6.

3.4K 220 134
                                    

Wciągnął głęboko powietrze, gdy poczuł dłonie Łapy na swojej talii, lecz nie wycofał się - dał się usadzić na kolanach chłopaka i przycisnąć do jego klatki. Objął go mocno ramionami, czując, że był to dobry pomysł. W ramionach bruneta znalazł tak długo wyczekiwane ukojenie, spokój, bezpieczeństwo, poczucie, że na prawdę ktoś z nim jest. 

Kurczowo trzymał koszulki przyjaciela, jakby bojąc się, że ten zaraz ucieknie. Uczucia, które w nim wezbrały były tak silne, że wywołały kolejną falę łez. Czuł, jak chłopak głaszcze go uspokajająco po plecach, co tylko bardziej potęgowało jego emocje. Wcisnął twarz w zagłębienie szyi Blacka, zaciągając się jego słodkawym zapachem i pozwolił popłynąć rzece łez.

Syriusz czuł, jak coś moczy mu koszulkę. Nie ciężko było mu domyślić się, że Lunatyk znów płacze. Nie wiedział, czy powinien go od siebie odsunąć, czy może przycisnąć bardziej. Miał ochotę złapać go za podbródek, unieść głowę i otrzeć mu mokre policzki, czego jednak nie zrobił. Postanowił pozostać dokładnie w tej samej pozycji i czekać aż chłopak coś zrobi. Ten tylko płakał mu w ramie, ściskając jego koszulkę.

Siedzieli tak dobrą chwilę, całkowicie zapominając o przyjaciołach, którzy stali niedaleko, przyglądając im się zdezorientowani całą sytuacją. Pamiętali, co Łapa mówił o Lunatyku tego pamiętnego wieczoru, lecz myśleli, że zdążył mu przejść strach przed dotykiem. Szczególnie, że teraz siedział na kolanach bruneta, otoczony jego ramionami. Niewiele z tego wszystkiego rozumieli.

- Już dobrze? - szepnął, ciągle nie zmieniając pozycji.

Szatyn kiwnął delikatnie głową i odsunął się od Blacka, nie schodząc jednak z jego kolan. Nie chciał go teraz puszczać, nie po tym, jakie uczucie wywoływała u niego jego bliskość. Siedzieli chwilę, patrząc sobie w oczy, aż w końcu ręka Łapy powędrowała do policzka szatyna, ocierając z niego resztki łez. Lunatyk przymknął oczy na ten delikatny dotyk przepełniony troską. Mimo, że Syriusz słynął z tego, że zawsze miał zimne dłonie, teraz tego nie wyczuł. W tamtym momencie czuł niewyobrażalne ciepło bijące od tego chłopaka. Nie wiedział, czy było ono prawdziwe, czy może jednak wytworem jego wyobraźni, lecz wtedy o to nie dbał - rozkoszował się nim i chłonął całym sobą, czując, że jest ono przeznaczone właśnie dla niego.

- Na pewno wszystko dobrze? - spytał jeszcze raz, jakby chcąc wybadać przyjaciela.

- Tak, tylko... muszę się położyć - odpowiedział cicho, lecz nie zszedł z kolan bruneta.

Ten odebrał to jako jednoznaczny sygnał i złapał szatyna mocniej, podnosząc się z nim z podłogi. Remus owinął sobie nogi wokół jego talii, a ręce zarzucił na szyję, na powrót wtulając się w przyjaciela. Podszedł do łóżka Lunatyka i ułożył go na nim delikatnie.

- Mam z tobą zostać? - zapytał szeptem, patrząc w zielone tęczówki.

- Nie musisz, poradzę sobie sam - powiedziało równie cicho i zamknął oczy, zrywając tym samym kontakt wzrokowy.

Coś w tonie Lupina ruszyło Syriusza i zmusiło go do położenia się zaraz obok niego. Chłopak otworzył szeroko oczy, czując uginający się materac. Zobaczył twarz bruneta, oddaloną ledwo o kilka centymetrów od jego, który wpatrywał się w niego niepewnie, jakby czekając na odmowę.

- Dobrze? - upewnił się. 

Remus skinął głową i przysunął się do niego, chcąc znów poczuć to przenikające ciepło. Łapa objął go ręką, aby pokazać mu, że jemu też jest dobrze. Widział, jaki Lunatyk jest niepewny, kiedy chodzi o ich kontakt fizyczny. Nie wiedział, czy jest to spowodowane jego traumą, czy może strachem przed odrzuceniem przez przyjaciela.

Looking for the moon <Wolfstar>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz