19

197 10 11
                                    

-Co zrobiłeś kurwiu?! Jak się ciebie o coś pytam to masz odpowiadać! - wykrzykiwał w furii Tomlinson. Miał krew na podrażnionych knykciach. Nie potrafił powiedzieć, czy była ona chłopaka którego właśnie okładał, czy może jego samego. Zresztą nie to liczyło się w tym momencie - Jeśli przez ciebie spadnie mu choć jeden włos z głowy to srogo tego pożałujesz Bill! Możesz mi sprawiać problemy, ale od Harry'ego się odpierdol!

Na szczęście szatyna było dość wcześnie i rzadko jakiego nauczyciela można było znaleźć na korytarzu. Mimo wszystko grupka gapiów otoczyła dwójkę szepcząc i wskazując palcami, raz na jednego, raz na drugiego - LOUIS! Co ty robisz?! Przestań go napieprzać! - wrzasnął Niall, gdy tylko zobaczył zamieszanie. Zaczął odciągać z nielekkim trudem swojego przyjaciela. W tym momencie w jego niebieskich tęczówkach szalała najgorsza burza, usta były zaciśnięte w wąską kreskę, a paznokcie wbijał, aż pojedyńcze krople krwi spływały z jego pięści. Karmelową grzywkę miał przylepioną do mokrego czoła, lecz nie zamierzał czegokolwiek robić z tym fantem. Gdy blondyn posadził go na muszli w najbliższej toalecie powoli się odezwał - Kiedy ostatnio brałeś leki?

-To jest nieważne Ni. Umyję ręce i pójdę do domu. Powiedz chłopakom, że się gorzej poczułem - sprostował.

-Nie, kurwa, dlaczego to zrobiłeś?

-Harry mnie opuści! - ryknął - On mnie opuści, ja tego nie zniosę. Nie on, on nie może - zaszlochał cicho po czym schował twarz w dłoniach. Wyższy uklęknął i zaczął powoli głaskać przyjaciela po głowie.

-On cię nie zostawi. Harry taki nie jest, jest inny. A teraz wstawaj - pociągnął go do góry i zaczął ścierać krew z jego twarzy. Szatyn ledwo widział przez łzy które mimowolnie napływały mu do oczu, ale dał sobie umyć ręce i wyprowadzić ze szkoły. Cały czas Louis myślał tylko o kręconowłosym chłopcu gdzieś tam za nim, który pewnie tylko myśli jak się od niego najszybciej wyprowadzić.

-Dziękuję Nialler, ale nie musiałeś tego robić - powiedział po cichu, gdy już dotarli do jego domu.

-Jasne, że musiałem, ale teraz spadam do szkoły. Wpadnę po lekcjach. Zjedz te pieprzone tabletki zanim coś jeszcze ci odjebie - posadził go na łóżku na co młodszy tylko pokiwał głową i się pożegnał. A więc został sam. Może znowu na zawsze? Nienienie. To nie może się tak skończyć. Wykończony przez własne myśli zasnął skulony w małą kulkę.

POV Harry

Zmieniając dresy zastanawiał się czy da radę nie dramatyzować jeśli chodzi o odstęp od jego Louisa. Nie powinien się, aż tak tym przejmować, w końcu się tylko przyjaźnią, ale mimo wszystko czuje, że jest w stanie oddać wiele tylko za to by być przy tym kruchym chłopcu. Zayn cały czas coś do niego mówił, lecz on tylko chował falbaniastą spódnice do plecaka z głową w chmurach nie rozumiejąc, ani słowa wychodzącego z ust mulata.
Na lekcji nie było, ani Louisa, ani Nialla, co zauważył dość późno zastanawiając się co właściwie robi w tym momencie szatyn. Gdy ogarnął, że nie ma obu chłopców stwierdził, że zapewne poszli na wagary. A właściwie starał się tak myśleć. Tak było najłatwiej. Wychodząc z klasy wyjmował telefon, by zadzwonić do Tomlinsona, lecz zaprzestał tej czynności widząc Horana który właśnie podbiegał z jego stronę. W jego głowie przebiegło natychmiastowo milion myśli. Potok ich był nie do zatrzymania. Czarne scenariusze same się pisały.

-Harreh, gdzie Lima i Zee?

-O czym ty w ogóle mówisz?! Gdzie jest Louis i gdzie byłeś ty?

-Źle się poczuł więc zawiozłem go do domu. Chciałem wam wszystkim naraz to powiedzieć, więc się już uspokój.

-Jak to kurwa źle? - zignorował drugą część wypowiedzi blondyna.

-W głowie mu zakręciło, zbladł czy coś. Muszę iść -  machnął mu i poszedł w głąb korytarza.

you are too obvious | larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz