26

152 11 3
                                    

-Czemu zawdzięczam tę wątpliwą przyjemność? - spytał Louis uśmiechając się półgębkiem.

-Och Luigi, mógłbyś być momentami mniej bezpośredni - zaśmiał się Niall.

-Dobrze, zatem..  - zaciął się przechodząc do meritum. Nagle spuścił wzrok na swoje buty, jakby te były najbardziej interesującą rzeczą w zasięgu jego wzroku - Zatem moja babcia pojechała do sanatorium, więc mam wolną działkę na coś koło miesiąca - wypuścił na wydechu.

-A co mam do tego ja i Harry?

-Może chcielibyście pojechać tam na weekend?

-O czym ty w ogóle mówisz? Dlaczego mielibyśmy? - spytał lekko nabuzowany szatyn. W jego opinii był to ostro pojebany pomysł, a gdyby Styles zgodził się na taki wyjazd, definitywnie wpierdoliłby się na minę.

-Wasze myśli zawsze oscylują wokół siebie więc stwierdziłem, że może to będzie w po-porządku - zająknął się zdenerwowany.

-Zostawmy to teraz, proszę. W tym momencie nie dojedziemy do konsensusu. Przemyślę to, obiecuję - mówił szybko, aż dzwonek szkolny dał o sobie znać. Chłopcy z małymi uśmiechami wpływającymi na ich twarze zaczęli się kierować w stronę wejścia zastanawiając się nad tym co się wydarzy, a co wydarzyć się powinno.

Na chemii Tomlinson zastanawiał się nad tym jak w ogóle dojechać do działki Horan'ów nad jeziorem. Z myśli wyrwało go powiadomienie o nowej wiadomości od Mike'a.
Żarówka się zapaliła.
Przecież Clifford ma auto, a za to ten u niego domniemaną przysługę. Loczek ostatnio go prosił o wyjazd.
Może pierwszy raz wszystko idzie po jego myśli? Jedynym zmartwieniem był borderline Louisa. Z tym musi sobie poradzić w pojedynkę, ale jest na to gotowy. Jest gotowy dla Harry'ego. Po chwili już pisał Michael'owi o pomyśle wyjazdu. Czując palący wzrok na swojej osobie spojrzał przed siebie. Szmaragdowe tęczówki, z ławki przed, szukały odpowiedzi na tak wiele pytań.

-Piszesz z Cliffordem?

-Harry- urwał gdy ten obrócił się, nie zważając na jakąkolwiek chęć wytłumaczenia się z sytuacji. Zrezygnowany wypuścił świszczący oddech i przetarł twarz dłońmi chcąc zniknąć z tego świata. Chciałby choć na chwilę wyłączyć myślenie. Nie kombinować co pół sekundy. Nie krzywdzić każdego nieumyślnie.
To nie ma sensu.
Pytając nauczycielkę o wyjście do toalety i od razu po jej pozytywnej odpowiedzi zaczął kierować się na dziedziniec, by zaczerpnąć świeżego powietrza. No może nie do końca, bo od razu po przejściu na promienie słoneczne zaczął wyjmować paczkę papierosów. Będąc szczerym nie był to najlepszy pomysł Louisa. Ale działał pod wpływem emocji, prawda? Na szczęście miał tyle oleju, by pójść w najdalszy róg i tam odpalić papierosa trzęsącą się dłonią. Kończąc niedopałka usłyszał charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi na co pośpiesznie upuścił i zgniótł peta podeszwą swojego zniszczonego vansa. Podniósł głowę nie do końca spodziewając się obrazu zmartwionego Harry'ego tuż przed nim.

-Przepraszam, że tak impulsywnie się zachowałem. Nie chcę cię stracić- powiedział cicho brunet.

-Nie martw się, kochanie. Tak właściwie to ustalałem z nim dojazd na działkę w ten weekend...

-Jaką działkę?

-Nialler, nie mam pojęcia z jakiego powodu, zaproponował nam wyjazd do domku jego babci na jakiś czas i pomyślałem - urwał czując ciepłe, wyrzeźbione ramiona oplatające jego stosunkowo małe ciało. Kędzierzawy szepcząc ciche przeprosiny odkleił się od chłopaka. Po chwili złapał go za rękę i zaczął prowadzić ich w kierunku sali, gdzie jeszcze przed chwilą, siedzieli wspólnie, a zarazem samotnie.

you are too obvious | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz