- Lunatyk, tak? - upewniała się Marlene, na co Łapa kiwnął głową. - A on wie?
Brunet parsknął śmiechem.
- Żartujesz? - odpowiedział. - Niby jak miałbym mu powiedzieć?
- No nie wiem - wzruszyła ramionami. - Normalnie? Wiesz, idziesz do niego, mówisz co ci na sercu leży i z głowy. To nie takie trudne.
Frank pokiwał głową na znak, że zgadza się z dziewczyną, co wywołało kolejne parsknięcie Blacka.
- Dla was może i nie, wy już przez to przeszliście - westchnął w geście rezygnacji.
- Ewidentnie teraz na ciebie pora.
- O nie, nie, nie - odpowiedział szybko i pogroził jej palcem. - Nie ma mowy, że to zrobię.
Ta uśmiechnęła się tylko pobłażliwie i spojrzała wymownie na drugiego chłopaka. Longbottom mrugnął do niej i kiwnął głową.
- Jak ty tego nie zrobisz - zaczęła konspiracyjnym tonem. - To weźmiemy sprawy w swoje ręce, prawda Frankie?
- Oczywiście - odpowiedział bez zawahania. - Nawet nie wiesz, ile czekaliśmy na to, aż wreszcie sobie kogoś znajdziesz. A teraz, kiedy ktoś nareszcie skradł twoje serduszko, ty chcesz się poddać? Nie pozwolimy ci tego zepsuć.
Syriusz westchnął ciężko i jakby trochę oklapł. Dobrze wiedział, że ci nie żartują, znał dziewczynę i był świadomy tego, że nie rzuca słów na wiatr. Czyli na prawdę będzie musiał przyznać się przed Lunatykiem do swoich uczuć, jeśli nie chce, żeby zrobili to za niego...
~°~.~°~.~°~
Nie wiedział w jaki sposób dostał się do dormitorium, nawet nie pamiętał, żeby opuszczał pokój wspólny, lecz dziesięć minut po tamtej rozmowie siedział na łóżku, wpatrując się w śpiącego szatyna. Wyglądał tak uroczo i spokojnie, kiedy nie zamartwiał się tymi wszystkimi problemami.
Nie chciał go budzić, więc po prostu siedział i patrzył, rozkoszując się możliwością podziwiania tego nadnaturalnego piękna. W pewnym momencie wyciągnął rękę i ułożył ją na policzku chłopaka. Jeździł kciukiem po delikatnej skórze, dopóki nie zauważył, że ten się budzi. Wtedy znieruchomiał, dotarło do niego, jak będzie wyglądać to z punktu widzenia Remusa, lecz nie zabrał dłoni. Nie umiał, nie chciał, nie potrafił.
Lunatyk otworzył zaspane oczy i uśmiechnął się błogo, widząc wpatrzonego w niego bruneta. Nie był jeszcze do końca rozbudzony, więc nie miał pełnej świadomości, co się właśnie dzieje. Przeciągnął się, a dłoń Syriusza zniknęła z jego policzka. Uświadomił sobie, że tam była dopiero, kiedy jej miejsce zastąpiło nieprzyjemne zimno. Przyłożył rękę do twarzy i spojrzał na przyjaciela, który teraz na niego nie patrzył - wzrok miał utkwiony w dłoniach, z którymi robił najróżniejsze rzeczy, próbując uspokoić rozszalałe serce i oddech.
- Stało się coś? - spytał od razu szatyn, widząc, że Black nie jest w najlepszym stanie. - Hej, spokojnie. Co się dzieje?
Usiadł, krzyżując nogi, i wziął dłonie bruneta w swoje, chcąc go tym uspokoić. Ten spojrzał na niego i dopiero teraz Remus zauważył, że w jego oczach zebrały się łzy. To był zły znak, Syriusz nigdy nie płakał. To uzmysłowiło mu, że sytuacja jest poważniejsza, niż myślał na początku.
- Ja... - zaczął, lecz nie dokończył. Przymknął oczy i wziął głęboki oddech, próbując uspokoić nerwy. Nie pomogło - doleciał go słodki zapach szatyna, co tylko spotęgowało jego stres.
Jak ma wyznać chłopakowi, co do niego czuje, kiedy ten siedzi tak blisko, wpatruje się w niego tymi przenikliwymi oczami i do tego trzyma go za ręce? Nie da rady, spanikuje, ucieknie. Rozważał ostatnią opcję, kiedy Lunatyk znów się odezwał.
CZYTASZ
Looking for the moon <Wolfstar>
FanfictionMacie kogoś takiego, na kim możecie polegać niezależnie od sytuacji? On ma. Swojego najlepszego przyjaciela. To właśnie on będzie zajmował się nim w tym trudnym okresie. Będzie o niego dbał, jak jeszcze nigdy i nie odstąpi go na krok. Czy po tym b...