5

257 14 25
                                    

Louis oczywiście nie był w stanie pojąć zasad gry której nawet nazwy nie pamięta, dlatego stwierdził że lepiej będzie jak najpierw bardziej doświadczeni gracze się zmierzą. Niall nie chciał się przyznać, ale też nie zbyt wiedział co się właściwie dzieje na ekranie. Po paru grach Zayn, Liam i Harry zaczęli się rozkręcać, zatem pewność siebie ostatniego podskoczyła dość wyraźnie. Louis stwierdził, że trzebs to czym prędzej utemperować.

-Tak! Przecież nawet na ślepo bym was zdzielił! - odpalił się brunet.

-Bezczelny - prychnął szatyn.

-Coś mówiłeś Boo? No dalej, teraz to ty zagrasz.

-Ale Haz, ja nie umiem nic, a nic - zaczął skomleć.

-Przecież ci pomogę - wywrócił oczami Harry. Louis zaczął się stresować czy to na pewno taki dobry pomysł, jak go przedstawia Styles. Mimo wszystko wziął pada i przysiadł na boku kanapy. Po wielu nieudanych próbach manewrów graczem,  kędzierzawy wziął mniejsze dłonie w te swoje,  większe, i zaczął prowadzić rozgrywkę.

-Przecież to nie jest fair! - krzyknął zdesperowany Zayn.

-Już nie bądź taki zrzędliwy, kolego - odparł zielonooki i potarł lekko dłonie młodszego, by dodać otuchy i pewności siebie - to tobie jakoś mozolnie idzie ta gra.

Parę chwil później Louis i Harry coraz bardziej wysuwali się na prowadzenie. Aż w końcu...

-TAK KURWA, MAMY TO H! - wrzasnął młodszy, odrzucił pada i skoczył na drugiego oplatając go nogami w pasie. Harry podparł go i szepnął wprost do ucha - mamy to L, mamy to.

Po tej grze Louis nie mógł jakiś czas otrząsnąć się mając zamglony umysł jednym- tymi pulchnymi ustami ocierającymi się o płatek jego ucha. Teraz wszyscy oglądali jakiś film. Tomlinson nawet nie zainteresował się tytułem, w tym momencie miska chipsów mu jak najbardziej wystarczała. Gdy już jeden chips miał wylądować w jego buzi, Styles złapał jego nadgarstek, przyciągnął i włożył sobie chrupka to ust.

-Oi oi! On był mój ty zwyrodnialcze - naburmuszył się i obkręcił plecami do przyjaciela. Chwilę później umięśnione ręce otoczyły go i wzięły dwie garści przekąsek.

-Po prostu go przytul Harold, a nie bawisz się w podchody - skomentował Niall. Szatyn momentalnie poczuł gorąc i już wiedział, że przypomnina dojrzałego pomidora.

-Yhm - mruknął kędzierzawy i wtulił się w drobniejsze ciało, kurwakurwakurwa, Louis chce zostać w tej pozycji do końca życia i jeden dzień dłużej. Po tym seansie chłopcy stwierdzili, że teraz czas na horror, zmienili pozycje i teraz każdy leżał. W połowie, szatyn nie dał rady dalej udawać chojraka.

-Psst...

-Hm?

-Mogę potrzymać cię za rękę? - poprosił cichutko, wciąż zlękniony chłopak.

-Oczywiście Boo Bear - odpowiedział z miłością w głosie Harry. To znaczy, brzmiało jakby nie miał nic przeciwko, ale to na pewno nie brzmiało, aż tak przyjaźnie jak to zobrazował Louis. To niemożliwe. Złapał go za rękę i resztę filmu nie puszczał. Tomlinson czuł się tak dobrze, jakby w domu. Po jakimś czasie Niall musiał już iść, dlatego teraz szatyn przeczesywał loki starszego prowadząc lekką konwersacje z przyjaciółmi. Głowę miał na jego podołku, ale Liam i Zayn wydawali się być obojętni sytuacji w jakiej tamta dwójka się znajduje. Nie można tego powiedzieć o niebieskookim, on natomiast był w siódmym niebie dokładnie badając strukturę tych boskich czekoladowych spirali.

-Myślę, czy nie ściąć się może... - westchnął Styles.

-Nie! To znaczy, pasuje ci ta długość - poprawił się młodszy - prawda chłopaki? - ci natomiast kiwnęli głowami, lecz dalej siedzieli cicho jak mysz pod miotłą. Dziwne... Ale po co się w to zagłębiać, jak można zagłębiać się w te aksamitne włosy.

you are too obvious | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz