Wrócili do szkoły idealnie na obiad. Lily zebrała się szybciej, tłumacząc, że musi iść do biblioteki, aby poszukać jakichś książek o wilkołakach. Zaproponowała chłopakowi, że skoro tydzień był nieobecny, to może pożyczyć mu swoje notatki, bo zapewne (i tu miała rację) huncwoci takowych nie posiadali.
Zostawili rzeczy w dormitorium i od razu pognali do Wielkiej Sali, gdzie czekał już na nich Peter. Lunatyk ciągle trzymał się blisko Syriusza na wypadek, gdyby w polu ich widzenia pojawił się ten ślizgon. Usiedli na swoich stałych miejscach i od razu zabrali się za jedzenie, bowiem trening wywołał u dwójki chłopców nieokiełznany głód.
- I jak była na randce, Pete? - spytał James, między jednym kęsem mięsa, a drugim.
- To nie była randka, tylko zwykłe spotkanie - odpowiedział, rumieniąc się lekko. Chłopcy uśmiechnęli się do siebie jednoznacznie. - Najpierw byliśmy w kuchni. Zabraliśmy trochę jedzenia i zrobiliśmy sobie piknik nad jeziorem. Było... fajnie.
Mówiąc to, jego twarz stawała się coraz to bardziej czerwona. Huncwoci czekali na rozwój wypowiedzi, lecz ten nie nastał. Glizdogon zakończył na fajnie i wziął się za jedzenie, nie chcąc ciągnąć tematu. W innych okolicznościach przyjaciele ciągnęliby go za język, lecz teraz byli na prawdę głodni i woleli zająć się jedzeniem, niż roztrząsać temat spotkania blondyna.
Remus kończył swój posiłek, kiedy poczuł na sobie czyjeś palące spojrzenie. Podniósł głowę i rozejrzał się po sali, zatrzymując wzrok na stole ślizgonów, gdzie siedział wpatrujący się w niego Snape. Zmieszał się lekko na na twardość tego spojrzenia. Prawie niezauważalnie trącił łokciem Łapę, a gdy ten podniósł na niego swój wzrok, kiwnął w stronę najbardziej oddalonego od nich stołu. Brunet spojrzał w tamtym kierunku i od razu wiedział, o co chodzi chłopakowi. Nie wiedział, czemu Severus wpatruje się w szatyna tak nieprzeniknionym spojrzeniem, lecz rzeczywiście było to niekomfortowe. Próbował odwrócić jego uwagę od Lupina, wbijając w niego takie samo spojrzenie, lecz ten uparcie nie odrywał oczu od młodszego.
- Po prostu go ignoruj. Prędzej, czy później mu się znudzi - szepnął i na powrót zajął się swoim jedzeniem, tym razem łapiąc chłopaka za rękę pod stołem.
Remus próbował ignorować natarczywe spojrzenie ślizgona, lecz szło mu to opornie, bowiem czuł, jak jego oczy próbują wypalić w nim dziurę na wylot. Naraz naszły go obawy. A co jeśli Snape wie? Może ten starszy ślizgon wszystko mu powiedział? Może wiedzą już wszyscy w domu Węża i właśnie z niego szydzą? Nie wytrzymał. Podniósł się z siedzenia i bez słowa wyszedł z sali. Słyszał za sobą krzyki huncwotów, lecz nie zwracał na nie zbytniej uwagi - jedyne, co miał teraz w głowie, to ucieczka. I to jak najszybsza.
Syriusz, niewiele rozumiejąc z zachowania szatyna, wstał i pognał za nim. Nie wiedział, dlaczego ten wyszedł, nie wiedział, gdzie idzie, lecz czuł, że musi iść za nim. Jego odejściu także towarzyszyły krzyki dwójki pozostałych huncwotów, lecz i on je zignorował i popędził za Lunatykiem. Nie było mu ciężko go dogonić, bowiem chłopak nie szedł zbyt szybko, ciągle nie będąc w pełni sił. Podszedł do niego i objął ramieniem. Lupin spiął się na ten niespodziewany dotyk, lecz zaraz się rozluźnił, zauważając, że to tylko Łapa.
- Czemu wyszedłeś? - spytał bez przeciągania.
- Ja... - zaczął. Powiedzieć Syriuszowi o swoich obawach, czy może raczej nie? Chwilę się nad tym zastanawiał, aż w końcu przypomniał sobie słowa Rogacza. Brunet może mu pomóc. - Przestraszyłem się - powiedział cicho. - Snape patrzył na mnie tak, jakby wiedział o... wiesz o czym. A co jeśli wie już cały Slytherin?
Black objął mocniej przyjaciela. Rozumiał jego strach. Był on, mniej lub bardziej, uzasadniony, lecz nie wiedział, co ma teraz powiedzieć. Zaprzeczyć? Nie, nie ma pewności, że ślizgon nie rozpowiedział innym do czego się dopuścił. Potwierdzić? Też nie, jeszcze bardziej dobije Lunatyka, a tego nie chciał. Nie mówić nic? Musi coś powiedzieć, inaczej chłopak może to negatywnie odebrać. Wszystkie jego pomysły sprowadzały się do jednego, wielkiego nie.
CZYTASZ
Looking for the moon <Wolfstar>
FanfictionMacie kogoś takiego, na kim możecie polegać niezależnie od sytuacji? On ma. Swojego najlepszego przyjaciela. To właśnie on będzie zajmował się nim w tym trudnym okresie. Będzie o niego dbał, jak jeszcze nigdy i nie odstąpi go na krok. Czy po tym b...