----------------------------------------------------
John nie wiedział ile minęło od śmierci jego najlepszego przyjaciela. Najbardziej ludzkiego człowieka jakiego kiedykolwiek poznał. Człowieka, który zmienił jego życie o 180°. Tak chodzi o Sherlocka. Mieszka teraz w małym mieszkanku, które dostał od Mycrofta po śmierci Sherlocka. Wyprowadził się z Baker Street tuż po śmierci bruneta. Nie potrafił dalej tam mieszkać, wszystko przypominało mu o detektywie. Nie mógł nowego mieszkania nazwać domem. Raczej więzieniem. Jego życie stało się monotonne i po prostu nudne. Miał go dość, miał dosyć życia bez Sherlocka. Wstawał rano, szedł do pracy, po pracy szedł na cmentarz a następnie do domu. W domu jadł kolację i szedł spać. Cały czas tak samo. No może z wyjątkiem co tygodniowych odwiedzin Grega oraz rozmów z terapeutką. Nie chciał aby inspektor przychodził lecz nie mógł mu zabronić. Zwykle wyglądało to tak, że to właśnie Greg robił mu zakupy. On był przy nim. I to nie tak, że John tego nie doceniał. Po prostu nie potrafił się uśmiechnąć, nie potrafił spojrzeć mu w oczy i podziękować. Czuł się tak bardzo bezsilny. Bez Sherlocka. Był tak bardzo słaby.
Na jednej rozmów z terapeutką w końcu trochę się otworzył. Opowiedział, że nie zdążył wyznać czegoś Sherlockowi. Nie zdążył się z nim pożegnać. Ale nie mógł powiedzieć jej tego co chciał przekazać przyjacielowi. Ta wiadomość była tylko i wyłącznie do bruneta. Kobieta poradziła aby John w trudnych chwilach pisał listy. Kierowane do Sherlocka, twierdziła, że powinny one pomóc. Blondyn wyśmiał ten pomysł, nie widział sensu w pisaniu listów do zmarłego. Po rozmowie wrócił prosto do mieszkania. Rzucił się na małe łóżko i spostrzegł na biurku broń. Tą, którą jakiś czas temu chciał odebrać sobie życie. I gdyby nie Greg już by to zakończył. Nie wiedział czy był wściekły czy wdzięczny. Nie mógł na nią patrzeć. Podszedł do biurka i schował pistolet do szuflady. Wrócił na łóżko i zasnął.
Obudził go koszmar. Tak jak z resztą każdej nocy. Ten sam cały czas. Widok bruneta skaczącego z dachu, a potem jego zwłoki leżące na chodniku. Wstał z łóżka i już chciał wychodzić z pokoju lecz zobaczył na biurku kartkę i długopis. Chwilę stał i wpatrywał się w nie. Westchnął i usiadł na krześle. Wziął długopis i zaczął pisać.
Drogi Sherlocku.
Nawet nie wiesz jak mi bez ciebie ciężko. Nadal nie rozumiem dlaczego to zrobiłeś, próbuję to jakoś poukładać ale nie potrafię, nie rozumiem. Tak bardzo bym chciał usłyszeć teraz twoją grę na skrzypcach o 3 w nocy, znaleść w lodówce części ciała albo spojrzeć w twoje oczy, które prawdę mówiąc ciągle mnie prześladują. Brakuje mi tego. Nie potrafię normalnie żyć, jest to zbyt trudne, prawie nie wykonalne. Wiem, że nie ma cię już kilka miesięcy lecz nadal liczę na to, że gdzieś jesteś, żyjesz, masz się dobrze. Z każdym dniem jest trudniej.
~John H. WatsonOdłożył długopis i włożył list do koperty po czym zostawił na biurku. Wstał i udał się to kuchni by zrobić sobie herbatę. Wyjrzał za okno. Było jeszcze ciemno, nie dziwne w końcu była 4 w nocy. Złapał się za skroń i zmrużył oczy. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk gotującej się już wody.
Siedział w fotelu i czytał gazetę już dłuższy czas gdy z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi. Niechętnie wstał z fotela i otworzył drzwi, zobaczył stojącego w nich Grega. Bez słowa wrócił do pokoju i ponownie usiadł na fotelu. Spojrzał na inspektora, który był wyraźnie zmartwiony.
Jak się czujesz?- spytał mężczyzna.
Znakomicie.- odparł bez jakichkolwiek emocji John. Nie chciał go tak traktować ale nie potrafił inaczej. I dziwił się dlaczego inspektor dalej go odwiedzał.
Mężczyzna usiadł na fotelu naprzeciwko blondyna i spojrzał na niego. Ciemne wory pod oczami wskazywały na brak snu, co jeszcze bardziej zmartwiło inspektora.
CZYTASZ
~𝘔𝘰́𝘫 𝘯𝘢 𝘻𝘢𝘸𝘴𝘻𝘦~ 𝘑𝘰𝘩𝘯𝘭𝘰𝘤𝘬 & 𝘔𝘺𝘴𝘵𝘳𝘢𝘥𝘦
FanfictionJohn nie potrafi pogodzić się ze śmiercią najlepszego przyjaciela i próbuje wrócić do normalnego życia. Ścieżki Grega oraz Mycrofta łączą się a oni odkrywają nowe uczucia. Jak potoczą się ich dalsze losy?