---------------------------------------------------------
Inspektora obudził przyjemny zapach roznoszący się po całym mieszkaniu. Zwlókł się z łóżka i wyszedł z sypialni. Zastał w kuchni Mycrofta, który coś gotował. -Co to będzie? - spytał zaspanym głosem siadając przy stole.
-Zobaczysz Gregory, jestem przekonany, że ci zasmakuje. - posłał mu lekki uśmiech i kontynuował robienie śniadania.
-Też jestem tego pewien. - uśmiechnął się pod nosem.
Już po chwili przed Gregiem stał pysznie pachnący omlet z owocami i sok pomarańczowy. Posłał Mycroftowi ciepły uśmiech i wziął kęs. Od razu po spróbowaniu poczuł potrzebę wyplucia, lecz nie chciał sprawić przykrości Holmesowi, który specjalnie wstał wcześniej by zrobić śniadanie. Omlet miał specyficzny smak, albowiem był trochę zbyt słony. Greg nie jadł jeszcze nigdy tego połączenia i nie żałował. Było koszmarne. -Em... Ciekawy smak. - uśmiechnął się krzywo.
-Gregory. Nie musisz udawać. Musiałem przypadkowo pomylić cukier z solą. - spojrzał na speszonego inspektora.
-No tak... Przepraszam po prostu myślałem, że...- nie dokończył, ponieważ brunet mu przerwał.
-Spokojnie Gregory. Rozumiem. - wstał od stołu i wyrzucił zepsute omlety do kosza. Wziął do ręki parasolkę i ubrał marynarkę i buty. -Ubieraj się zawiozę cię do pracy. -
Po chwili obaj mężczyźni jechali już samochodem. -Wiesz. Dziękuję za wczoraj, miło się z tobą rozmawiało. - Greg uśmiechnął się do Holmesa.
-I nawzajem. - odparł cicho Holmes.
Chwilę później byli już pod Scotland Yardem. Inspektor niechętnie wyszedł z samochodu i spojrzał w oczy Mycrofta. -Do zobaczenia. Mam nadzieję. - zamknął drzwi i ruszył w stronę wejścia.
Tego dnia nic się nie działo, poza tym, że miał mnóstwo papierkowej roboty. Siedział z stertą papierów na biurku, które od 3 godzin porządkował, podpisywał lub niszczył. Jedyne co spowodowało, że jeszcze nie zasnął to myśli o Mycrofcie. Myślał o jego ciepłym ciele, o jego zniewalających perfumach, o jego uśmiechu, oczach. Jak bardzo chciałby go teraz zobaczyć. Greg nie potrafił opisać tego uczucia. Ale gdy nie było obok Mycrofta cały czas o nim myślał i chciał być obok.
Do jego gabinetu bez pukania weszła Donovan. -Dzwonili z rezydencji Mycrofta Holmesa. Podobno coś się stało, nie chcieli nic mówić. Powiedzieli, że masz przyjechać. Sam.- Kobieta wyszła z gabinetu zostawiając przerażonego Grega samego. Zabrał broń i wybiegł z Scotland Yardu. Wsiadł do samochodu i na syrenach pojechał pod rezydencje Holmesa.
Bez pukania wbiegł do środka szukając wzrokiem bruneta albo kogokolwiek innego. -Mycroft!- krzyknął i wbiegł do salonu. Gdy zobaczył siedzącego na fotelu bruneta kamień spadł mu z serca, z drugiej strony zaś nie wiedział, jak zareagować. -Odchodziłem od zmysłów, prawie dostałem zawału, złamałem prawie wszystkie przepisy drogowe, tylko po to, żeby się okazało, że nic ci nie jest?!?- Powstrzymywał się od krzyku
-Martwiłeś się o mnie Gregory? - na ustach Brytyjskiego rządu pojawił się lekki uśmiech. Wstał z fotela i podszedł bliżej zakłopotanego mężczyzny.
Greg nie wiedział co powinien zrobić. Z jednej strony tak bardzo chciał się rzucić w objęcia bruneta, a z drugiej strony chciał mu przyłożyć. -Muszę wracać do pracy. Żegnam. - odparł gorzko i kierował się do wyjścia.
-Gregory.- usłyszał za sobą głos Holmesa. Zignorował go, był wściekły i musiał wracać do Scotland Yardu, aby nie spędzić przy papierach całej nocy. Poczuł na swoim nadgarstku chłodne palce drugiego. -Posłuchaj Gregory. - zaczął, lecz nie było mu dane dokończyć.
CZYTASZ
~𝘔𝘰́𝘫 𝘯𝘢 𝘻𝘢𝘸𝘴𝘻𝘦~ 𝘑𝘰𝘩𝘯𝘭𝘰𝘤𝘬 & 𝘔𝘺𝘴𝘵𝘳𝘢𝘥𝘦
FanfictionJohn nie potrafi pogodzić się ze śmiercią najlepszego przyjaciela i próbuje wrócić do normalnego życia. Ścieżki Grega oraz Mycrofta łączą się a oni odkrywają nowe uczucia. Jak potoczą się ich dalsze losy?