystko na każdej lekcji czytał Dumę i uprzedzenie pod ławką. Dostał tą książkę od Lottie na ostatnie urodziny, lecz dopiero teraz stwierdził, że powinien ją przeczytać. Romans pana Darcy'ego i Elżbiety zaciekawił go do tego stopnia, że lekcja matematyki poszła na drugi plan.
CZYTASZ
you are too obvious | larry stylinson
FanfictionLouis i Harry trafiają do jednej klasy. Chłopak zatonął w głębi tych szmaragdowych oczu. Czy jest to jednostronne uczucie? Czy Louisowi minie? Dlaczego Harry tak się zachowuje będąc jedynie przyjacielem dla drugiego? Co ukrywa niebieskooki? Zbyt...