~Epilog cz 2.~

564 31 69
                                    

----------------------------------------------------

Od najpiękniejszego dnia w ich życiu minął miesiąc. Miesiąc pełen cudownych wspomnień, pełen miłości i szczęścia. Minął miesiąc od ślubu Sherlocka i Johna, od dnia w którym przysięgli sobie miłość i wierność aż do grobu. Od dnia kiedy oficjalnie zostali małżeństwem.

Miesiąc miodowy postanowili spędzić podróżując po świecie, nie mogli wymarzyć sobie lepszego spędzenia tego czasu. Piękne widoki, mnóstwo pamiątek i zdjęć, najważniejsze było jednak to, że wszystko robili razem.

Po powrocie do Londynu wspólnie podjęli decyzję o przeprowadzce. Sherlock początkowo nie chciał, twierdził, że będzie im tu dobrze. Usłyszawszy jednak o tym iż Watson chcę mieć w przyszłości córkę, zgodził się bez wahania. Pani Hudson bardzo cieszyła się ich szczęściem jednak obawiała się, że nowożeńcy zapomną o niej i nie będą jej odwiedzać. Przed wyprowadzką John zapewniał ją nie raz, że nie potrafiłby zapomnieć o kobiecie i z pewnością będzie ją odwiedzał.

Kupili niewielki domek jednorodzinny, ślicznie urządzony z równie ślicznym ogrodem. Znajdował się w cichej i spokojnej okolicy, co było największym atutem. Nie chcieli zwlekać z adopcją, więc od razu po przeprowadzce zaczęli starać się o adopcje córki. Cały proces trwa długo, lecz z pomocą Mycrofta znacznie się skrócił. Już po zaledwie miesiącu adoptowali kilkumiesięczne dziecko, któremu nadali imię Rosamunda.

Sherlock nie posiadał się z radości mając świadomość, że został rodzicem, gdy dziewczynka będzie starsza będzie ją uczył a w przyszłości zostanie naukowcem lub detektywem jak on sam. Minął zaledwie tydzień odkąd Rosie u nich mieszkała a on już pokochał ją całym sercem i stała się oczkiem w głowie detektywa.

John obserwował z uśmiechem jak jego mąż zajmuje się ich córeczką, często robił im zdjęcia lub pomagał gdy brunet sobie nie radził. Nigdy nie czuł się niedopieszczony gdyż Holmes poświęcał mu każdą wolną chwilę, no i w końcu razem pracowali. W czasie gdy mężczyźni nie mogli zajmować się dziewczynką z pomocą przychodziła Pani Hudson, która zawsze z chęcią opiekowała się Rosamundą.

Mimo wszystko Sherlock pozostawał tym samym człowiekiem, którym był, z wyjątkiem jego zachowania wobec męża i córki. Wtedy właściwie był innym człowiekiem i sam John nie miał na co narzekać, chociaż czasem potrafił być irytujący. Z resztą jak to było w jego zwyczaju.

Blondyn za to zwolnił się z przychodni i pracował z Sherlockiem. Dzięki temu miał więcej czasu na opiekę nad Rosie. Oboje byli świetnymi ojcami, kochającymi, zatroskanymi. Dziewczynka również bardzo szybko ich pokochała i zawsze gdy widziała twarze rodziców śmiała się i wyciągała rączki do góry. Była straszną przylepą co dla mężczyzn wydawało się niesamowicie urocze i wcale im to nie przeszkadzało.

Dzisiejszy dzień zaczął się jak zwykle o 4 rano gdy płacz Rosie obudził dwójkę smacznie śpiących mężczyzn. Zdziwieniem dla Johna było gdy to, detektyw wstał i udał się do pokoju córki, gdyż on zwykł to robić. Uśmiechnął się pod nosem i wrócił do spania.

Sherlock zszedł do kuchni zabierając mleko i wrócił na górę, wziął dziewczynkę na ręcę wręczając jej butelkę z mlekiem i bujał się z nią na boki opowiadając o pierwiastkach i innych naukowych bzdurach. Blondynka wydawała się być zainteresowana tym co mówił jej tata dlatego z skupieniem przyglądała się jego twarzy popijając mleko.

Po kilku minutach brunet usiadł z dzieckiem na fotelu zabierając od niej pustą już butelkę. Oparł głowę o oparcie fotela spoglądając na już śpiącą córeczkę, uśmiechnął się pod nosem widząc ten cudowny widok i zmrużył oczy i po chwili sam odpłynął.

~𝘔𝘰́𝘫 𝘯𝘢 𝘻𝘢𝘸𝘴𝘻𝘦~ 𝘑𝘰𝘩𝘯𝘭𝘰𝘤𝘬 & 𝘔𝘺𝘴𝘵𝘳𝘢𝘥𝘦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz