1

350 17 53
                                    

Szybkie płaskie podanie do Horana, rzut za trzy punkty- celny. Uspokojenie gry w kontrataku drużyny przeciwnej, piłka do zawodnika Stylesa. Faul w ataku. Wstrzymanie gry.

Louis wstrzymał oddech - Haz, wszystko dobrze?! Spróbuj wstać, możesz?

-Spokojnie Lou, tylko sobie coś naciągnąłem, muszę rzucić - westchnął po czym wstał z kwaśną miną. Brawa rozległy się na całej hali. Cała drużyna Tomlinsona idzie na drugą połowę, by Harry mógł oddać rzuty. Pierwszy- trafiony na czysto. Kędzierzawy mruga do szatyna i oddaje drugi, celny rzut. Zmiana piątek. Wszyscy schodzą.

-Byłeś oazą spokoju, kolego.

-Przecież zawsze taki jestem...

Zaśmiał się i wystawił rękę, by poczochrać wyższego. Zatrzymała go jego dłoń w połowie. Z wyraźnym niezrozumiem na twarzy zadał nieme pytanie wymownym spojrzeniem.

-Nawet nie próbuj Tommo, jestem cały mokry - po tych słowach splótł ręce z mniejszym na swoim kolanie.

-Coś tu za gejowo. Spróbujcie się nie macać do końca kwarty, wiem że to trudne, ale randki po meczu - wyskrzeczał Niall.

-Chyba się poczułeś, mój drogi - mruknął Louis, ale mimo wszystko zabrał rękę i wziął bidon, byle tylko nie odwracać się w stronę palącego spojrzenia Harry'ego. Mecz zakończył się wygraną dla drużyny Tomlinsona, a co za tym idzie- mała popijawa u Zayna zbliżała się nieubłaganie. Na szczęście kapitana, nie będzie żadnych dziewczyn, więc nikt nie będzie musiał spychać kumpli na drugi plan, a on nie zostanie sam. Ewentualnie, jak to bywało od święta, z jakimś osiłkiem który liczy tylko na jedno. Louis nauczył się odmawiać takim typom bez większych wyrzutów sumienia, ale nie było to łatwe. Gdyby nie Harry, jego asertywność wciąż byłaby na poziomie podłogi. Zresztą to nie jedyna rzecz w której kędzierzawy mu pomógł. Niedawno kontakt chłopców się drastycznie polepszył.

Wszyscy w pośpiechu poszli do szatni, wzięli prysznic i wyskoczyli z budynku szkoły jak poparzeni. Była stosunkowo wczesna godzina zatem chłopcy stwierdzili, że nie ma sensu robić teraz zakupów. Liam i Zayn z przodu omawiali kto najlepiej żeby poszedł po procenty, a zatem kto wygląda na najstarszego. Louis i Harry szli zaraz za nimi, z rękami na swoich barkach dyskutując na temat swojej dziesiejszej gry. Niall cały rozemocjonwny prowadził rozmowę telefoniczną z Barbarą- ostatnio ta dwójka nie miała najlepszego okresu w swoim związku.

-Już z nią nie daje rady, ona dosłownie ma wieczny okres - westchnął blondyn - Tommo, miałeś rację. To bez sensu, od teraz będę się starać o twoje względy - nagle zielonooki pocieśnił, niby niezauważalnie, uścisk na ramieniu przyjaciela - Wszystko dobrze Haz? Zbladłeś-

-Po prostu chce mi się pić - przerwał Niallowi - Możemy się trochę pospieszyć? Marznę niemiłosiernie. A do tego kuśtykam jak skończona sierota.

-Nic dziwnego, Louis ledwo cię podtrzymuje, zaraz złamie się jak patyk - zarechotał mulat - Odsuń się krasnalu.

Brwi szatyna złączyły się, ale nic nie odpowiedział, jedynie wzruszył ramionami i cofnął się do Nialla, by rozchmurzyć swojego przyjaciela. Zayn zaraz podszedł do bruneta i wziął go pod ramię, by odciążyć go najbardziej jak tylko potrafił.

-Haz, musimy sobie znaleźć dziewczyny. Zejdzie z nas ten niepotrzebny stres, zwłaszcza tobie taka opcja by się przydała - zaczął brunet. Louis na te słowa momentalnie dostał gęsiej skórki, a oczy mu pociemniały. Nie chciał podsłuchiwać, to na tym osiedlu strasznie niosło głos.

-Masz rację Zee. Nie chcę być dłużej sam, ale jak na ten moment nawet deszcz na mnie nie leci, a co dopiero jakaś dziewczyna.

Po tych słowach mózg Louisa się wyłączył. Nie słuchał, ani Nialla, ani dwójki z przodu. Pod mieszkaniem Zayna poczuł gorzki smak krwi od nerwowego żucia wargi. To za wiele, powinien odpuścić. Harry jest hetero, nie ważne jak się zachowuje, nie interesują go faceci. Dlaczego tym razem nie może najzwyczajniej w świecie dać sobie spokój?

you are too obvious | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz